Jeśli sektor bankowy nie wypracuje spójnych rozwiązań dla klientów, to prawdopodobny jest powrót do uregulowania tej kwestii w przepisach.
Nikt nie ma interesu w tym, żeby do tarczy antykryzysowej wpisywać przepisy, które stworzą ustawową możliwość zawieszenia spłaty kredytu w czasie epidemii koronawirusa. Z taką propozycją dwa tygodnie temu wyszedł Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) i spotkała się ona z falą krytyki. Zaproponowane rozwiązanie zakładało, że kredytobiorca mógłby zawiesić płatności kapitału i odsetek. W tym czasie banki i firmy pożyczkowe nie naliczałyby odsetek ani innych opłat, a wszystkie terminy – przede wszystkim harmonogram spłaty – byłyby przedłużone o czas wakacji kredytowych. Przepisy miałyby obowiązywać rok.
– Ten plan upadł. Oznaczałby spore problemy płynnościowe dla banków i dokładanie do obecnego kryzysu ryzyka, że sektor zakręci kurek z finansowaniem gospodarki. Najlepiej gdyby banki przygotowały spójną i jednolitą ofertę wakacji kredytowych dla swoich klientów – mówi nasz informator z kręgów rządowych.

Straszak zostaje

Tyle że sektor takiej oferty wciąż nie ma, a poszczególne podmioty mają bardzo zróżnicowane propozycje dla kredytobiorców.
– Jeśli będzie z tym problem, propozycja UOKiK wróci w zmodyfikowanej wersji. Mogą to być podobne wakacje kredytowe jak w pierwotnie zaproponowanych przepisach, ale nie na rok, tylko trzy miesiące – twierdzi nasz informator i podaje, że takie rozwiązanie jest na stole.
Urząd w odpowiedzi na nasze pytania nie zaprzeczył, że taki przepis może zaproponować.
– Mamy trudny czas epidemii i pracujemy, jak inne instytucje, nad wieloma różnymi rozwiązaniami, służącymi ochronie konkurencji i praw konsumentów. Wspieramy działania prowadzone przez Komisję Nadzoru Finansowego i Związek Banków Polskich, zmierzające do wsparcia, postawionych w trudnej sytuacji życiowej, konsumentów – odpowiedziała na nasze pytania rzecznik prasowy UOKiK Małgorzata Cieloch.
Przyznała, że na bieżąco analizowane są oferowane przez banki rozwiązania i propozycje, w tym te dotyczące możliwości zawieszania spłat kredytów.
– Przyglądamy się im z wielką uwagą, mając nadzieję, iż oferta banków uwzględni przede wszystkim interesy konsumentów. Jednocześnie prosimy, by powstrzymać się od spekulacji, które nie służą ani rynkowi, ani jego uczestnikom. Chętnie opowiemy o propozycjach, a nie o pogłoskach – na to jest jednak za wcześnie – podkreśla Cieloch.
Sprawa wakacji kredytowych jest przedmiotem telekonferencji, które z przedstawicielami banków regularnie organizuje przewodniczący KNF Jacek Jastrzębski.
– Tam padają apele o to, aby banki nie próbowały wykorzystywać sytuacji i zarabiać na zawieszaniu kredytów i oferowały podobne rozwiązania. Tyle że mamy wolny rynek, na którym jest konkurencja i ciężko będzie o to, aby dobrowolnie wszystkie miały taką samą propozycję – mówi nam przedstawiciel sektora bankowego.
W instytucjach odpowiedzialnych za stabilność finansową i w rządzie słyszymy, że temat jest delikatny.
– Rozwiązanie ustawowe to wyjście awaryjne, taki pomysł leży w szufladzie i w każdej chwili może być z niej wyjęty. Tym bardziej, że zobowiązał się do tego prezydent Andrzej Duda. Wszystko zależy de facto od banków, czy ogarną ten temat. Jeśli tak, to pomysł UOKiK będzie nieaktualny. Ludzie dzwonili już do UOKiK i KNF z pretensjami, że nie ma informacji od banków, a na infoliniach nie mogą uzyskać informacji o ofercie – twierdzi nasz rozmówca i zwraca uwagę, że wiele podmiotów możliwość zawieszenia spłaty odsetkowej części raty lub całej raty już ma, a niektóre oferują to dopiero teraz. Różnice dotyczą też długości takiego wsparcia – na trzy lub sześć miesięcy. Wszystko wskazuje, że ustawowe wakacje kredytowe będą swoistym straszakiem.

