Wbrew wcześniejszym obawom branży obciążenia za wydobywany gaz łupkowy będą niewielkie. Od 2016 r. spółki wiertnicze będą płacić zaledwie 5 proc. od wartości wydobytego gazu i 10 proc. od ropy.
Warunki wydobycia gazu w Polsce i na świecie / DGP
Wzrosną jednak opłaty eksploatacyjne, nawet czterokrotnie. Dodatkowo, choć dopiero od 2027 r., rząd chce wprowadzić 25-proc. podatek od osiągniętych zysków z wydobycia. W sumie przemysł wydobywczy musi się liczyć z opodatkowaniem na poziomie 40 proc. od zysków brutto. O takiej stawce mówiło się od dawna. DGP pisał o tym jako pierwszy w lipcu.
To stosunkowo niewiele. Jak przekonywał wczoraj Marcin Korolec, minister środowiska, który zaprezentował założenia do ustawy o wydobywaniu i opodatkowaniu węglowodorów, taka stawka podatku jest jedną z najniższych tego typu na świecie. W Niemczech czy USA wynosi 40 – 50 proc. Najwyższe opłaty ponoszą firmy w Norwegii. Tam krańcowa stopa podatkowa sięga aż 78 proc. (50 proc. to petroleum tax, a 28 proc. to CIT), jednocześnie państwo jest udziałowcem każdej z koncesji i może zrefundować do 78 proc. kosztów tego typu prac. W Kanadzie spółki gazowe płacą zarówno opłaty licencyjne dla rządu (sięgają od 10 do 45 proc.), jak i krajowy i lokalny podatek CIT. Pierwszy wynosi 26,5 proc., drugi od 10 do 16 proc.
Polski rząd nie ukrywa, że niskimi podatkami kusi inwestorów do wyłożenia miliardów na wiercenia. – Jesteśmy liderem poszukiwań niekonwencjonalnego surowca w Europie, ale o kapitał musimy dziś konkurować z wieloma krajami – podkreślał Korolec.
Koncerny naftowo-gazowe, choć pozytywnie odebrały wstępne propozycje rządu, ostrzegają. – Nałożenie dodatkowych opłat może ograniczyć zdolność do przyspieszenia prac poszukiwawczych i rozpoznawczych. Z drugiej strony należy je rozpatrywać całościowo wraz z zaproponowanymi udogodnieniami, takimi jak regulacja stawek amortyzacyjnych i możliwość rozliczania strat podatkowych – tłumaczy Marcin Zięba, dyrektor Organizacji Polskiego Przemysłu Poszukiwawczo-Wydobywczego.
Zdaniem ekspertów brak szczegółowych regulacji dla branży oraz jasności co do przyszłego opodatkowania wydobycia był główną barierą w intensyfikacji wierceń. – Długo oczekiwane ogłoszenie przez rząd kierunków założeń tzw. ustawy węglowodorowej otwiera drogę do dyskusji na temat regulacji poszukiwań i wydobycia surowców. Teraz mamy o czym rozmawiać. Część przedstawionych propozycji wymaga jednak dalszej dyskusji i doprecyzowania – dodaje Zięba.
Branża szczególnie pozytywnie odebrała propozycję odłożenia podatku od zysków brutto. – Wprowadzenie go dopiero za 15 lat jest korzystnym rozwiązaniem. Propozycje przekazane przez rząd tworzą pozytywny przekaz. Myślę, że na twarzach dyrektorów finansowych koncernów już rysuje się uśmiech – ocenia Tomasz Gryżewski z Talisman Energy, jednej ze spółek poszukujących gazu. Zaznacza przy tym, że jest zbyt wcześnie, by obwieszczać sukces. – Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach – potwierdza Filip Elżanowski, ekspert prawa energetycznego. Jego zdaniem choć proponowane przez rząd stawki podatków wydają się na akceptowanym poziomie, to trzeba uważać, by idea zmniejszania obciążeń podatkowych już na etapie procesu legislacyjnego nie została zatracona. – Wciąż jest wiele niewiadomych. Trzeba się wstrzymać z oceną do momentu publikacji szczegółowych rozwiązań w projekcie ustawy – dodaje Paweł Pudłowski, dyrektor w Marathon Oil.
W listopadzie Ministerstwo Środowiska ma przedstawić projekt ustawy do konsultacji. Jeszcze w tym roku ma on trafić do Sejmu.
Rząd zdecydował też wczoraj o przyszłym rozdziale wpływów z opłat i podatków wydobywczych. Ustalono, że 60 proc. z opłat eksploatacyjnych trafi do gmin, na których terenie prowadzone są wiercenia, po 15 proc. do województw i powiatów oraz 10 proc. do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska (dzisiejszy podział to: 60 proc. – gminy, 40 proc. – fundusz). Wpływy z podatków mają zasilić budżet centralny oraz Węglowodorowy Fundusz Pokoleń.
Ustawa wprowadzi też kolejną istotną zmianę – utworzona zostanie spółka Skarbu Państwa, która będzie udziałowcem każdej nowo wydanej koncesji. Narodowy Operator Kopalin Energetycznych, bo o nim mowa, ma tworzyć z firmami poszukiwawczo-wydobywczymi konsorcja. W ten sposób NOKE będzie kontrolował, czy nie dochodzi do opóźniania wydobycia oraz czy jest ono prowadzone zgodnie z prawem i interesami państwa. Spółki, które posiadają już koncesje, będą mogły w ciągu trzech najbliższych lat zdecydować, czy będą działać dalej na własną rękę, czy też wspólnie z NOKE. – Na razie nie znamy więcej szczegółów, ale jeśli NOKE będzie inwestorem kapitałowym, to może być całkiem atrakcyjne rozwiązanie – tłumaczy Tomasz Gryżewski.

Do 2016 r. spółki będą płacić tylko 5 proc. od wartości wydobytego gazu