Nasze morze jest nieco mniej wietrzne niż Północne, dlatego polskie farmy wyprodukują mniej energii. Ułatwieniem przy budowie będą mniejsze fale.
Spółka celowa PGE, realizująca program offshorowy na Bałtyku, zakończyła właśnie dwuletnie badanie wiatru na tym akwenie. Przybliża ją to do uzyskania pozwolenia na budowę dwóch pierwszych farm wiatrowych. Podobne badanie ma już za sobą Pol energia, w trakcie jest Orlen.
– To badanie jest z wielu względów ważne: pozwoli potwierdzić dobrą wietrzność, dopasować model turbiny do warunków wiatrowych, a także zoptymalizować ich rozmieszczenie. Zamierzamy skorzystać z najnowocześniejszej dostępnej technologii turbin, czyli wiatraków o mocy minimum 10 MW. Niebawem będziemy przeprowadzać też analizy metereologiczno-oceanograficzne – mówi DGP Monika Morawiecka, prezes PGE Baltica. Analizy te obejmują fale i prądy morskie i pozwolą zaprojektować odpowiednio wytrzymałe fundamenty, które będą musiały sprostać nawet najsilniejszym sztormom.
Szefowa offshorowej spółki podkreśliła, że zasoby wiatrowe w połączeniu z technologią turbin to jedne z najważniejszych parametrów wpływających na produktywność morskich farm. – Bałtyk jest trochę mniej wietrznym akwenem niż Morze Północne, ale panują tu bardzo dogodne warunki do rozwoju morskiej energetyki wiatrowej. Jeśli mówimy, że na Morzu Północnym średnia prędkość wiatru wynosi ok. 10 m/s, na Bałtyku jest to wyraźnie powyżej 9 m/s. To oznacza, że turbina posadowiona w podobnej lokalizacji na każdym z tych mórz, na Bałtyku wyprodukuje nieco mniej energii, tym samym z naturalnych przyczyn cena energii będzie trochę wyższa z tych farm niż na Morzu Północnym – dodała.
Inny czynnik, który może nieco zwiększyć koszty budowy wiatraków na Bałtyku, a tym samym koszty produkcji energii, to specyfika bałtyckiego dna, które co do zasady jest nieco bardziej wymagające niż dno Morza Północnego. Z drugiej strony na Bałtyku są niższe fale oraz w zasadzie nie ma pływów, co z kolei będzie działać na korzyść naszych przyszłych farm. Jaki będzie dokładny koszt, pokażą dalsze prace projektowe.
Koszty budowy wiatraków może zwiększyć specyfika bałtyckiego dna
Dla kosztów projektu ważne będzie optymalne zakontraktowanie głównych komponentów i uniknięcie opóźnień na budowie. – Z tego m.in. wynika nasza decyzja o chęci realizacji pierwszych projektów z doświadczonym partnerem strategicznym, który już z sukcesem zrealizował wiele takich inwestycji, żeby zminimalizować tego rodzaje ryzyka techniczne – podkreśla Monika Morawiecka. PGE negocjuje obecnie finalne wersje dokumentów transakcyjnych i inwestycyjnych ze światowym liderem branży, duńską firmą Ørsted. Ma on objąć po 50 proc. udziałów w spółkach Elektrownia Wiatrowa Baltica-3 i Baltica-2. Potrzebna będzie do tego zgoda UOKiK. Pierwszy prąd z pierwszej farmy PGE (Baltica 3) ma – według planu – popłynąć do sieci ok. 2026 r.
Pytana o możliwy udział polskiego przemysłu w realizacji projektu szefowa PGE Baltica podkreśla, że turbina wiatrowa składa się z wielu elementów sprowadzanych z wielu krajów i jej ostateczna „produkcja” polega w zasadzie na ich montowaniu jak w fabrykach samochodów. – Jesteśmy w ścisłym kontakcie z producentami turbin, którzy sami już rozmawiają z potencjalnymi polskimi dostawcami elementów, żeby poinformować ich, jakie są wymagania techniczne i jakościowe – podkreśla prezes. Najwięksi dostawcy turbin, liczący się na światowym rynku, to: MHI Vestas, Siemens Gamesa i GE Wind Power.
Polska spółka prowadzi też już wstępne rozmowy ws. możliwego dofinansowania projektu ze strony Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Jak jednak zaznaczyła Monika Morawiecka, ostateczne dokumenty mogą zostać podpisane dopiero wtedy, gdy będą zawarte główne kontrakty z wykonawcami i gdy będzie przydzielone wsparcie, czyli tzw. kontrakt różnicowy. – Oczywiście rozmawiać trzeba wcześniej, z wieloma bankami spotykamy się na bieżąco. Wszyscy są bardzo zainteresowani – to jest obecnie jeden z najbardziej perspektywicznych projektów na polskim rynku energetycznym – zaznacza.
