Polska energetyka ma pomysł na zarabianie dużych pieniędzy. Wystarczy, że złapie klienta – czyli podłączy go do sieci i wstawi mu licznik, a pieniądze zaczynają płynąć szerokim strumieniem. Nawet wtedy, gdy do klienta nie płynie podstawowy produkt firmy energetycznej, jakim jest prąd. Opłata za podłączenie do sieci wpływa do kasy również wtedy, gdy zakład energetyczny się pomyli, albo gdy nie trafi z prognozą zużycia prądu.

Przykład 1: letnik zużywa w zimie energię za 2,90 zł, a otrzymuje rachunek na 83,79 zł

Jak się okazuje tacy klienci, jak letnicy to doskonały łup dla zakładów energetycznych, które naliczają rachunki przez cały rok co miesiąc, mimo że mieszkaniec domku letniskowego używa go góra przez 6 - 7 miesięcy. To sprawia, że po zimie rachunek za okres od stycznia do maja może opiewać np. na sumę 89 zł, w tym koszt zużytego prądu wynosi… 2,90 zł. Reszta to różnego rodzaju tzw. koszty przesyłowe, obciążające pospolitego "zjadacza" energii.

Na rachunku wyliczającym opłatę na 83,79 zł brutto za okres od stycznia do maja 2013 r. wygląda to tak:

- Energia czynna nocna (13 kWh po 0,2270 zł) - 2,95 zł

- Opłata przesyłowa (5 zł/miesiąc) – 53 zł

- Opłata przesyłowa zmienna nocna (13 kWh po 0,0634 zł) – 0,82 zł

Opłata abonamentowa (5 zł za miesiąc) – 10,95 zł

Opłata przejściowa (5 zł za miesiąc po 0,0800 zł) – 0,40 zł

Na rachunku wymieniane są również inne opłaty dystrybucyjne: opłata przesyłowa zmienna nocna, opata przesyłowa zmienna dzienna.

Jak czytać fakturę za energię elektryczną: Płatności za energię elektryczną składają się z dwóch elementów: obrotu, czyli opłaty za faktycznie zużyty prąd. Jest to wartość zmienna, uzależniona od ilości kWh zużytych w określonym czasie; dystrybucji, czyli kosztu za transport energii do danego lokalu bądź obiektu. Opłata ta ustalana jest przez Urząd Regulacji Energetyki.
Do kosztów za dystrybucję wlicza się: 1. opłata przesyłowa stała, 2. opłata sieciowa, 3. opłata abonamentowa, 4. opłata przejściowa, 5. opłata jakościowa (składnik jakościowy).

A oto wyjaśnienia zamieszczone na forum elektroda.pl, uściślające co oznaczają terminy zawarte na rachunkach:
1. Opłata przesyłowa stała - płacisz za to, że ktoś zbudował linię energetyczną i pozwala Ci z niej korzystać, oraz że masz w domu licznik.
2. Opłata przesyłowa zmienna całodobowa - płacisz za to, że pozwalają Ci w/w liniami energetycznymi przesyłać prąd z elektrowni do Twojego domu.
3. Opłata za energię elektryczną czynną całodobową - tutaj jest cena faktyczna za prąd. Jakbyś pojechał do producenta tj. elektrowni i kupił prąd do wiadra, to tyle byś właśnie zapłacił).
4. Opłata abonamentowa - płacisz za to, że ktoś przyjdzie, spisze stan licznika i wyśle rachunek.
5. Opłata przejściowa - płacisz za zmianę napięć w transformatorach (mówi się z wyższego na niższe, ale w domyśle płacisz za każdą transformację, a konkretniej za straty mocy).




Internauci proponują więcej opłat!

Internauci nie pozostawiają suchej nitki na pomysłodawcach struktury opłat. Cranky na forum elektroda.pl pisze: "Ktoś zna osobę która płaci za pkt1 bez 2 lub odwrotnie? Odnajmuje linie, żeby sie pobujać na drutach, albo przesyła energię, ale bez udziału linii? I pyta: Skoro rezerwuje się dla mnie moc zamówioną (w sieci), to po co zmienna opłata za linię?" (pisownia oryginalna - przyp. red.).

Jednocześnie przedstawia typy nowych składników opłaty: "Opłata izolatorowa - za odizolowanie linii od ziemi, Opłata uziemieniowa - za korzystanie z potencjału zerowego Ziemi, Opłata temperaturowa zmienna - rezystancja przewodów zależy od temperatury oraz składnik abonamentowy zmienny topograficzny - zmienna opłata uzależniona od tego, ile musi przejść osoba spisująca stan liczników (czy dom na wzgórzu, czy pies ostry). Do tego Opłata przejściowa kupalowa - zależna od ilości przejść aluminium/miedź w sieci, Opłata dodatkowa lajtningowa - za dodatkową energie z przepięć po burzy" (pisownia oryginalna - przyp. red.).

Forumowicz Jerzykowski dodaje: "Ja bym dodał opłatę za ogrzewanie domu. Bo przewody się grzeją i ogrzewają dom". Z kolei Qwet pisze - "Myślę że odpowiednie byłoby opłata prostownikowa - za stosowanie urządzeń DIY prostujących sieć bez PFC" (pisownia oryginalna - przyp. red.). Qwet + kończy: "Trzeba jeszcze zrobić opłatę magnetyczną - za używanie elementów indukcyjnych zakłócających pole magnetyczne ziemi i działanie kompasów" (pisownia oryginalna - przyp. red.).

