Połowa mikrofirm, które popadają w długi już w pierwszym roku działalności, to recydywiści, którzy już wcześniej mieli problem z regulowaniem zobowiązań na czas.
Do takich wniosków doszedł Krajowy Rejestr Długów na podstawie analizy danych z własnej bazy. W ciągu ostatniego roku trafiło do niej prawie 800 przedsiębiorstw, które niemal już na starcie – w pierwszych 12 miesiącach działalności – straciły płynność finansową. Według KRD to nie tylko pech, jaki może przytrafić się początkującemu biznesowi. Około 55 proc. z nich to podmioty, które już wcześniej nie płaciły swoich zobowiązań – z tym że pod innym szyldem. Zamknięcie jednej firmy i otwarcie kolejnej traktują jako dobry pomysł na reset.
Prezes KRD Adam Łącki mówi, że właściciele mocno zadłużonych firm, kiedy nikt już nie chce im nic sprzedać, często je likwidują i zakładają nowe, licząc, że pod zmienioną nazwą będą wiarygodne dla kontrahentów. Ale to sposób mało skuteczny, zwłaszcza w mikrofirmach, które są prowadzone przez osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą. To one wiodą prym wśród dłużników „pierwszoroczniaków”. KRD doliczył się 618 takich podmiotów, które powinny w sumie zwrócić partnerom biznesowym 6,7 mln zł. Tuż za nimi są spółki z ograniczoną odpowiedzialnością: jest ich 119 i mają ponad 2 mln zł zaległości.
– W przypadku jednoosobowej działalności gospodarczej numer NIP jest przypisany do nazwiska właściciela, więc tej negatywnej przeszłości nie da się ukryć. Nawet jak się zmieni branżę bądź siedzibę firmy, NIP pozostanie ten sam – zwraca uwagę prezes KRD. Dlatego takie „nowe otwarcie” się nie sprawdzi, o ile ktoś zechce sprawdzić poczatkującego (w teorii) biznesmena.
KRD zbadał też, które branże dziś są objęte największych ryzykiem utraty płynności już w pierwszym roku funkcjonowania. Na pierwszym miejscu jest budowlanka, na drugim handel, trzecie miejsce zajmuje transport. Czyli te same sektory, które przewijają się we wszystkich zestawieniach największego ryzyka w biznesie. Dokładne branie pod lupę początkujących jest tym bardziej uzasadnione, że mniej więcej jedna piąta z nich nie wytrzymuje pierwszych dwóch lat i zwija interes. To wiemy z wielu innych badań, m.in. Eurostatu. Wszystkie wskazują, że pierwsze dwa–trzy lata funkcjonowania firmy to okres dużych napięć w płynności.
Jak dużych – widać to było w analizach sprzed kilku lat, które prowadził rząd. Wskazywały one, że dla najmniejszych przedsiębiorców kluczowy był 24. miesiąc funkcjonowania – moment przejścia na pełną ryczałtową stawkę składki na ZUS. Dla przykładu, w 2014 r. 23 proc. przedsiębiorców, którzy uzyskali przychody poniżej 60 tys. zł w ciągu roku, zakończyło działalność tylko z tego powodu. W efekcie rząd zdecydował się na wprowadzenie kolejnych preferencji dla najmniejszych firm, w tym możliwości obliczania składek w zależności od dochodu.
Z danych, które udostępnił nam KRD, wynika jednak, że nie tylko początki działalności mogą być ryzykowne. Kolejnym punktem zwrotnym w historii firmy jest mniej więcej siódmy–ósmy rok działalności.
– Z naszych danych wynika, że właśnie siedmioletnie podmioty stanowią najliczniejszą grupę dłużników. Tu aż ponad 17,5 tys. przedsiębiorstw ma niespłacone zobowiązania, które wynoszą 450,5 mln zł – mówi Adam Łącki. Dlaczego? Być może to efekt spadku czujności: właściciele firm z kilkuletnią historią są bardziej pewni siebie i przestają sprawdzać kontrahentów.