Drastyczne podwyżki cen polis zaczęły niepokoić nie tylko kierowców, ale nawet wzbudziły zainteresowanie UOKiK. Chociaż stawki rosną wolniej niż w latach ubiegłych, to nadal utrzymują się na wysokim poziomie. Czy możemy liczyć, że ten trend się odwróci?

W ostatnich latach ceny polis rosły niezależnie od miejsca zamieszkania kierowców. Na początku tego roku wzrost stawek za ubezpieczenia komunikacyjne wyhamował: średnia kwota OC wynosiła około 1032 złotych, czyli była wyższa o około 5 złotych niż w roku ubiegłym. Dotychczas podwyżki były bardziej dotkliwe: najgorszy był pod tym względem rok 2016, kiedy średni wzrost składek sięgał 50 procent i dotyczył wszystkich kierowców bez wyjątku. Nawet tych, którzy mogli pochwalić się kilkunastoletnim doświadczeniem i bezwypadkową jazdą. Wystarczyło, że doprowadzili do choć jednej stłuczki, w takiej sytuacji cena OC mogła wzrosnąć nawet o 100 procent.

Problemem podwyżek ostatecznie zajął się nawet UOKiK, który sprawdził czy nie były one spowodowane zmową cenową. Urząd sprawdził działania 27 podmiotów oferujących ubezpieczenia komunikacyjne i konsultował się z regulatorami rynku, w tym z Rzecznikiem Finansowym i Komisją Nadzoru Finansowego. Analiza UOKiK nie wykazała jednak, aby nielegalne działania były odpowiedzialne za dynamiczny wzrost stawek.

Jak wskazuje dr Renata Pajewska – Kwaśny z Katedry Ryzyka i Ubezpieczeń SGH, wnioski UOKiK nikogo nie zaskoczyły:

Jeśli chodzi o stanowisko UOKiK i uznanie, że nie było zmowy cenowej – to było do przewidzenia. Wnikliwi analitycy sytuacji na rynku doskonale zdają sobie sprawę, że ostatnie ponad 10 lat były dla ubezpieczycieli komunikacyjnych dość trudne. Na przełomie ostatnich dziesięcioleci nastąpiła istotna kumulacja niekorzystnych zjawisk, jeżeli chodzi o strategię działania w zakresie wypłat odszkodowań i świadczeń.

Jaki jest więc powód tak drastycznych podwyżek? Przyczyn tego stanu rzeczy jest co najmniej kilka. Po pierwsze, sektor notuje z tytułu ubezpieczeń OC, z wyjątkiem ubiegłego roku, ogromne straty. W roku 2016 wynosiły one ponad miliard złotych. Wynikało to przede wszystkim z dużej konkurencji na rynku, co powodowało, że utrzymywano zaniżone ceny. Ostatecznie, zdecydowano się na znaczne podwyżki, a wartość pobranych składek zwiększyła się prawie o 25 procent.

Według Urszuli Pazio - Hrapkowicz, Dyrektor Operacyjnej w firmie Rankomat.pl, na podwyżki cen OC wpływ mają głównie rosnące koszty działalności ubezpieczeniowej, takie jak: korzystne dla konsumentów wyroki sądowe, czynniki ekonomiczne (np. wzrost cen usług medycznych i naprawczych czy koszt części) oraz konkurencja, której wynikiem była wojna cenowa.

Niektórzy twierdzili, że w nieznacznym stopniu na sytuację sektora wpłynie również podatek bankowy. Ubezpieczyciele, których wartość aktywów przekracza 2 miliardy złotych, od 2016 roku płacą podatek w wysokości 0,44 procenta ich wartości. W pierwszym roku obowiązywania ustawy, instytucje (także te, które nie zostały obciążone nowym podatkiem) zdecydowały się na podwyżki składek także z tego tytułu.

Warto podkreślić, że tylko największe firmy ubezpieczeniowe zostały obciążone tą daniną. Jak wynika z naszych raportów, druga połowa 2016 roku obfitowała w największe podwyżki cen polis komunikacyjnych. Podatek bankowy był więc dla największych graczy na rynku, jak Ergo Hestia, PZU czy Warta, jednym z bodźców do podniesienia cen ubezpieczeń. Należy bowiem pamiętać, że zbiegło się to w czasie z pogarszają sytuacją na rynku. Mam tu na myśli spadającą rentowność segmentu ubezpieczeń komunikacyjnych. Co warte podkreślenia, w ślad za największymi towarzystwami poszły także i te mniejsze. Na podniesienie cen zdecydowały się wówczas wszystkie TU – mówi Przemysław Pepla z porównywarki mfind.
Jednak jak wskazuje raport NIK, nowa opłata nie wpłynęła na płynność finansową branży. Wnioski Najwyższej Izby Kontroli popierają eksperci, którzy wskazują, że podatek bankowy nie miał wpływu na wzrost cen.

Podatek od aktywów płaci zaledwie kilka zakładów ubezpieczeń z działu II, a ubezpieczenia komunikacyjne oferowane są przez prawie trzydziestu ubezpieczycieli, tak więc nie wiązałabym mocno ze sobą tych dwóch faktów – stwierdza dr Pajewska – Kwaśny.

