Szef Gazpromu zapewne nie oglądał TVP INFO, ale wie, że łupki błyskawicznie zmieniają sytuację energetyczną. Gaz łupkowy w USA kosztuje trochę ponad 100 dolarów, sprzedawany w Europie ponad 200, a my płacimy ponad 550 dol. za 1000 m3. Dlatego rosyjski gigant postanowił wycofać się z dotychczas zajmowanych okopów. W końcu nawet domorosły strateg wie, że gdy pozycja jest niemożliwa do utrzymania, lepiej ją opuścić w zorganizowanym odwrocie niż później w panice i z dużymi stratami. Gazprom oddał pole, bo musiał, gdyby nie zrobił tego teraz, to wczesną wiosną zmusiłby go do tego sąd arbitrażowy.
A taki wyrok oznaczałby, że polskim śladem podążą inne nowe kraje UE, które przepłacają za gaz. Poza tym wysokie ceny gazu dla Polski tylko wzmagały naszą determinację w poszukiwaniu złóż łupków, nawet jeśli koszt późniejszej eksploatacji miałby być wysoki. Więc wcześniej czy później rosyjski gigant musiałby spuścić z tonu. Zrobił to teraz i nową granicą cenową jest formuła: „Płacicie za gaz tyle, co inni w UE”. Z kolei dla nas kolejnym celem jest, byśmy płacili mniej niż inni. A to jest możliwe tylko wówczas, jeśli determinacja w poszukiwaniu złóż gazu łupkowego zostanie podtrzymana i przyniesie efekty. Na razie możemy się pocieszać, że jeśli chodzi o ceny gazu, to wchodzimy właśnie do Unii. Bo choć zewnętrzna granica UE jest od 2004 roku na Bugu, to gazowa wciąż była na Odrze, o czym świadczą różnice w cenach gazu w państwach nowej i starej UE. Teraz ceny gazu w Polsce i Niemczech będą zbliżone, czyli kolejną granicę udało nam się oprzeć na Bugu.