Karty kredytowe to jeden z najdroższych sposobów na zadłużanie się. Jeżeli pożyczonych za ich pomocą pieniędzy nie uda nam się zwrócić w okresie bezodsetkowym, który wynosi zwykle 50 – 60 dni, bank zacznie naliczać wysokie odsetki.
Rynkowy standard to 19 – 20 proc. w skali roku. Tak jest na przykład w Alior Banku, Banku Pocztowym czy w Inteligo. Są jednak banki, gdzie oprocentowanie kredytu w karcie jest wyższe. Przykład to Credit Agricole, który za obsługę zadłużenia na kredytówce pobiera 23,8 proc. w skali roku. Maksymalny limit oprocentowania takiego kredytu dopuszczony polskimi przepisami to obecnie 24 proc. rocznie.
To dużo, ale nie jesteśmy skazani na ponoszenie tak wysokich kosztów. Sposobem na zaoszczędzenie pieniędzy jest zaciągnięcie innego, tańszego kredytu, którym można uregulować zadłużenie na karcie i z niej zrezygnować. Rozwiązanie będzie jednak skuteczne tylko w sytuacji, gdy rzeczywiście po spłaceniu kredytu w karcie zrezygnujemy z niej i nie zadłużymy się za jej pomocą ponownie.
Najprostszym sposobem skredytowania spłaty karty jest uruchomienie linii odnawialnej na naszym rachunku osobistym. Praktycznie wszystkie banki mają dziś w swojej ofercie taki produkt, choć nie każdemu klientowi go zaproponują. Decyduje oczywiście zdolność kredytowa, z której uzyskaniem problem może mieć osoba już zadłużona. Ale w takiej sytuacji warto pomyśleć o zmianie banku. Wiele instytucji walczy o nowych klientów i osoby przenoszące zadłużenie z innych banków traktuje łagodniej, a do tego oferuje niższe oprocentowanie limitu kredytowego. Tak robi na przykład Millennium, który standardowo pobiera odsetki na poziomie 18 proc., a dla nowych klientów może je obniżyć nawet o 8 pkt proc.
Ale nawet bez takich promocji oprocentowanie kredytów na koncie i tak będzie niższe niż tych na karcie. Przykładem niech będzie wspomniany już wyżej Alior, gdzie limit na koncie jest tańszy od karty o co najmniej 2 pkt proc., w Banku Pocztowym – nawet o ponad 5 pkt proc., a w Credit Agricole jeszcze więcej, bo o 7 pkt proc.
Jeszcze tańszym wyjściem będzie zaciągnięcie kredytu lub pożyczki gotówkowej. Minimalne oprocentowanie tego typu produktów wygląda bardzo atrakcyjnie na tle odsetek naliczanych od zadłużenia na karcie. I tak na przykład w BZ WBK oprocentowanie zaczyna się już od 5,99 proc., w Credit Agricole i w PKO BP – od 6,99 proc., w Millennium – 7,9 proc., a w Aliorze czy w Raiffeisenie – ok. 10 proc. Oczywiście na tak atrakcyjne warunki mogą liczyć tylko najlepsi klienci tych banków, czyli legitymujący się odpowiednimi dochodami, mający nieposzlakowaną historię kredytową, a w dodatku zadłużający się na wysokie sumy, rzędu kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy złotych. Klientom zadłużonym na karcie banki tak atrakcyjnych warunków zapewne nie zaoferują. Jednak średnio na rynku oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych wynosi 14 – 16 proc. Jest więc sporo niższe niż standardowe oprocentowanie kredytów na karcie.
Kredyt z karty
Interesującym sposobem spłaty zadłużenia na kredytówce jest kredyt ratalny w karcie. Oferuje go kilka banków, jednak w różnych instytucjach produkty te mają różną konstrukcję. Na przykład w BPH możemy w ten sposób spłacić konkretny większy wydatek. To dobre rozwiązanie dla osób chcących kartą sfinansować np. zakup pralki. Dla tych, którzy chcą pozbyć się zadłużenia, lepsze rozwiązanie ma BGŻ: na raty można rozłożyć całość długu, czy mBank, który umożliwia spłatę do 80 proc. dopuszczalnego limitu na karcie. Banki chętnie na taki układ przystają, a jednocześnie jest to tańsze rozwiązanie od zwykłego kredytu w karcie.