Spółdzielnia pracownicza chwyta się wszelkich możliwości, ale szanse ocalenia zakładu przed likwidacją wydają się znikome.
Górnicy z Makoszów postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i nie dopuścić do zamknięcia kopalni zatrudniającej ok. 1360 osób. Jak już pisaliśmy w DGP, na Makoszowy może znaleźć się kupiec, jeśli firma Sunningwell Marka Frydrycha kupiłaby od francuskiej Engie elektrownię w Połańcu. Jednak póki nie ma decyzji, górnicy szukają alternatywnych rozwiązań.
– Pan Frydrych współpracuje z chińskimi firmami. Może więc udałoby się nawiązać z nimi współpracę przy budowie w sąsiedztwie naszej kopalni zakładu do chemicznej przeróbki węgla – zastanawia się Marek Jóźwiak, przedstawiciel nowo powstałej spółdzielni pracowniczej. Koszt takiej instalacji, w zależności od finalnego produktu, jaki miałby w niej powstawać, waha się od 1,5 do 3 mld zł. Najpierw jednak kopalnia musiałaby „wyjść” ze Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK), gdzie trafiła w 2015 r. W ciągu półtora roku powinna zostać przez SRK zlikwidowana. Obecnie bowiem korzysta z dopłat do strat produkcyjnych, pomocy publicznej dopuszczanej w UE tylko dla zakładów, które będą zamknięte do 2018 r.
Wartość pomocy publicznej dla Makoszów na koniec tego roku sięgnie 265 mln zł, nie licząc odsetek, podczas gdy wartość majątku szacowana jest na ok. 300 mln zł, a niezbędne inwestycje pod ziemią to przynajmniej 50 mln zł. Ostatnia próba sprzedaży kopalni w przetargu zakończyła się fiaskiem.
– Chcemy zwrócić się o pomoc do wicepremiera Mateusza Morawieckiego i środki z Polskiego Funduszu Rozwoju. Minister był niedawno w Zabrzu w Instytucie Chemicznej Przeróbki Węgla, więc temat zna – ocenia Jóźwiak.
Górnicy nawiązali też ponownie kontakt z PGE, z którą rok temu SRK podpisała list intencyjny w sprawie ewentualnego nabycia zakładu przez energetyczny koncern. – Na razie jednak było to tylko spotkanie informacyjne – zastrzega Artur Banisz, szef „Solidarności” w Makoszowach.
I Banisz, i Jóźwiak przekonują, że kopalnia radzi sobie coraz lepiej, obniża koszty wydobycia, uzyskuje lepsze ceny sprzedaży, a także wyprzedaje zwały. Z nieoficjalnych informacji wynika, że część paliwa od Makoszów kupuje Polska Grupa Górnicza, do której kopalnia przy tworzeniu PGG już się nie zmieściła.
– Musimy się spotkać z ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim i przekonać go do naszych działań. Nie możemy dopuścić do tego, by ostatnia kopalnia w Zabrzu i tak naprawdę ostatni tak duży zakład przemysłowy w naszym mieście został zamknięty – przekonuje Jóźwiak.
– We wrześniu kopalnia sprzedała 76 tys. t węgla. W październiku już ponad 127 tys. t. Jeśli nie będzie się nam zabierać odbiorców, to naprawdę sobie poradzimy. Nowe kontrakty zawieramy już po 216 zł za tonę, a nie po ok. 200 jak dotychczas – dodaje Banisz.
Tyle tylko, że w resorcie energii słyszymy nieoficjalnie, że decyzje w sprawie Makoszów, a konkretnie ich likwidacji, już zapadły. – Sytuacja kopalni była dokładnie analizowana. Tam realne zasoby węgla wystarczą na pięć–siedem lat. Dzisiaj koszt wydobycia tony węgla to ok. 440 zł i jednak należy się spodziewać decyzji o likwidacji – nie ukrywa w rozmowie z DGP senator Wojciech Piecha z PiS, członek parlamentarnego zespołu ds. górnictwa. – Zarówno projekt znalezienia inwestora dla kopalni, jak i budowa tam instalacji do przeróbki chemicznej węgla są, w mojej opinii, nierealne – dodaje. Tłumaczy, że przy wysokich kosztach wydobycia węgla jego gazyfikacja nie jest opłacalna – dlatego takich instalacji w Polsce nadal nie ma. Przekonuje, że rząd ma plan dla polskiego górnictwa.
W ubiegłym tygodniu minister energii Krzysztof Tchórzewski dał jasno do zrozumienia na spotkaniu ze związkami zawodowymi, że nie ma możliwości zmiany decyzji dotyczącej likwidacji kopalni Krupiński (z Jastrzębskiej Spółki Węglowej) w 2017 r.
– Decyzji o zamknięciu kopalń w 2017 r. będzie więcej. Chodzi m.in. o kopalnie Sośnica i Makoszowy, ważą się też losy kopalni Halemba – przyznaje senator Piecha.
DGP ujawnił niedawno, że PGG chciałaby pozbyć się nierentownych zakładów Sośnica i Halemba-Wirek, których łączne straty roczne to ok. 300 mln zł. Spółka jednak na razie nie podjęła żadnych decyzji w tej sprawie. Z kolei w Katowickim Holdingu Węglowym do zamknięcia szykowane są kopalnie Wieczorek i Wujek z ruchem Śląsk (Wujek ma zostać kopalnią muzealno-badawczą). Złoża węgla z tych kopalń wybrałaby kopalnia Murcki-Staszic. Ostatecznych decyzji w sprawie przyszłości KHW należy się spodziewać pod koniec listopada lub na początku grudnia.
Chińczyk i Australijczyk zbudują kopalnię
Prairie Mining, która chce budować na Lubelszczyźnie kopalnię węgla kamiennego Jan Karski, poinformowała wczoraj o podpisaniu umowy o strategicznej współpracy z China Coal. To drugi co do wielkości w Państwie Środka koncern górniczy, zatrudniający 110 tys. ludzi, produkujący 166 mln ton węgla i zarządzający aktywami wartymi 50 mld dolarów. Ich spółka CC5C specjalizuje się w drążeniu szybów. Do połowy 2017 r. ma powstać studium wykonalności, które będzie podstawą do pozyskania finansowania i rozpoczęcia budowy zakładu. – Już w 2014 r. rozpoczęliśmy rozmowy na temat współpracy z China Coal – przyznaje Ben Stoikovich, prezes Prairie Mining. – W połowie przyszłego roku planujemy złożenie wniosku o wydanie koncesji wydobywczej – zapowiada Mirosław Taras, wiceprezes PD Co, spółki należącej do Prairie. – Projekt jest zarządzany przez doświadczonych ekspertów Prairie. Połączenie ich wiedzy z doświadczeniem naszego zespołu sprawi, że powstanie zakład o wysokiej wydajności i niskich kosztach wydobycia – mówi Sang Hua, zastępca dyrektora CC5C.