Prezes Jarosław Kaczyński wyklucza ustawowe rozwiązanie kwestii denominowanych kredytów walutowych. Akcjonariusze giełdowych banków zadowoleni.
Frankowicze powinni wziąć sprawy we własne ręce i zacząć walczyć w sądach – uważa Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości. – Prezydent i rząd są w sytuacji, która jest zdeterminowana w wielkiej mierze uwarunkowaniami ekonomicznymi. Rząd nie może podejmować działań, które doprowadzą do np. zachwiania systemu bankowego, bo to byłby straszny cios we wszystkich obywateli, także tych, którzy mają kredyty we frankach. Tego żaden odpowiedzialny rząd nie może zrobić – tłumaczył w piątek w radiowych „Sygnałach Dnia”.
Jego wypowiedź doprowadziła do mocnych wzrostów notowań akcji banków. Indeks WIG-Banki urósł o 2,6 proc., sięgając 7305,42 pkt. To najwyższy poziom od ponad półtora roku (niewiele wcześniej Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie). Kurs Getin Noble Banku – uznawanego za najbardziej zagrożony w przypadku ustawowego przewalutowania po kursie odbiegającym od rynkowego – poszedł w górę o 17,3 proc. Drugi pod względem „wrażliwości na franki” Bank Millennium poszybował o 12,1 proc.
Kredyty walutowe ciążyły notowaniom banków / Dziennik Gazeta Prawna
Banki zyskały na wartości, bo deklaracja Kaczyńskiego została uznana za zamknięcie dyskusji w sprawie ustawowego rozwiązania problemu kredytów walutowych. Taką ustawę zapowiadał przed wyborami obecny prezydent Andrzej Duda. W styczniu ubiegłego roku przedstawiciele jego kancelarii przedstawili projekt przewalutowania kredytów frankowych po tzw. kursie sprawiedliwym. Był on jednak krytykowany – przez ekspertów rynku bankowego, ale także Komisję Nadzoru Finansowego i Narodowy Bank Polski. Szacowano, że jego koszt dla sektora bankowego może sięgnąć kilkudziesięciu miliardów złotych i zakończyć się nawet bankructwami niektórych instytucji mocno zaangażowanych w kredyty frankowe.
W minionym tygodniu specjalna podkomisja rozpoczęła w Sejmie prace nad trzema projektami dotyczącymi kredytów walutowych. Kukiz’15 proponuje przewalutowanie po kursie z dnia wypłaty kredytu. Platforma Obywatelska chce, by stratami związanymi ze wzrostem kursu banki i kredytobiorcy podzielili się po połowie. Propozycja prezydenta Dudy dotyczy nie przewalutowania, lecz zwrotu przez banki nadmiernych spreadów – dochodów pobieranych przy okazji wymiany walut.
Na tym posiedzeniu przeciwko ustawowemu przewalutowaniu kredytów wypowiadali się przedstawiciele NBP, KNF, a także resortu finansów. – Nasze stanowisko pokrywa się ze stanowiskiem Komitetu Stabilności Finansowej, które mówi, że jakiekolwiek rozwiązania skutkujące powszechnym przewalutowaniem nie są właściwie – podkreślał Piotr Nowak, wiceminister finansów.
Reprezentanci organów państwa zajmujących się sektorem finansowym w trakcie posiedzenia podkomisji opowiadali się za negocjacjami na linii klienci – banki. Jarosław Kaczyński jest za dochodzeniem praw w sądach. – W procesach to na pewno będzie trwało, można uzyskać różnego rodzaju rekompensaty – mówił w Polskim Radiu. Według niego dzięki temu koszty dla sektora bankowego będą bardziej rozłożone w czasie. – Z różnych względów to będzie nieporównanie łatwiejsze także dla międzynarodowego świata finansowego. Z tym także musimy się liczyć – zaznaczył.
Nie ma jednak pewności, czy wypowiedź prezesa PiS faktycznie zamyka sprawę. – Nie tak należy interpretować słowa Jarosława Kaczyńskiego o frankowiczach. Powiedział, że dzisiaj jest możliwa taka droga. Wiemy, że wiele osób idąc do sądu, mając poczucie krzywdy ze strony banków, wygrywa w sądach – komentował w RMF FM Jarosław Sellin, poseł PiS i wiceminister kultury. – Jest inicjatywa prezesa NBP, który za dwa tygodnie ma jakieś nowe propozycje w tej sprawie złożyć, więc myślę, że legislacyjnie też tę sprawę będziemy rozwiązywać – stwierdził Sellin. Nie wyjaśnił, na czym ma polegać inicjatywa banku centralnego.
W dotyczących kredytów walutowych rekomendacjach Komitetu Stabilności Finansowej wskazano możliwość rozszerzenia działalności Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Na początku ubiegłego roku banki wpłaciły do niego 600 mln zł. Obecnie FWK jest wykorzystywany w niewielkim stopniu – dotychczas skorzystało z niego ok. 400 klientów. Osoby, które nie są w stanie spłacać kredytów, np. w związku z utratą pracy, mogą przez rok być zastępowane przez FWK w obsłudze zadłużenia (później jednak muszą zwrócić pomoc). Według KSF fundusz powinien służyć pomocą w restrukturyzacji zadłużenia. Oznacza to przykładowo, że właśnie z FWK pokrywano by kwotę, o jaką bank umorzyłby część kredytu osoby, która decydowałaby się na przewalutowanie.
– Byłbym zwolennikiem tego, aby fundusz był zdecydowanie wzmocniony kapitałowo, żeby banki zapłaciły trzy, cztery razy więcej do tego funduszu – mówił w piątek wicepremier Mateusz Morawiecki. – Byłbym za tym, żeby ten fundusz był co najmniej paromiliardowy – stwierdził.
Od momentu, w którym udzielano najwięcej kredytów frankowych, kurs szwajcarskiej waluty do złotego poszedł w górę dwukrotnie. Oznacza to, że wielu klientów jest winnych bankom więcej niż od nich pożyczyli. Mimo to kredyty te są wciąż spłacane stosunkowo dobrze (udział należności nieregularnych jest niewiele wyższy niż w przypadku kredytów złotowych). Niedużo osób korzysta też z instrumentów pomocowych, jakie oferują banki. Mówił o tym w trakcie obrad podkomisji Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. – W 2016 roku było 3376 przypadków indywidualnych restrukturyzacji kredytów walutowych w 10 największych bankach – informował szef bankowej organizacji.
– Dopóki są na stole rozwiązania o charakterze ustawowym, negocjacji nie podejmuje ani żaden klient, ani banki. Ten proces trzeba w jakiś sposób uporządkować. Każdy racjonalnie myślący człowiek jeśli jest informowany, że może dostać pieniądze dzięki rozwiązaniom o charakterze ustawowym, nie będzie wchodził w długotrwałe negocjacje z drugą stroną – mówił w trakcie posiedzenia podkomisji „frankowej” Jacek Bartkiewicz, członek zarządu NBP.