Głównym tematem podczas podsumowań wyników finansowych sektora bankowego za III kwartał są konsekwencje postanowień TSUE.
Konsumpcyjnych najwięcej / DGP
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał ostatnio dwa orzeczenia o ogromnym znaczeniu dla banków. Głośniejsze dotyczyło kredytów walutowych. Wiadomo, że wyroki w sprawach frankowych na wyniki banków wpłyną negatywnie, ale jeszcze nie wiadomo, jak duży będzie ten wpływ.
Mniej mówiło się o orzeczeniu dotyczącym zwrotu prowizji od spłaconych przed terminem kredytów konsumpcyjnych. A ono odbiło się na rezultatach finansowych banków niemal natychmiast. Wiele wskazuje też, że przełoży się negatywnie na ofertę.
Wyrok TSUE dotyczący pożyczek konsumpcyjnych oznacza, że banki muszą oddawać część prowizji od kredytu, która przypada na czas od momentu przedterminowej spłaty do pierwotnie ustalonego momentu zakończenia umowy. Dotychczas pięć instytucji zaprezentowało wpływ wyroku TSUE na wyniki. Składa się on z dwóch elementów: jeden to rezerwy na zwrot prowizji z przeszłości, drugi – oczekiwany spadek wyniku odsetkowego na przyszłość (odsetkowego, bo prowizje są rozliczane w według tzw. efektywnej stopy procentowej).
W Aliorze w sumie negatywny wpływ orzeczenia TSUE w III kwartale to ponad 100 mln zł (i prawie 80 mln zł szacowane na kolejne trzy miesiące). Santander Bank Polska jeszcze jest w trakcie szacowania wpływu wyroku, ale w wynikach IV kwartału zamierza on uwzględnić rezerwę rzędu 100–150 mln zł. W Millennium i BNP Paribas Bank Polska tylko w minionym kwartale było to ok. 50 mln zł. W mBanku i ING Banku Śląskim – po kilkanaście milionów, z tym że te instytucje podały jedynie wielkość rezerw na kredyty z przeszłości. Według Brunona Bartkiewicza wynik odsetkowy zmniejszy się o kwotę rzędu 30 mln zł rocznie.
W niektórych bankach ubytek wpływów związanych z pożyczkami konsumenckimi sięgnie nawet jedną dziesiątą całkowitych dochodów odsetkowych. Brunon Bartkiewicz mówi wprost: – Przy konieczności zwrotu prowizji wiele modeli biznesowych nie trzyma się kupy.
Dlatego szefowie banków zapowiadają, że rynek pożyczek konsumenckich będzie musiał się zmienić. – Musimy ponownie spojrzeć na algorytmy dotyczące wykorzystania kapitału – mówi Cezary Stypułkowski, szef mBanku. Sugeruje, że chociaż pożyczkodawcy nie mogą pobierać prowizji za wcześniejszą spłatę kredytu, to będą pojawiać się „rozwiązania, które odpowiadają takiej konstrukcji”.
Członek zarządu innego dużego banku widzi sprawę tak: – Tam, gdzie to możliwe, oprocentowanie wzrośnie do maksymalnego poziomu (dziś to 10 proc. – red.). Jeśli założymy, że połowa klientów spłaca kredyty przed terminem, to prowizje i opłaty trzeba będzie podnieść dwukrotnie. Albo jakaś część potencjalnych klientów zostanie odcięta od finansowania.
Mniej jasności jest w sprawie rezerw na kredyty frankowe. Prezesi banków przyznają na ogół, że liczba nowych pozwów ze strony klientów jest wyższa niż w przeszłości. Więcej jest też spraw przegrywanych przez banki. Ale większość finansistów zastrzega, że na razie za wcześnie, by mówić o mocniejszym wpływie na wyniki (choć kilka banków utworzyło w III kwartale dodatkowe rezerwy na sprawy frankowe). Wszyscy czekają na uzgodnienie wspólnej linii banków, audytorów i nadzoru. Niewykluczone, że pod wpływem audytorów banki będą musiały zrobić znaczące odpisy.
– Audytorzy skłaniają się ku konserwatywnemu podejściu. Ich kierunek myślenia to podejście portfelowe, a nie rozpatrywanie poszczególnych przypadków z osobna – mówi Brunon Bartkiewicz. Ten bank jako ostatni dołączył do sprzedających hipoteki walutowe tuż przed kryzysem w 2008 r.; ma ich jedynie ok. 5 tys.
Podejście portfelowe oznacza konieczność oszacowania, jaka część klientów pójdzie do sądów i ma szanse wygrać, oraz zawiązania rezerw na oszacowane w ten sposób straty. ©℗