Energetycy: to nie my, to ustawa

Należy dodać, że tak wyglądający rachunek każdego zakładu energetycznego w Polsce to nie "widzimisię" i wytwór wyobraźni firm energetycznych – to efekt pracy lobby energetycznego, prawników oraz posłów, który właśnie taką strukturę rachunku energetycznego zapisali w prawie energetycznym.

Opłata ma bowiem gwarantować nie tylko koszty wytwarzania prądu ale również utrzymania infrastruktury – sieci przesyłowej, liczników, odczytywania ich zapisów.

Część wysokich kosztów związanych z dystrybucja mają zmniejszyć tzw. inteligentne liczniki, gdzie odbiorca będzie mógł modyfikować taryfy, zmieniać dostawców i płacić za faktyczne zużycie prądu.



Tyle, że energetykom udało się skutecznie opóźnić wprowadzenie inteligentnych liczników do 2020 r.

Ponadto liczniki nie rozwiązują największego problemu polskich dystrybutorów prądu, czyli fatalnego stanu sieci. W Polsce na wymianę czeka ponad 250 tys. km linii energetycznych starszych niż 30-letnie. To prawie 34 proc. dystrybucyjnej sieci energetycznej Polski. Stara sieć zwiększa ryzyko wzrostu awaryjności sieci i przerw, ograniczeń w odstawach energii. Polskie Towarzystwo Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej oszacowało, że na wymianę potrzebujących tego sieci i urządzeń energetycznych starszych niż 30 lat potrzeba ponad 55 mld zł.

Przykład 2: zakład zawyża rachunek i każe płacić, mimo protestów

Oto kolejny przykład, gdzie płacimy za prąd, którego nie zużyliśmy: dostajemy zbyt wysoki rachunek za prąd i wiemy, że kwota jest kilkanaście razy wyższa.
Co robimy? Idziemy do zakładu energetycznego lub piszemy pismo w tej sprawie, ale to nie zwalnia nas z uregulowania naliczonej opłaty. Nasze pieniądze zasilają konto zakładu. Później zostają zwrócone – na ogół zaliczone w poczet przyszłych rachunków. A gdzie odsetki?

Taką właśnie sytuację opisał portal wiadomości24.pl. W białostockim zakładzie energetycznym PGE Obrót, jeden z klientów zgłosił skargę na wysoki rachunek za energię elektryczną w wysokości 1600 zł. W przepisowym terminie zakład energetyczny odpowiedział, że nie zajmuje się tym - takie pytania lub skargi należy składać do PGE Dystrybucja. Zgodnie z prawem energetycznym wszelkie podejrzenia niekontrolowanego przepływu energii elektrycznej mają być kontrolowane. Umowa z klientem obowiązuje w pełnym zakresie odpowiedzialności.

Klientów nie obchodzi, skąd zakład energetyczny czerpię energię, ponieważ to PGE Obrót odpowiada za wszelkie usterki, błędy i inne zjawiska powstałe w trakcie przesyłu – zarzuca portal.

Niestety, jak widać, zakład energetyczny nie poczuwa się do odpowiedzialności, wobec czego wyliczył klientowi z nowej, wysokiej średniej nową kwotę stałego rachunku; rachunek prognozowany w oparciu o ten w wysokości 1600 zł. I zamiast 30 zł klient musiał płacić miesięcznie 330 zł miesięcznie, bez względu, rzecz jasna, na to, czy korzysta, czy nie z dostaw energii elektrycznej.

Przykład 3: zakład źle wylicza prognozę, musimy płacić

Inny przykład podaje na forum portalu wiadomosci24.pl klientka jednego z zakładów energetycznych, której nieprawidłowo wyliczono prognozę zużycia prądu. Jak twierdzi, mimo że w mieszkaniu nie było żadnego z "energożerczych" urządzeń takich jak pralka, mikrofala czy czajnik elektryczny, mieszkała w nim tylko jedna osoba nieużywająca telewizora i komputera, zakład wystawił na najbliższe pół roku płatny co miesiąc rachunek wynoszący 145 zł.

Interwencja niewiele pomogła - gdy nadszedł termin półrocznego rozliczenia, zakład energetyczny doliczył do rachunku dodatkowo 425 zł.

Jak pisze użytkowniczka forum portalu wiadomosci24.pl, zmieniła licznik na przedpłatowy i obecnie płaci za prąd 40 zł miesięcznie. Jak zakład energetyczny naliczał poprzednie rachunki? Skąd brały się takie sumy? – pyta.

Na tym skończmy podawanie przykładów – jak ktoś nie ma dość, to niech poszuka na stronach internetowych – roi się na nich od takich „kwiatków energetycznych”.

My proponujemy jedno – może czas przyjrzeć się prawu energetycznemu i całej branży, które coraz bardziej kojarzą się z czasami wczesnej elektryfikacji państwa walczącego o lepsze jutro w latach 50., niż przystają do kraju, który jest już w Unii Europejskiej i chciałby aby cała infrastruktura, a nie tylko drogi, odpowiadały poziomowi rozwiniętego państwa.