Zapowiedź budowy nowego rosyjskiego gazociągu przechodzącego przez Polskę to "gra pozorów" - mówi dr Adam Eberhardt, wiceszef Ośrodka Studiów Wschodnich. W ten właśnie sposób Moskwa chce naciskać na Ukrainę i zwiększyć eksport "błękitnego paliwa" do Europy Środkowej.

Adam Eberhardt podkreśla, że do tej pory Rosja tylko mówiła o nowych rurach przechodzących przez Polskę i na słowach się kończyło. "Już 12 lat temu Gazprom nie planował budowy rury, a tylko o tym głośno mówił. Dodatkowo po fiasku rozmów Rosjanie powtarzali, że Polska straciła niesamowite kokosy" - przypomina ekspert

Rosja rozpowszechniała przed kilkoma laty informację, że Warszawa nie zgadzając się na budowę gazociągu omijającego Ukrainę utraciła nawet miliard dolarów.

Wiceszef Ośrodka Studiów Wschodnich przypomina jednak, że polsko-rosyjska firma odpowiedzialna za istniejący gazociąg Jamał I przynosi obecnie minimalny zysk. "EuropolGaz to prawie firma non-profit. Generuje zysk na poziomie 20 milionów złotych rocznie. To są śmieszne pieniądze." - deklaruje Adam Eberhardt.

Prezes EuropolGaz-u Mirosław Dobrut, który podpisał w zeszłym tygodniu memorandum z Gazpromem do tej pory medialnie nie skomentował tej decyzji. Biuro prasowe spółki potwierdziło jedynie wczoraj, że Mirosław Dobrut sporządził na życzenie PGNiG specjalną notatkę. Miałoby z niej wynikać, że wicepremier Janusz Piechociński został uprzedzony o planowanym podpisaniu umowy z rosyjskim gigantem.

O godzinie 16-tej przewidziana jest po posiedzeniu rządu konferencja prasowa premiera na ten temat.