Instytucja, która obiecywała krociowe zyski z inwestycji, właśnie przestała wypłacać pieniądze. Ich odzyskanie może być niemożliwe: spółka nie podlegała KNF, a kapitał, jakim się chwaliła, był efektem sztuczek księgowych.
Doniesienia do prokuratury w sprawie Finroyala już w 2009 r. skierowała Komisja Nadzoru Finansowego. – Nasze podejrzenia dotyczą tego, że firma wykonuje czynności bankowe bez wymaganych licencji. Chodzi o przyjmowanie wkładów pieniężnych od klientów, aby obarczyć je ryzykiem – mówi Łukasz Dajnowicz z KNF.
Finroyal od początku prowadzi agresywne kampanie reklamowe, w których obiecuje znacznie wyższe oprocentowanie wkładów niż banki. Aby podbudować wiarygodność i przyciągnąć klientów, spółka publikowała m.in. reklamy z wizerunkiem pilota do złudzenia przypominającego kapitana Tadeusza Wronę, który zasłynął tym, że wylądował na warszawskim Okęciu boeingiem, w którym nie otworzyło się podwozie. Dzisiaj klienci Finroyala mają poważne problemy, firma przestała bowiem wypłacać im pieniądze.
– Konkurencyjne oprocentowanie skusiło męża. Ja sama wtedy poważnie chorowałam i nie zajmowałam się sprawami finansowymi. Po śmierci małżonka chciałam odzyskać pieniądze, ale okazało się to niemożliwe – opowiada DGP Wiesława Osinowicz. Przez ostatnie miesiące kobieta wielokrotnie kontaktowała się z pracownikami Finroyal, próbując wyegzekwować zainwestowane pieniądze. Dotąd ich nie otrzymała, a co gorsza – firma przestała również przelewać na jej konto co miesiąc około 600 zł z tytułu gwarantowanych odsetek z lokaty. W identycznej sytuacji mogą znajdować się nawet setki innych klientów, którzy zaufali Finroyalowi.
– Te pieniądze były swego rodzaju polisą na starość. Tymczasem przedstawiciele Finroyala traktują mnie coraz bardziej opryskliwie. Najgorsze, że czuję się porzucona również przez państwo, które nic nie zrobiło, aby zapobiec takiej działalności – dodaje Osinowicz. I to pomimo że śledztwo w sprawie Finroyala prokuratura prowadzi od trzech lat. Skąd taka opieszałość?
– Rozumiem wątpliwości, ale prokurator jest zobowiązany prawem i procedurami. Tu najwięcej czasu pochłonęło oczekiwanie na pomoc prawną z Wielkiej Brytanii. Dopiero od niedawna dysponujemy żądanymi materiałami i w ciągu dwóch miesięcy powinny zapaść decyzje – zapewnia szefowa prokuratury rejonowej dla Warszawy-Wola prokurator Marta Białobrzeska.
Zebranie informacji o Finrolyalu z Wysp Brytyjskich było konieczne, bo nawet w oficjalnych materiałach spółka chwali się swoim pochodzeniem. „Należymy do międzynarodowej grupy finansowej FRL Capital Limited z kapitałem akcyjnym 88 milionów funtów brytyjskich” – czytamy na jej stronie internetowej.
Jednak z dokumentów przesłanych polskiej prokuraturze przez Brytyjczyków wynika, że w rzeczywistości Finroyal nigdy nie dysponował takim kapitałem. Był to jedynie efekt skomplikowanej operacji finansowej wzajemnego zadłużania się brytyjskiej spółki i jej właściciela Andrzeja K. Z brytyjskiej odpowiedzi wynika także, że spółka córka Finroyal działająca na Wyspach nie podlega nadzorowi tamtejszego odpowiednika KNF. W praktyce oznacza to, że ani klienci polscy, ani brytyjscy nie mają gwarancji zwrotu zainwestowanych pieniędzy.
– Jako spółka posiadamy ubezpieczenie Public Liability Insurance do wysokości dwóch milionów funtów – odpisał nam na nasze pytania przedstawiciel Finroyal Arkadiusz Gemuła. Jednak ubezpieczenie to nie ma nic wspólnego z prawną gwarancją lokat w bankach. To jedynie typowe na brytyjskim rynku ubezpieczenie OC od działalności gospodarczej, np. szkód spowodowanych klientowi przez hydraulika.

Firma ma proste ubezpieczenie OC, jakie wykupują np. hydraulicy

Brytyjski adres, który nie istnieje
Polski Finroyal na własnych stronach internetowych przedstawia się jako marka międzynarodowej korporacji FRL Capital Limited. Ta została zarejestrowana w 2007 roku za pośrednictwem firmy oferującej usługi księgowe przez Andrzeja K. w Londynie. Firma chwali się kapitałem akcyjnym w wysokości 88 milionów funtów.
Międzynarodowe FRL działa w całej Europie, rzekomo posiada biura w Paryżu, Genewie, Kopenhadze oraz kilku miastach w Polsce. Jednak w rzeczywistości europejskie adresy należą do firmy wyspecjalizowanej w świadczeniu usług dla „wirtualnych biur”. Pod koniec maja reporterzy programu „Uwaga” w TVN wykryli, że Finroyal nie ma już swoich zagranicznych biur. – Oni byli naszymi klientami, ale już dawno nie są. Nie mają prawa podawać tego adresu jako swojego. Nie ma tu śladu po nikim z tej firmy! – tłumaczyła dziennikarzom pracowniczka firmy Target Accounting Limited.
Podobnie niewiarygodne są twierdzenia właścicieli Finroyal o gigantycznym kapitale w wysokości 88 mln funtów. „Dłużnikiem Finroyal na kwotę 88 mln funtów jest Andrzej K., który posiada 100 proc. akcji spółki. Z powyższego wynika, iż spółka została założona przez tę samą osobę, która jest jedynym akcjonariuszem i zarządzającym, a wobec której spółka ma wierzytelność za pożyczkę na opłacenie kapitału zakładowego. Oznacza to, że fizycznie kapitał zakładowy nie został wpłacony, a występuje jedynie jako wierzytelność” – takie wyjaśnienia przesłali polskiej Komisji Nadzoru Finansowego urzędnicy brytyjskiego rejestru sądowego.