W ubiegłym roku popyt wzrósł o 100 proc. – wyliczyła Mennica Wrocławska. To dla nas dobra, bardzo bezpieczna lokata kapitału. w 2012 roku w naszym kraju nabywców znajdzie 5,6 tony złota.
Około 30 – 40 tys. osób kupiło w 2011 r. 3 tony kruszcu w celach oszczędnościowo-inwestycyjnych, podczas gdy w 2010 r. wielkość popytu wyniosła tylko 1,5 tony – szacuje jeden z trzech największych prywatnych dystrybutorów złota inwestycyjnego w Polsce, firma Mennica Wrocławska (MW). Jej przedstawiciele prognozują, że w 2012 r. w naszym kraju nabywców znajdzie złoto o wadze 5,6 tony. To oznaczałoby wzrost popytu rok do roku o 87 proc., czyli utrzymanie tempa wzrostu w okolicach 100 proc.
– Popularność złota i innych kruszców szlachetnych zwiększa się z roku na rok, gdyż coraz więcej ludzi dostrzega, że ich ceny rosną w miarę stabilnie, niezależnie od tego, co dzieje się w realnej gospodarce czy na giełdach. Kruszce stają się więc bezpieczną przystanią o długim horyzoncie inwestycyjnym – mówi Mariusz Malec, prezes Mennicy Wrocławskiej.
Światowy i polski rynek złota inwestycyjnego / DGP
Popyt na złoto inwestycyjne jest coraz większy nie tylko w Polsce, ale także w Europie i na świecie. To powoduje, że narastają problemy z dostawami. Według MW zapotrzebowanie jest tak duże, że w 2011 r. dwukrotnie pojawiły się problemy z podażą złota na polskim rynku.
Udział złota w formie fizycznej w portfelu każdego inwestora, według niektórych ekspertów, powinien sięgać nawet 25 proc. Pod koniec 2011 r. według firmy doradczej Analizy Online wartość oszczędności Polaków sięgała 946 mld zł. Jak wylicza Mennica Wrocławska, zainwestowanie 1 proc. tych środków w złoto spowodowałoby, że polski rynek tego kruszcu zwiększyłby się kilkunastokrotnie, do 52 ton (przy obecnej cenie jednej uncji). By stał się tak duży jak niemiecki, Polacy musieliby przeznaczyć na zakupy kruszcu 3 proc. swoich oszczędności.
Dane historyczne pokazują, że lokata w złoto w formie fizycznej to jedyna gwarancja zachowania wartości pieniądza w długim terminie. Z obliczeń Open Finance wynika, że w 1969 roku za uncję złota (31,1 grama) można było kupić około 1861 kg cukru i 99 buszli pszenicy (1 buszel to 36,3 litra). W lutym 2011 roku za tę samą ilość kruszcu można było nabyć 2448 kg cukru i 173 buszle pszenicy.

Popyt na złoto jest tak duży, że na dostawę trzeba czekać

Specjaliści ostrzegają jednak, że inwestycja w złoto fizyczne ma także swoje wady. – Po pierwsze, istnieje ryzyko nacjonalizacji tego kruszcu. Jeśli zdarzyło się to w 1933 r. w USA, może zdarzyć się wszędzie – zwraca uwagę Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.
Pojawia się także problem z przechowywaniem większych ilości sztabek i monet. Trzymanie precjozów w domu wystawia je na ryzyko kradzieży. Co prawda wiele banków oferuje skrytki, jednak Antoni Szepieniec, prowadzący blog DwaGrosze poświęcony inwestycjom w metale szlachetne, odradza powierzanie im zakupionych precjozów. – Główną zaletą kruszcu w formie fizycznej jest właśnie to, że mamy nad nim bezpośrednią kontrolę. Oddanie go do banku oznacza, że traci przewagę nad innymi formami inwestowania, bo już nie mamy stuprocentowej pewności, że w dowolnym momencie uzyskamy do niego dostęp. – Polecam korzystanie z funkcjonującego od tysięcy lat banku ziemskiego, czyli zakopanie odpowiednio zabezpieczonych sztabek czy monet w ziemi w znanym tylko nam i bezpiecznym miejscu – mówi Szepieniec.
Pytanie tylko, czy można znaleźć 100-proc. bezpieczne miejsce.
OPINIA
Maciej Bitner, główny ekonomista Wealth Solutions
Cenę złota kształtuje dziś przede wszystkim popyt inwestycyjny. Choć dużo mówi się o tym, że w szybko rozwijających się krajach Azji rośnie zapotrzebowanie na biżuterię, popyt jubilerski na złoto od lat jest w odwrocie. W 2005 roku sprzedano 2719 ton złotej biżuterii, a w zeszłym roku jedynie 1963 tony. Stale rośnie natomiast udział popytu inwestycyjnego. Jeżeli zaliczyć do niego również banki centralne, które nabyły w zeszłym roku 440 ton złota, jego udział wyniósł na koniec 2011 roku 45 proc. W czasach przedkryzysowych normą był udział inwestorów nieprzekraczający 20 proc.
Jak długo inwestorzy na świecie będą zwiększać swoje zaangażowanie w kruszec?
Ci z krajów Zachodu stopniowo zrezygnują z zakupów złota, jak tylko wygasną ostatnie echa dwóch wielkich kryzysów z lat 2008 – 2011.
Główne motywy zakupu, czyli ogólna niepewność oraz strach przed wysoką inflacją, przestaną bowiem istnieć.
Nabywcy z krajów rozwijających się kupują kruszec jako zabezpieczenie przed inflacją. Proces wycofywania się z tej inwestycji zacznie się zapewne dopiero za kilka lat pod wpływem spadku cen złota oraz zmniejszenia presji inflacyjnej, która pośrednio wywołana jest łagodną polityką pieniężną na Zachodzie, tymczasem w perspektywie 2 – 3 lat stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej zaczną wreszcie rosnąć.
Banki centralne krajów Zachodu przed 2008 r. powoli wyprzedawały swoje olbrzymie rezerwy (ponad 22 tys. ton). Potem jednak zaczęły intensywnie kupować kruszec. Zakupy mają charakter spekulacyjny i ustaną, jak tylko cena złota zacznie spadać.
Powolny spadek ceny jednej uncji złota od września ubiegłego roku zapoczątkował delikatny trend spadkowy.
Jeżeli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, czyli na przykład nie będzie kolejnej rundy druku dolarów przez Fed lub nowej odsłony kryzysu w strefie euro, spodziewam się kontynuacji tego ruchu.
Złoto nie ulegnie gwałtownej przecenie, ale powoli będzie osuwać się w kierunku ceny równoważącej podaż z popytem fundamentalnym, znacznie bliższej 1 tys. niż 2 tys. dol. za uncję.