Europa odwraca się od paliw kopalnych. Ale w napędzany błękitnym paliwem rozwój chcą inwestować Afryka i Azja.
– Gaz pomoże nam zrealizować cele zrównoważonego rozwoju i transformacji energetycznej dla naszego kraju, dla Afryki i dla świata – mówił Gabriel Obiang, minister górnictwa i węglowodorów Gwinei Równikowej na zakończonym w sobotę szczycie Forum Państw Eksportujących Gaz (GECF). Na kilka dni przed rozpoczęciem COP25 w Madrycie polityk przekonywał, że stopniowe wykorzystywanie lokalnych zasobów gazu jest „w pełni zgodne” z oczekiwaną przez społeczność międzynarodową polityką dot. paliw kopalnych.
GECF ma 12 stałych członków, m.in. Rosję, Katar i Iran, oraz 7 obserwatorów, w tym Azerbejdżan i Norwegię. Kraje te kontrolują ok. 70 proc. światowych rezerw surowca, a w 2018 r. sprzedały blisko 700 mld m sześc. gazu, ponad połowę światowego eksportu.
Na szczyt do stolicy Gwinei, która aspiruje do roli gazowego hubu dla całego kontynentu, przyjechało kilkanaście głów państw i ministrów.
Politycy opowiedzieli się za utrzymaniem krytykowanego przez importerów mechanizmu uzależniającego ceny gazu od cen ropy naftowej. Według GECF sprzyja on inwestycyjnej stabilności. Wyrazili też sprzeciw wobec jednostronnych sankcji uderzających w ich sektory gazowe. Sankcje USA biją dziś w przemysł wydobywczy Iranu, ale niewykluczone, że dotkną też firmy zaangażowane w budowę Nord Stream 2. W zeszłym tygodniu szef komisji spraw zagranicznych Senatu USA Jim Risch poinformował, że sankcje na firmy zaangażowane w NS2 wpisano do projektu przyszłorocznego budżetu Departamentu Obrony.
Spotkanie gazowych potentatów pierwszy raz odbyło się na kontynencie afrykańskim. W czasie, gdy Europa odwraca się od paliw kopalnych, co symbolizuje niedawna decyzja EBI o wycofaniu się z kredytowania projektów gazowych, zainteresowanie błękitnym paliwem w Afryce rośnie.
GECF liczy, że uda mu się wciągnąć do organizacji kolejne kraje, m.in. posiadające duże złoża surowca Mozambik i Tanzanię.
Międzynarodowa Agencji Energii prognozuje, że – przy utrzymaniu obecnych tendencji – w Afryce do 2040 r. popyt na gaz podwoi się.
Podobna dynamika oczekiwana jest w regionie Azji i Pacyfiku. W obu tych regionach wzrosnąć ma też produkcja: w Afryce sięgnąć może ponad 500 mld m sześc. (dwa razy więcej niż w ubiegłym roku), a w Azji i Pacyfiku – blisko 900 mld m sześc. (wzrost o 1/3).
Zdaniem Roberta Tomaszewskiego z Polityki Insight niewykluczone, że polityki gazowe państw rozwijających się i tych rozwiniętych rozejdą się. – Europa i Ameryka Płn. przechodzą przyspieszoną dekarbonizację, gdy Azja, zwłaszcza południowo-wschodnia jej część, na potęgę inwestuje w nowe moce węglowe. Z gazem może być podobnie. Azjatyckie instytucje finansowe póki co nie mają problemu z angażowaniem się w projekty oparte na paliwach kopalnych. Instytucje te mogą też zapewnić finansowanie inwestycjom gazowym choćby w Afryce – ocenia.
Na zmiany nieźle przygotowana jest Rosja, która dokonuje gazowego zwrotu na wschód. Łączący ją z Chinami nowy rurociąg Siła Syberii dziś rozpocząć ma przesył błękitnego paliwa. 30-letni kontrakt zakłada dostarczanie nim Państwu Środka 38 mld m sześc. gazu rocznie, a trwają rozmowy o kolejnej nitce. Według Bloomberga rozwój współpracy Moskwa – Pekin w zakresie dostaw gazu może wzmocnić pozycję negocjacyjną Gazpromu w Europie, pozwalając na wymuszenie wyższych cen surowca.
Obecnie ceny gazu na światowych rynkach są bardzo niskie, co stanowi wyzwanie dla eksporterów. Przekształcenie się GECF w kartel, który – na wzór organizacji państw naftowych (OPEC) – mógłby dążyć do ich kontroli, pozostaje jednak mało prawdopodobne. Jak podkreśla Bartosz Bieliszczuk z PISM, USA i Australia – nowi gracze na rynku LNG – będą mieli znaczący wpływ na ceny. Według MAE w najbliższych latach mogą prześcignąć obecnego lidera eksportu LNG, czyli Katar. W krajach tych handel gazem jest w rękach działających na zasadach rynkowych prywatnych firm, a nie wielkich państwowych koncernów.