W rok po wejściu w życie ustawy antyspreadowej, która zobowiązała banki do bezpłatnego przyjmowania rat kredytów nie tylko w złotych, lecz także w walutach, handlem obcymi pieniędzmi z myślą o spłacie zobowiązań zajmuje się na własną rękę co najmniej 150 tys. Polaków – oszacowała firma Open Finance.
Pod koniec 2010 r., według szacunków nadzoru finansowego, udział osób spłacających w ten sposób kredyty wynosił ok. 10 proc. W tej chwili jest to ok. 20 proc. zadłużonych. Najbardziej aktywni są klienci BNP Paribas – niemal wszyscy spłacają kredyt częściowo lub całkowicie w walucie. W DnB Nord jest to 60 proc. klientów, w Deutsche Banku PBC 35 proc., a w Raiffeisen Banku 32 proc. W ciągu roku największe zmiany liczby klientów spłacających kredyt w walucie odnotowały Polbank, Kredyt Bank, ING BSK i Getin Noble Bank.
Ponad rok temu tylko niektóre instytucje finansowe (np. DnB Nord, BNP Paribas czy Deutsche Bank PBC) umożliwiały klientom spłatę kredytu w walucie pochodzącej spoza banku. Część z nich skutecznie blokowała zalecenia nadzoru wygórowanymi prowizjami za zmianę sposobu spłaty. Teraz zadłużeni mogą spłacać kredyty frankami czy euro zakupionymi w innym banku czy kantorze.
Jakie mogą być korzyści z samodzielnego kupowania walut? Z wyliczeń Open Finance wynika, że na każde 100 franków raty klient ma szansę zaoszczędzić od 10 do 17 zł. Przykładowo w Deutsche Banku PBC za franka trzeba było w czwartek płacić 3,5364 zł, w BOŚ – 3,552 zł, w Polbanku – 3,584 zł, a w Getin Noble Banku – 3,6 zł, podczas gdy w kantorach internetowych ok. 3,43 zł. Dlatego w skali roku – w zależności od wartości zaciągniętego kredytu i wielkości spłacanych rat – można zaoszczędzić na samodzielnie przeprowadzanych transakcjach od kilkuset do ponad 1 tys. zł.