Podobnego zdania jest Urszula Pazio- Hrapkowicz:
Wzrostu cen OC nie można bezpośrednio wiązać z wprowadzeniem podatku bankowego, ponieważ składki rosły już od 2015 roku. Podwyżki wynikały głównie z niekorzystnych wyników finansowych na rynku OC.

W czym zatem powinniśmy upatrywać wzrostu cen? Przede wszystkim w coraz wyższych kwotach wypłacanych świadczeń. Sądy wydają bowiem korzystniejsze wyroki dla poszkodowanych. W ostatnich latach, sądy zobowiązały ubezpieczycieli, m.in. do pokrywania kosztów wynajmu pojazdu zastępczego czy kupna oryginalnych części samochodowych, nawet jeśli były dostępne tańsze zamienniki. Decyzje sądów znajdują odzwierciedlenie w wynikach sektora – dominującą pozycję stanowią koszty związane z wypłatą odszkodowań i świadczeń. W ubiegłym roku wzrosły prawie o 9 procent w porównaniu do roku 2016 i sięgały około 40 miliardów, z czego prawie połowę wynosiły koszty II działu, które są związane z ubezpieczeniem mienia (w tym samochodów) i odpowiedzialnością cywilną kierowców.

Nowelizacja kodeksu cywilnego, wyroki sądów w kwestii wysokich zadośćuczynień z tytułu szkód w zakresie odpowiedzialności cywilnej oraz stale utrzymująca się niekorzystna struktura wiekowa pojazdów zarejestrowanych w Polsce (przeciętny wiek samochodu to 12 lat) powodują, że wypadków jest dużo i koszty odszkodowań i świadczeń są coraz wyższe - dodaje dr Pajewska - Kwaśny.

Wyzwaniem dla ubezpieczycieli może okazać się także bezprecedensowa uchwała Sądu Najwyższego z marca bieżącego roku. Bliski osoby, która w następstwie wypadku znalazła się w stanie wegetatywnym, będzie mógł się domagać odszkodowania za cierpienie i przeżytą traumę. Dotychczas, na wypłatę zadośćuczynienia mogły liczyć te osoby, których bliski zmarł w następstwie wypadku, nieważne czy było to zdarzenie drogowe, błąd medyczny czy wypadek w pracy. W kodeksie cywilnym nie znajdziemy bowiem żadnego przepisu gwarantującego prawa do zabezpieczenia osobom, których najbliżsi owszem przeżyli wypadek, ale doznali tak poważnych obrażeń, że znajdują się w stanie wegetatywnym i potrzebują całodobowej opieki.

Zapytanie w tej kwestii do Sądu Najwyższego skierował w ubiegłym roku Rzecznik Finansowy. Domagał się odpowiedzi na pytanie, czy bliscy osób poszkodowanych mogą domagać się zadośćuczynienia od ubezpieczycieli sprawcy wypadku.

Co to oznacza dla sektora ubezpieczeniowego? Co najmniej kilkukrotny wzrost kosztów związanych z wypłatą odszkodowań (według GUS w wypadkach ginie około 3 tysięcy osób rocznie, a ponad 12 tysięcy znajduje się w ich następstwie w stanie ciężkim). Konieczność wypłaty wielomilionowych odszkodowań z pewnością uderzy w ubezpieczycieli, dlatego najpewniej przerzucą oni dodatkowe koszty na kierowców. Prawdopodobnie powinniśmy spodziewać się kolejnych podwyżek.

Innego zdania są eksperci. Według nich, sytuacja na rynku ubezpieczeń komunikacyjnych wskazuje na to, że następuje spowolnienie wzrostu cen polis OC. Dotychczasowy trend najpewniej się więc odwróci.

Chyba nie należy spodziewać się kolejnego wzrostu cen polis. W ostatnich latach tempo wzrostu wartości zbieranej składki w ubezpieczeniach komunikacyjnych było kilkakrotnie wyższe aniżeli tempo wzrostu wartości wypłacanych odszkodowań. Dzięki temu wynik techniczny w zakresie ubezpieczeń komunikacyjnych znacząco się poprawił i ma wartość dodatnią w skali całego rynku. Stan ten nastąpił po raz pierwszy od wielu, wielu lat, co oznacza, że nie należy oczekiwać weryfikacji strategii cenowej zakładów ubezpieczeń i zauważony lekki spadek powinien być zapowiedzią stabilizacji na rynku – twierdzi dr Pajewska - Kwaśny

Podobnego zdania jest Przemysław Pepla: Obecnie sytuacja się już ustabilizowała i po gwałtownym wzroście cen z przełomu 2016 i 2017 roku, odnotowujemy już spadek średnich cen ubezpieczeń OC.

Wojna cenowa sprzed kilku lat była niewątpliwie złym zjawiskiem, jeśli chodzi o jej wpływ na kondycję sektora ubezpieczeniowego, a wynikała głównie z samonapędzającego się mechanizmu służącego pozyskaniu klienta. Mam nadzieję, że zakłady ubezpieczeń wyciągnęły sporo wniosków z tej długiej lekcji. Nieuchronnie nadchodzą czasy, kiedy klient coraz więcej uwagi będzie przywiązywał nie do ceny, ale i do jakości usługi ubezpieczeniowej, a ta musi kosztować – puentuje dr Renata Pajewska – Kwaśny.