Czeki są byt drogie w obsłudze. Z „wypisywanych pieniędzy” rezygnują Francja i Anglia. To już nieodwołalne, czeki zostały skazane na wymarcie.
Czy czek ostatecznie przestanie być jedną z form płatności w Europie? Takie zalecenie wydał właśnie bank centralny Francji, wyjaśniając, że obsługa czeków stanowi zbyt poważne obciążenie dla banków komercyjnych, które i tak z powodu kryzysu są w poważnych tarapatach. Dlatego, zdaniem Banku Francji, w ciągu pięciu nadchodzących lat liczba emitowanych czeków powinna zostać ograniczona przynajmniej o połowę.
W ubiegłym roku Francuzi wypełnili 3,1 mld czeków. Dla nich to darmowe płatności, tak samo jak uregulowanie rachunków gotówką. Ale nie dla banków. Te płacą od 0,5 do 1 euro za obsługę każdego czeku. Łącznie w ubiegłym roku opłaty wyniosły 2,4 mld euro. Gdyby zamiast czeków klienci zapłacili za te same transakcje kartami płatniczymi lub przelewami, banki nie tylko nie poniosłyby żadnych kosztów, ale nawet zarobiły – ocenia bank centralny Francji. W Europie czeki właściwie wyszły już z użycia poza trzema krajami – Francją, Irlandią i Wielką Brytanią. Jednak w Zjednoczonym Królestwie banki podjęły już decyzję, aby do października 2018 r. czeki całkowicie wycofać z użycia.
Przeciw tej formie płatności buntują się zresztą nie tylko banki, ale także sieci handlowe, dla których jest ona uciążliwa, bo zajmuje wiele czasu pracownikom. Dlatego w Wielkiej Brytanii Shell już w 2005 r. wprowadził zakaz regulowania w ten sposób płatności za paliwo. Jego śladem poszły inne koncerny naftowe, a także popularne sieci handlowe, jak choćby księgarnie W.H. Smith czy drogerie Boot’s.
Pierwsi w Europie z czeków zrezygnowali Skandynawowie, gdzie najwcześniej rozpowszechniły się płatności elektroniczne. W Finlandii już w 1993 r. nie można było uregulować rachunku czekiem. W Polsce zakaz ten został wprowadzony dopiero 13 lat później. Jednak w naszym kraju czeki nigdy nie były popularne: z gospodarki komunistycznej przeskoczyliśmy ten etap, od razu przechodząc do kart płatniczych i kredytowych.