Standard w ogólnym zarysie

Na kwestię wakacji kredytowych zwracał już uwagę w wywiadzie dla DGP szef KNF. Wskazywał też, że rolą ZBP powinno być wypracowanie „pewnego rodzaju standardu tej oferty”.
– Ważne jest, aby te banki, który zapowiedziały już gotowość do wprowadzenia tego rozwiązania, rzeczywiście w praktyce przyjmowały wnioski i je realizowały. W przeciwnym razie może to podważyć zaufanie do sektora bankowego. Jestem zwolennikiem oddolnych i dobrowolnych inicjatyw sektora, wypracowanych w ramach szerokiego porozumienia – mówił.
KNF nie komentuje pomysłu ustawowego uregulowania takich wakacji, które miałyby trwać trzy miesiące. Jednak przy poprzednim pomyśle urzędu antymonopolowego szef nadzoru zareagował szybko. Na Twitterze napisał: „Propozycję UOKiK (…) traktujemy jako roboczą i wyjściową, która powinna być i jest obecnie przedmiotem opiniowania przez inne instytucje, w tym Urzędu KNF. Analizujemy ją teraz z punktu widzenia odpowiedniego zrównoważenia interesów kredytobiorców dotkniętych skutkami epidemii oraz utrzymania zdolności sektora bankowego do finansowania gospodarki i jego stabilności”. Zostało to powszechnie odebrane jako sprzeciw wobec pomysłu i faktycznie nie został on włączony do tzw. tarczy antykryzysowej.
Sektor bankowy wakacje już oferuje i kredytobiorcy z nich korzystają. Wszystko jednak wskazuje, że nie będzie daleko idącego ujednolicenia tego, jak taka oferta miałaby wyglądać we wszystkich bankach.
– Kilkaset tysięcy osób skorzystało już z przesunięcia spłaty kredytu i kilkadziesiąt tysięcy firm. Jako ZBP w dwóch komunikatach podaliśmy też, jak powinien wyglądać pewien standard związany z takim przesunięciem. Oczywiście wystandaryzowanie takiej oferty jest bardzo trudne, bo banki mają różnych klientów i różne produkty, konkurują ze sobą na rynku – mówi DGP Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP.
Podkreśla, że obecnie banki w dialogu z nadzorem pracują nad tym, aby bez przeszkód można było finansować przedsiębiorców.
– Teraz koncentrujemy się na ułatwieniach związanych z tym, jak powinno wyglądać dalsze kredytowanie gospodarki i wdrażanie rozwiązań pomocowych zapisanych w tarczy antykryzysowej za pośrednictwem takich instrumentów jak gwarancje i poręczenia z BGK, dopłaty do odsetek i inne zapisane tam pomysły. Chodzi też o to, aby banki mogły utrzymać finansowanie wszystkich firm niezależnie od skali prowadzonego biznesu. W przypadku dużych podmiotów potrzebne są jednak rozwiązania ustawowe, aby sektor wiedział, jak oceniać zdolność kredytową danej firmy np. w sytuacji gdy nigdy nie miał z nią relacji. Czekamy też na akty wykonawcze związane z tarczą antykryzysową, aby wiedzieć, jak oferować pomoc tam zapisaną – mówi Pietraszkiewicz.
Rząd zakręcił pożyczkowy kurek
Nikt na razie nie mówi o tym, aby wycofać – zaproponowane przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów i uchwalone już – przepisy, które uderzyły w branżę pożyczkową. Chodzi o ograniczenie tzw. pozaodsetkowych kosztów do 21 proc. dla pożyczek na czas dłuższy niż 30 dni i do 5 proc. dla pożyczek o okresie spłaty krótszym niż 30 dni. Do tej pory limity te wynosiły odpowiednio 55 i 100 proc. i, jak twierdzą firmy z tego sektora, już one powodowały, że biznes ten od czterech lat funkcjonował na granicy rentowności.
Urząd konieczność wprowadzenia takich przepisów uzasadniał potrzebą ochrony konsumentów znajdujących się w trudnej sytuacji przed wpadnięciem w pułapkę zadłużenia. Prezes UOKiK Tomasz Chróstny apelował o społeczną odpowiedzialność firm oferujących „chwilówki” i przestrzegał przed łamaniem przepisów, które może skutkować znaczącymi sankcjami finansowymi – wynoszącymi nawet do 10 proc. rocznego obrotu.
Obecnie epidemia, obok nowych przepisów, już ogranicza możliwości działania branży i dotknęła podmioty, które model biznesowy opierają na pracy doradców w terenie. Firmy ograniczają swoją działalność, wstrzymują akcję pożyczkową i zwalniają pracowników. Kolejne podmioty informują, jak radzą sobie z obecną sytuacją, nie tylko wywołaną koronawirusem, ale także nowymi przepisami, które znalazły się w tzw. tarczy antykryzysowej.
SMS Kredyt pod koniec marca poinformował, że zdecydował o czasowym wstrzymaniu prowadzenia działalności pożyczkowej. Spółka podała, że zmiana limitu pozaodsetkowych kosztów „wpływa negatywnie na możliwość uzyskiwania wystarczających przychodów z udzielanych kredytów konsumenckich, przychodów na pokrycie zwiększonych kosztów ryzyka kredytowego”.
Także YOLO myśli o wstrzymaniu biznesu, a prezes spółki Krzysztof Piwoński w liście do inwestorów napisał, że strategia na lata 2019–2021 będzie musiała zostać przemyślana. Wiele podmiotów albo terminowo nie planuje udzielać nowych pożyczek, albo podaje na stronach internetowych, że nie będzie prowadziło działalności aż do odwołania. Jednocześnie branża ostrzega przed rozwojem szarej strefy pożyczek. Twierdząc, że popyt na finansowanie nie spadnie, a jak nie będzie legalnie działających podmiotów, to pojawią oszuści lub lichwiarze, którzy będą wykorzystywali trudną sytuację finansową konsumentów.
UOKiK uznaje, że przejście ludzi do „pożyczkowego podziemia” jest mało prawdopodobne, a wprost przeciwnie – po obniżeniu kosztów pozaodsetkowych finansowanie może stać się bardziej dostępne.