W portfelu warto mieć papiery krajów azjatyckich i rozwijających się - twierdzi Karl Dasher – szef działu papierów dłużnych firmy inwestycyjnej Schroders.
Karl Dasher – szef działu papierów dłużnych firmy inwestycyjnej Schroders.
W ostatnich tygodniach znacząco rosły ceny obligacji krajów uznawanych za bezpieczne przystanie: Niemiec czy USA. Inwestorzy tak boją się o swoje pieniądze w kryzysie, że Niemcy w niektórych przypadkach nawet nie musieli gwarantować odsetek. Czy bundy i podobne im papiery wciąż będą na topie?
W firmie Schroders mniej więcej 18 miesięcy temu podjęliśmy decyzję o poważnych zmianach w portfelach inwestycyjnych. Zakładają one, że stopy procentowe krajów rozwiniętych pozostaną na bardzo niskich poziomach przez okres dłuższy niż spodziewa się wielu specjalistów. To oznacza, że na obligacje, szczególnie te emitowane przez kraje superbezpieczne, wciąż będzie popyt.
Ale kryzys w UE kiedyś się skończy. Czy wtedy wciąż będzie duży popyt na dług?
Tak. Choćby ze strony takich krajów jak Chiny, wypracowujących nadwyżki, dla których nie ma lepszej przystani niż obligacje USA, Niemiec czy Japonii.
Poza tym bardzo ważną rolę w nadchodzących dziesięcioleciach na rynkach inwestycyjnych będzie odgrywała demografia. Społeczeństwa krajów rozwiniętych się starzeją i jednocześnie bogacą. A wraz z wiekiem ludzie odchodzą od inwestycji ryzykownych w kierunku bezpiecznych. Tak więc również inwestorzy indywidualni będą zgłaszali rosnący popyt na bezpieczne papiery dłużne.
Inwestorzy indywidualni powinni inwestować w obligacje korporacyjne? Czy w najbliższych latach mogą one przynieść atrakcyjne stopy zwrotu?
Obligacje firm, szczególnie tych największych, będą się cieszyć szczególnym powodzeniem wśród inwestorów po tym, jak reputacja obligacji państwowych została nadwyrężona. Wystarczy zadać sobie pytanie: czy papiery dłużne niemieckiego producenta aut czy portugalskiej firmy telekomunikacyjnej ucierpią w dłuższym terminie z powodu kryzysu w strefie euro? Odpowiedź: nie. Czy jeśli Grecja zbankrutuje, upadną te dwie przykładowe firmy? I znów odpowiedź brzmi nie.
Wspomniał pan o Grecji. Jak powinien się zachować inwestor indywidualny w sytuacji wyjścia Grecji ze strefy euro?
Nie zalecam nerwowych reakcji. Jeśli ktoś ma akcje greckich spółek czy greckie obligacje, powinien już dawno się ich pozbyć. W każdym innym przypadku portfele nie powinny być przebudowywane specjalnie z powodu Grexit.
Zupełnie inna sytuacja będzie miała jednak miejsce, jeśli sytuacja Hiszpanii czy Włoch stanie się podobna do sytuacji Grecji. Jeśli te gospodarki zarażą się i także będą musiały opuścić strefę euro, może dojść do znaczącej przeceny wszelkich europejskich aktywów.
Ostatnimi miesiącami polskie obligacje skarbowe gwarantowały uczestnikom funduszy inwestycyjnych całkiem pokaźne stopy zwrotu. Jednak mieliśmy już w tym roku podwyżkę stóp, a kolejna nie jest wykluczona. Czy nasze papiery wciąż będą atrakcyjne?
Moja rekomendacja dla polskich obligacji skarbowych jest neutralna. Z jednej strony fundamenty polskiej gospodarki są mocne, a zachowanie waluty w warunkach kryzysu nie tak złe, jak w przypadku walut innych krajów rozwijających się. To powinno skłaniać do zakupu waszych papierów. Niestety powiązanie Polski ze strefą euro jest mocne, więc ewentualna eskalacja kryzysu z pewnością w nią uderzy.
Jak powinna być skonstruowana część obligacyjna portfela inwestycyjnego, jeśli założymy, że inwestujemy w perspektywie 10 – 15 lat?
Z pewnością powinna zawierać znaczący udział obligacji azjatyckich krajów rozwijających się, które mają bardzo zdrowe gospodarki i finanse publiczne, a ich waluty powinny w najbliższych latach się umacniać. Polski inwestor może mieć znaczący udział polskich obligacji w portfelu, ale nie powinien zapominać o dywersyfikacji. Warto zwiększyć także ekspozycję na obligacje korporacyjne. Oczywiście nie należy zapominać o obligacjach USA czy Niemiec.