Zatrudniająca prawie 40 tys. osób Polska Grupa Górnicza (PGG) ma pieniądze na wypłaty i czternastki w najbliższych miesiącach, ale potem potrzebuje pomocy PFR i państwowych dotacji

– PGG musi przeżyć, aż dostanie pieniądze z PFR-u i aż zostanie podpisana umowa społeczna oraz zacznie się subsydiowanie od państwa. To są dwa warunki, żeby spółka mogła przetrwać. PGG musi dostać jedną i drugą kroplówkę – powiedział dziennikarzom Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności, przed rozpoczęciem wczorajszego spotkania z przedstawicielami resortu aktywów państwowych w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. – Do tego czasu – wyjaśniał związkowiec – jest gwarancja, że energetyka zapłaci i odbierze zakontraktowany węgiel. – Są pewne rozłożone na miesiące odbiory i dalsze negocjacje trwają, więc na bieżące spłaty i funkcjonowanie spółki jest – zaznaczył. Pytany o sytuację w PGG, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz odparł, iż są sygnały, że do marca–kwietnia wystarczy w spółce pieniędzy. W zeszłym tygodniu szef Sierpnia 80 Bogusław Ziętek alarmował, że w PGG nie ma już pieniędzy na wypłatę lutowej czternastki ani marcowych wynagrodzeń, czemu spółka zaprzeczyła.
Szef górniczej spółki Tomasz Rogala pod koniec ubiegłego roku informował, że strata po trzech kwartałach 2020 r. wyniosła ok. 2 mld zł i można się spodziewać, że na koniec roku będzie na podobnym poziomie. Jeszcze w lipcu spółka wystąpiła do Polskiego Funduszu Rozwoju o wsparcie finansowe – zwrotne i bezzwrotne w wysokości 1,75 mld zł. PFR wyjaśnił wczoraj DGP, że przekazał listę szczegółowych pytań do planu finansowego PGG i trwa wymiana informacji oraz proces badania wniosku. Zdaniem Hutka PFR czeka na zgodę Unii na zasady dużej tarczy antycovidowej, a zdaniem Kolorza „prawdopodobnie” na rozpoczęcie notyfikacji umowy społecznej w Komisji Europejskiej, żeby „PGG miała z czego zwrócić zwrotną część pomocy”.
Wczorajsze spotkanie w Katowicach dotyczyło właśnie umowy społecznej pomiędzy związkami i rządem w sprawie warunków wygaszania górnictwa. Według wrześniowego porozumienia ostatnia kopalnia w Polsce ma być zamknięta w 2049 r., a do czasu zakończenia wydobycia spółki eksploatujące węgiel energetyczny, w tym największa PGG, a także Węglokoks i Tauron Wydobycie, mają otrzymywać dotacje od państwa. Na taką pomoc musi się jednak zgodzić Bruksela. Dopiero wtedy będą mogły ruszyć dopłaty.
Tydzień temu przedstawiciele załóg górniczych przekazali resortowi aktywów państwowych swój projekt umowy, bo na spotkaniu 13 stycznia zdecydowanie odrzucili propozycję rządową, nazywając ją „kpiną ze Śląska”. Teraz to ich projekt jest przedmiotem negocjacji z rządem – poinformował dziennikarzy przed rozpoczęciem wczorajszego spotkania Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych i pełnomocnik rządu ds. transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego. Związkowy projekt przewiduje m.in. odprawy w wysokości 120 tys. dla górników, dla których nie będzie pracy, nawet czteroletnie urlopy górnicze z 80-proc. wynagrodzeniem oraz powołanie śląskiego funduszu rozwoju, który miałby zgarnąć 70 proc. puli Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.
– To jest ten projekt, który jest wyjściowy. Oczywiście mamy też nasz projekt i będziemy rozmawiać na temat szczegółowych zapisów – zastrzegł Soboń. Z kolei zdaniem Dominika Kolorza do zmiany w związkowym projekcie jest co najwyżej „parę przecinków i kropek”. Wiceminister Soboń zapowiedział, że ze względu na wielość kwestii w umowie, m.in. związanych z samą pomocą publiczną dla górnictwa oraz z transformacją całego województwa śląskiego, rozmowy będą kontynuowane i będą do nich dołączać szefowie innych resortów. Nie wykluczył jednak ukończenia pracy nad dokumentem do połowy lutego, jak było zapowiedziane wcześniej. Według tego planu notyfikacja pomocy publicznej w Brukseli miałaby się rozpocząć w marcu.
Związkowcy nadal natomiast pracują nad kluczowym elementem umowy społecznej, jakim jest sam mechanizm dotowania wydobycia. Kolorz przyznał, że w tej chwili jest on dopiero „w zarysach”. – To będą najtrudniejsze rozmowy – zapowiedział. Tymczasem to właśnie na ten element umowy musi wyrazić zgodę Bruksela – bez niej nie ruszą dopłaty, które mają być kroplówką dla sektora do czasu wygaszenia górnictwa węgla kamiennego w Polsce.