24 stycznia PGE Baltica uzyskała decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla dwóch morskich farm wiatrowych o łącznej mocy do 2,5 GW (Baltica 3 – ok. 1 GW i Baltica 2 – ok. 1,5 GW). Pozwala ona na postawienie łącznie na obu farmach maksymalnie 209 turbin. Decyzja ta określa również m.in. konieczną odległość między nimi oraz maksymalną długość tras kablowych. Co ciekawe, spółka zrezygnowała ze stawiania turbin na akwenie przylegającym do objętej obszarem Natura 2000 Ławicy Słupskiej oraz utworzyła korytarz przelotowy między dwoma farmami wiatrowymi, by ułatwić dostęp do żerowisk kaczkom lodówkom.
Jednak zwieńczeniem procesu administracyjnego jest dopiero uzyskanie pozwolenia na budowę. Do tego potrzebne będą jeszcze m.in. głębokie odwierty w dnie morskim, by sprawdzić podłoże pod kątem posadowienia w nim fundamentów turbin wiatrowych. Badania dna sonarami, wykonane na potrzeby raportu o oddziaływaniu na środowisko, nie wykazały większych przeszkód na obszarze koncesji PGE Baltica. Na dalszym etapie inwestycji będą potrzebne odwierty badawcze w miejscu każdej turbiny.
Spółka musi uzyskać jeszcze kilkanaście innych pozwoleń, m.in. na położenie kabli podmorskich, łączących farmy z siecią energetyczną na lądzie. Projekt Baltica 3 posiada już tzw. umowę przyłączeniową do sieci PSE. Według aktualnego stanu prawnego to inwestorzy budują takie przyłącza i pokrywają jego koszty, które mogą stanowić nawet do 20–30 proc. kosztów całej inwestycji.
Wiatry przyśpieszyły, ale mogą wyhamować
Według badań opublikowanych w zeszłym roku w czasopiśmie „Nature Climate Change” w ostatniej dekadzie prędkość wiatru rosła. Jeśli obecna tendencja się utrzyma, do 2024 r. średnia produkcja prądu z wiatru może wzrosnąć nawet o 37 proc. Wyniki te wskazują na zmianę trendu, ponieważ – jak zauważa E&E News – poprzednie dziesięciolecia cechowało spowolnienie wiatrów, a wielu badaczy prezentowało hipotezy mówiące o „globalnej bezwietrzności”, która miała być związana m.in. z rozwojem miast.
Zdaniem autorów artykułu przyczyną przyśpieszenia wiatrów są naturalne cykle klimatyczne. Powiewy mogą być silniejsze w perspektywie najbliższych kilku czy kilkunastu lat, ale w dłuższej perspektywie może nastąpić odwrócenie obecnego trendu. Dlatego – jak podkreśla E&E News – energetyka musi być przygotowana także na możliwe spowolnienie.
Na możliwość spowolnienia wiatrów w dłuższym okresie wskazują również ustalenia autorów artykułu opublikowanego w „Nature Geoscience”. Według nich zmiany te związane będą m.in. z kurczeniem się różnicy temperatur pomiędzy biegunem północnym a równikiem. Szybkie ocieplenie rejonu Arktyki będzie oznaczać zatem osłabienie wiatrów, szczególnie na północy. Różnice w sile wiatru sięgnąć mają 8–10 proc. w perspektywie 2050 r., a 14–18 proc. do końca stulecia.
Oznaczałoby to problemy dla energetyki wiatrowej, bo spadki produkcji energii przy spowolnieniu rzędu 10 proc. mogą sięgać nawet 30 proc. Według badaczy wzmocnią się jednak wiatry na globalnym południu, co jest związane z rosnącymi tam różnicami temperatur między morzem a lądem. W ocenie naukowców istnieje szansa, że wpływ zmian na branżę uda się ograniczyć dzięki know-how wypracowanemu przez firmy, a także nowym technologiom, np. kolejnym generacjom turbin, które byłyby w stanie pozyskiwać wiatr z wyższych partii atmosfery.
Jeszcze inną prognozę co do wpływu zmian klimatu na produkcję energii z wiatru przedstawili naukowcy z politechniki w Karlsruhe. Ich zdaniem przeciętna siła wiatru w Europie zmieni się nieznacznie, ale należy się spodziewać dużo większych różnic sezonowych i częstszych okresów cechujących się niskim natężeniem wiatru. Rzadziej będą zdarzały się natomiast warunki optymalne z punktu widzenia produkcji energii, w szczególności na morzu.
A jakie są najbardziej interesujące z polskiej perspektywy prognozy dotyczące Bałtyku? Naukowcy z Karlsruhe zaliczają nasz region do tych, gdzie warunki do produkcji energii z wiatru mogą się poprawić. Na prawdopodobne pogorszenie warunków dla energetyki wiatrowej – w związku ze zwiększoną nieprzewidywalnością występowania bardzo silnych wiatrów, huraganów i długich okresów bezwietrznych – wskazuje z kolei plan adaptacji przygotowany kilka lat temu przez nasz resort środowiska. W innym opracowaniu Valdur Lahtvee, koordynator programu klimatycznego UE, odnotowuje jedynie, że z istniejących symulacji wynika „duży rozstrzał” możliwych zmian prędkości wiatru w regionie. „Większość prognoz wskazuje na wzrost prędkości wiatrów nad Bałtykiem, ale poziom niepewności jest znaczny” – napisał w artykule.