Przeciętne wynagrodzenie w gospodarce zwiększyło się w ubiegłym roku realnie o 5,3 proc. – podał Główny Urząd Statystyczny. To najlepszy wynik od 10 lat. DGP sprawdził, jak wygląda siła nabywcza naszych zarobków (pod uwagę wzięliśmy wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw) w odniesieniu do artykułów żywnościowych. Chociaż w przypadku zdecydowanej większości z nich dziś możemy sobie pozwolić na więcej niż przed dekadą, to są i takie, których za średnią pensję możemy kupić mniej. To np. drożejące w ostatnich kilkunastu miesiącach ze względu na sytuację na zagranicznych rynkach jaja i masło, ale też… parówki i kaszanka, które zdaniem ekspertów są dziś lepsze niż pod koniec minionej dekady.
Ile można było nabyć produktów za przeciętną pensję netto wypłacaną w sektorze przedsiębiorstw / DGP
Za przeciętną pensję można było nabyć w ubiegłym roku zdecydowanie więcej niż przed 10 laty chleba, ciasta, drobiu, kiełbasy, serów, jabłek, pomidorów. Natomiast było nas stać na mniej wołowiny, parówek, kaszanki, jajek, masła czy ziemniaków. Tak wynika z rachunków DGP w oparciu o poziom płac netto w sektorze przedsiębiorstw w latach 2008 i 2018 oraz na podstawie cen detalicznych poszczególnych produktów żywnościowych zaobserwowanych przez GUS dla tych roczników.
Średnia pensja „wypłacana do ręki” w przedsiębiorstwach pozwoliła w ubiegłym roku kupić o 189 bochenków półkilogramowego chleba pszenno-żytniego zwykłego więcej niż przed dekadą. Kurczaków mogliśmy nabyć o 109 kg więcej, mięsa wieprzowego bez kości o 87 kg, kiełbasy myśliwskiej suchej o 22 kg, sera dojrzewającego gouda o 47 kg. – Wzrost siły nabywczej płac w przypadku m.in. tych produktów związany był z tym, że ich ceny rosły wolniej niż przeciętne wynagrodzenia. Głównie dlatego, że występuje bardzo ostra konkurencja wśród producentów tych artykułów, co mocno ogranicza wzrost ich cen – twierdzi prof. Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Inaczej jest w przypadku wołowiny. Jej ceny rosły szybciej niż pensje. Dlatego za przeciętne wynagrodzenie mogliśmy nabyć np. o 7 kg mięsa wołowego z kością (szponder) mniej niż w 2008 r. Tu ceny są silnie związane z rynkiem międzynarodowym (90 proc. produkcji trafia na eksport), na którym wołowina drożała.
Według prof. Świetlik w związku ze spadkiem produkcji w innych krajach rynek międzynarodowy wywindował też ceny masła. Znaczny wzrost cen jaj był spowodowany zmianą sposobu chowu kur oraz niedawnego skażenia jaj w Holandii, potentata w ich produkcji. Dlatego w ubiegłym roku mogliśmy kupić o 70 kostek 200 g masła mniej niż przed dekadą, oraz o 498 sztuk mniej jajek.
– Spadek siły nabywczej płac w odniesieniu do parówek, salcesonu czy kaszanki związany jest ze zdecydowaną poprawą ich jakości. Bo w ślad za nią gwałtownie wzrósł popyt na te wyroby, co spowodowało wzrost ich cen – uważa prof. Świetlik.
Mniej mogliśmy kupić też ziemniaków (o 30 kg). W latach 2008–2018 ich krajowa produkcja spadła o jedną czwartą. Równocześnie poprawiła się ich jakość. Wzrósł także import (np. młodych zimą), co ma wpływ na średnią cenę tych warzyw w całym roku.