Banki i firmy pożyczkowe od soboty muszą bezpłatnie poinformować konsumentów, dlaczego odmówiły im kredytu czy pożyczki, np. wskazując na duże limity na karcie kredytowej, zatrudnienie na umowę zlecenie czy nieopłacone rachunki za gaz.

To efekt zmian m.in. w Prawie bankowym wprowadzonych przez wchodzącą właśnie w życie ustawę wdrażającą RODO (przepisy o ochronie danych osobowych) do poszczególnych ustaw.

"Do tej pory klient, który starał się o pożyczkę albo kredyt i dostawał odmowę, mógł tylko spekulować, dlaczego: czy problemem był rodzaj wykonywanej pracy czy może wysokie koszty utrzymania rodziny? Banki - jeśli nawet wyjaśniały swoje decyzje - poprzestawały na ogólnych formułkach. Teraz będzie inaczej" - powiedziała PAP Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon, która zabiegała o wprowadzenie tego przepisu w trakcie prac legislacyjnych nad ustawą.

Jak tłumaczyła, zgodnie z nowymi przepisami banki i instytucje pożyczkowe muszą wskazać, jakie konkretnie informacje o sytuacji zawodowej, finansowej czy rodzinnej klienta zaważyły na negatywnej ocenie. "W przypadku banków z prawa do wyjaśnienia możemy skorzystać także w przypadku decyzji pozytywnej, np. jeśli chcemy dowiedzieć się, dlaczego bank oferuje nam kredyt na takich a nie innych warunkach" - mówiła.

Według nowych przepisów wyjaśnienie oceny zdolności kredytowej dla konsumentów jest bezpłatne i bank nie może pobrać opłaty za realizację takiego wniosku. Jeśli o kredyt lub pożyczkę stara się przedsiębiorca, to bank ma prawo zażądać za udzielenie wyjaśnienia dodatkowej opłaty, przy czym taka opłata musi być „odpowiednia do wysokości kredytu”.

Szymielewicz podkreśla, że zgodne z prawem wyjaśnienie powinno być bardzo konkretne. Bank musi ujawnić, czy w danej sprawie zaważyły nieopłacone na czas rachunki za gaz, czy niestabilne - w jego ocenie - źródło dochodów. Jeśli bank odrzucił wniosek, bo według jego kalkulacji klienta nie stać na spłatę raty w danej wysokości, powinien ujawnić wszystkie dochody i koszty, które wziął pod uwagę.

Prawo do wyjaśnienia ma dwa warianty, w zależności od tego, czy decyzję w sprawie kredytu lub pożyczki podjął człowiek czy też zapadła ona w procesie w pełni zautomatyzowanym. W tym pierwszym przypadku klient ma prawo do wyjaśnienia obejmującego czynniki - w tym jego dane osobowe - które miały wpływ na ocenę zdolności kredytowej.

W drugim przypadku, jeśli decyzja zapadła bez udziału człowieka, klient ma prawo do wyjaśnienia jej podstaw, a dodatkowo - jeśli nie zgadza się z rozstrzygnięciem - do interwencji człowieka. Jeśli jej zażąda, jego wniosek zostanie rozpatrzony ponownie, przy czym tym razem decyzję podejmie człowiek (np. analityk bankowy), nie algorytm. Z tej procedury można skorzystać zarówno w banku, jak i instytucji pożyczkowej.

Jak mówiła Katarzyna Szymielewicz, obecnie podejmowanie decyzji jest w pełni zautomatyzowane przede wszystkim w wypadku małych, szybkich pożyczek. W wypadku większych kredytów - w tym kredytów hipotecznych - decyzje zawsze zapadają przy udziale człowieka, ale analitycy bankowi, oceniając wiarygodność klienta, co do zasady, posiłkują się algorytmami.

Według Fundacji Panoptykon największą zaletą nowej procedury jest to, że klient, któremu odmówiono kredytu, będzie mógł sprawdzić, czy w ocenie jego sytuacji finansowej nie popełniono jakiegoś błędu, np. wykorzystując błędne lub nieaktualne dane.

"W konkretnej sprawie to daje klientowi szansę na jakiś dialog z bankiem, a przynajmniej możliwość zażądania korekty błędnych danych, bo takie prawo wynika z RODO. W dłuższym horyzoncie czasowym i przy większej skali zapytań kierowanych do banków, będziemy też w stanie ocenić, na jakich podstawach banki decydują o przyznaniu albo odmowie kredytu i jakie czynniki rzeczywiście mają dla nich znaczenie. Mamy prawo rozumieć, jak działa rynek i pod tym kątem planować swoje finanse" - mówiła.

Ekspertka fundacji podkreślała też, że pożyczkodawcy nie będą musieli ujawniać algorytmów, które posłużyły do oceny zdolności kredytowej, gdyż stanowią one tajemnicę przedsiębiorstwa.

"Bankowe algorytmy można by porównać do przepisu kulinarnego na wiarygodnego klienta. Tyle, że te bankowe formuły są o wiele bardziej skomplikowane i zmieniają się w czasie. Banki nie ukrywają tego, że wykorzystają sieci neuronowe, a więc uczące się sieci komputerowe, które są zasilane danymi o różnych zachowaniach kredytobiorców" - wyjaśnia Szymielewicz.

Dodała, że "na tej podstawie sieci neuronowe próbują odtworzyć korelacje, prawidłowości w naszym zachowaniu, np. czy istnieje zależność między pracą w danej branży, zawarciem małżeństwa albo rozwodem, narodzinami dziecka, mobilnością czy miejscem zamieszkania a tym, jak klient spłaca kredyt". Zaznaczyła, że takie korelacje, jeśli przejdą test bankowej racjonalności, mogą być wykorzystywane przy ocenie konkretnego klienta.

Ekspertka przypomniała też, że banki - oceniając zdolność i wiarygodność kredytową swoich klientów - mogą sięgać po dane z różnych źródeł. Oprócz informacji z wniosku kredytowego czy historii karty kredytowej, także dane z Biura Informacji Kredytowej, od innych banków i biur rejestrujących dłużników, a nawet z mediów społecznościowych. Zwróciła jednak uwagę, że zbierając i przetwarzając takie dane są ograniczone przepisami o ochronie danych osobowych - a więc muszą być w stanie wykazać ich adekwatność w konkretnej sprawie.

Jeżeli bank nie wyjaśni decyzji kredytowej, klient może skorzystać z różnych ścieżek, w zależności od sytuacji.

"Jeśli bank odmówił nam wyjaśnienia decyzji podjętej automatycznie albo nie zapewnił interwencji ludzkiej, naruszył przepisy RODO. W takiej sytuacji możemy się poskarżyć do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. A jeśli uznamy, że wyjaśnienie czynników, które wpłynęły na ocenę naszej zdolności kredytowej, jest wymijające albo zbyt ogólne, możemy skorzystać z prawa do reklamacji, a - jeśli i to nie zadziała - poskarżyć się do Rzecznika Finansowego, czyli specjalnej instytucji, która została powołana, żeby chronić klientów w relacjach z bankami" - wyjaśniała Katarzyna Szymielewicz. Jak podkreśliła, dla szczególnie zdeterminowanych jest też zawsze droga sądowa.