Stawki za energię płacone przez kilkanaście milionów gospodarstw domowych dopiero co spadły, ale już idzie kolejna obniżka. Od 1 lipca ceny ustalane przez Urząd Regulacji Energetyki stopniały do poziomu z 2011 r., a niewykluczone, że od 1 stycznia 2014 r. za energię płacić będziemy tyle, ile w 2010 r.
Ceny prądu nie rosną od 2012 roku / Dziennik Gazeta Prawna

Kierowany przez Marka Woszczyka urząd stawia jeden warunek: ceny prądu w hurcie będą spadać. I tak jest. W ciągu ostatnich miesięcy o ok. 25 proc. I choć ostatnio doszło do niewielkiego odbicia, nawet wytwórcy prądu spodziewają się dalszej redukcji.

Enea, do której należy najpotężniejsza elektrownia na węgiel kamienny w Kozienicach, podała, że stawki, po których sprzedaje energię z dostawą, w 2014 r. obniżyły się do 155–165 zł za MWh z poziomu 180–190 zł w 2013 r. – Przestrzeń do obniżki cen energii jest zawsze – kwituje Marek Woszczyk, prezes URE.

O co idzie gra? Dzisiaj przeciętna rodzina płaci za prąd ok. 150 zł miesięcznie, ale połowa faktury to opłaty za dostarczenie energii. Ostatnia obniżka średnio o 4,25 proc. pozwoli przez pół roku zaoszczędzić ok. 19 zł. Dobre i to. Utrzymywanie stawek za energię na najniższym możliwym poziomie to dziś priorytet rządu, który w pamięci ma ubiegłoroczny upadek gabinetu w Bułgarii z powodu wysokich rachunków za energię elektryczną.

– Jeśli ceny energii na rynku hurtowym w drugim półroczu będą niższe niż w pierwszym, obniżka taryf dla gospodarstw domowych jest wielce prawdopodobna – usłyszeliśmy w Urzędzie Regulacji Energetyki. Kierujący instytucją Marek Woszczyk przebywa od dziś na urlopie, ale sytuację bacznie monitorują urzędnicy regulatora, który wciąż ma prawo ustalania cen prądu w taryfie G. To najpopularniejsza taryfa, w jakiej najwięksi sprzedawcy dostarczają energię elektryczną dla kilkunastu milionów gospodarstw domowych.
Wprawdzie średnia cena sprzedaży megawatogodziny (MWh) na Towarowej Giełdzie Energii w lipcu nieznacznie wzrosła do 158 zł, ale zdaniem ekspertów to efekt głównie większego zapotrzebowania na energię wywołanego upałami. Nawet jeśli niewielkie wzrosty się utrzymają, to zdaniem Kamila Kliszcza, analityka DI BRE, dla ustalenia wysokości taryfy G większe znaczenie będą miały ceny, po jakich koncerny kontraktują dziś energię na 2014 r. Stawki w transakcjach dokonywanych również poza giełdą poleciały na łeb na szyję.
Enea, trzeci pod względem wielkości w Polsce koncern, podała, że ceny transakcji sprzedaży energii na 2014 r. spadły w porównaniu z 2013 r. ze 180–190 zł za 1 MWh do zaledwie 165 zł za 1 MWh, czyli aż o kilkanaście procent. Umowy hedgingowe Enei po niższych cenach objęły już ponad połowę produkcji poznańskiego koncernu.
– Argumenty za obniżeniem taryfy G są, pytanie, o jak dużo – zastanawia się Kamil Kliszcz. Jego zdaniem ostateczny wpływ na wysokość stawek płaconych przez Kowalskiego będzie miał kształt ustawy o odnawialnych źródłach energii. – Wielkość wsparcia dla zielonych źródeł odbije się w cenach prądu dla gospodarstw domowych – dodaje.
Przyszłości w czarnych kolorach spodziewa się także PGE, największy producent energii elektrycznej kontrolowany przez Skarb Państwa. Skupiająca ponad 40 proc. mocy wytwórczych spółka zakłada spadek marż na sprzedaży energii w przyszłym roku.
– Marże generowane na sprzedaży energii w hurcie i detalu prawdopodobnie będą trochę niższe niż w tym roku – mówił podczas prezentacji wyników za pierwsze półrocze Wojciech Ostrowski, wiceprezes PGE ds. finansowych. Taka deklaracja może oznaczać pogodzenie się z obniżeniem regulowanych stawek G od 1 stycznia 2014 r.
Ceny dla firm wyznacza dzisiaj rynek i biznes skwapliwie wykorzystuje kiepską sytuację na rynku. Jak twierdzi Ostrowski, presja odczuwana jest zwłaszcza ze strony największych odbiorców energii korzystających z taryf A oraz B. To wszystko może się odbić na kopalniach, bo PGE spodziewa się spadku cen węgla w przyszłym roku z dzisiejszych 12 i więcej złotych za gigadżul energii (GJ) w okolice 10,5–11,5 zł za GJ.
Na taki scenariusz szykuje się już zwiększająca swój udział w rynku węgla energetycznego lubelska Bogdanka.
– W 2014 r. cena węgla energetycznego może nieznacznie spaść – przyznaje Zbigniew Stopa, prezes giełdowej spółki. Jego zdaniem wszystko zależy jednak od gospodarki. – Jeśli drgnie, to ceny być może ustabilizują się na trochę niższych poziomach, a w następnych latach lekko wzrosną – dodaje. Ale to odosobniony pogląd. Energetyka wie swoje. W stawianiu odważnych prognoz cenowych prym wiedzie Enea.
Krzysztof Zamasz, który kieruje spółką, oczekuje spadku cen węgla na rynku spot, co ma w efekcie wywołać ciśnienie do renegocjacji kontraktów długoterminowych.
– Psychologiczny poziom 10 zł za GJ powinien zostać złamany – zapowiada Zamasz.
Węgiel tanieje już od wielu miesięcy. W piątek Ministerstwo Gospodarki poinformowało, że cena zbytu węgla energetycznego w pierwszym półroczu tego roku spadła o 9,4 proc. rok do roku i wynosi niewiele ponad 300 zł za tonę. To dołuje wyniki śląskiego górnictwa, które zmaga się z wysokimi kosztami. Resort podaje, że średni jednostkowy koszt produkcji tony węgla kamiennego w tym okresie przekroczył już 309 zł, co oznacza wzrost w porównaniu z analogicznym okresem 2012 r. o 3,9 proc.
Znacznie spadają stawki w transakcjach pozagiełdowych