Czy nieprecyzyjne postanowienie umowne w kontrakcie między bankiem i konsumentem musi doprowadzić do poszkodowania tego drugiego, by zostało uznane za niedozwolone? A może do zakwestionowania części umowy wystarczy to, że obowiązki kredytodawcy są ujęte w trudny do zweryfikowania sposób? Na te pytania odpowie w ciągu kilku miesięcy Sąd Najwyższy. Wniosek do niego o podjęcie uchwały złożyła w poniedziałek Aleksandra Wiktorow, rzecznik finansowy.
FINANSE
– Z analizy orzecznictwa wynika, że część sądów uznaje, iż wystarczające dla oceny w kontroli incydentalnej (czyli dotyczącej indywidualnej sprawy konkretnego klienta), czy umowa zawiera nieuczciwe postanowienie, są treść oraz okoliczności jej zawarcia. Natomiast druga część sądów przyjmuje, że decydujące znaczenie ma to, czy sporne postanowienie w praktyce wykonywane było w sposób nieuczciwy, a więc na niekorzyść konsumenta – wyjaśnia Wiktorow. Sprawa ma szczególne znaczenie dla osób, które zaciągnęły kredyty denominowane we franku szwajcarskim. To głównie oni kwestionują w ostatnim czasie wiele elementów w zawartych przed laty kontraktach.
Chodzi na przykład o postanowienia dotyczące ustalania wysokości oprocentowania. Wiele umów przewiduje dużą dowolność działań korporacji w ocenie, ile odsetek jej się należy. Niektórzy sędziowie uważają, że takie nieprecyzyjne klauzule mogące doprowadzić do poszkodowania kredytobiorcy są bezskuteczne. Ale byli też tacy, którzy wymagali od klientów wykazania poniesionej szkody. To zaś najczęściej wiązało się z dużymi niedogodnościami dla konsumentów, którzy najczęściej zatrudniali specjalistę potrafiącego obliczyć różnicę między zapłaconymi odsetkami a tymi rzeczywiście należnymi.
Bartosz Wyżykowski, radca prawny w Biurze Rzecznika Finansowego, uważa, że do uznania klauzuli za abuzywną powinien wystarczyć sam fakt, że nieprecyzyjne postanowienie znajduje się w umowie.
– Uzależnianie w kontroli incydentalnej uznania nieuczciwości danego postanowienia umownego od sposobu jego wykonywania przez przedsiębiorcę wydaje się niezasadne. Prowadziłoby to do sytuacji, w których w jednym okresie kwestionowane postanowienie można by uznać za abuzywne, w innym zaś już nie – argumentuje.
Inaczej mówiąc, mogłoby się okazać, że osoba A, która skierowałaby sprawę do sądu w kwietniu – przegrała, a ta, która zdecydowała się pozwać bank w maju – wygrała. Mimo że obie umowy są identyczne. Dla przeciętnego konsumenta takie podejście mogłoby być niezrozumiałe.
Uchwała SN powinna mieć znaczenie również dla pozostałych kredytobiorców. Sformułowane przez rzecznika pytanie jest bowiem na tyle ogólne, że konsekwencje orzeczenia będzie należało uznać za dotyczące ogółu osób zapożyczonych w bankach.