Polska Grupa Energetyczna chce być głównym rozgrywającym na polskim Bałtyku. Liczy na kilkaset milionów euro kredytu od EBI, a w przyszłości nie wyklucza kupowania udziałów w innych projektach
Największa z kontrolowanych przez państwo grup energetycznych ma aż trzy projekty morskich farm wiatrowych na Bałtyku. W przypadku dwóch z nich (w sumie 2,5 GW) prowadzi wyłączne negocjacje z globalnym liderem na tym rynku, duńską firmą Ørsted. Po wybudowaniu ok. 3,5 GW w ramach własnych projektów PGE nie wyklucza finansowego udziału w innych projektach na polskim Bałtyku.
W harmonogramie na przyszły rok spółka celowa grupy, PGE Baltica, przewiduje dokończenie badań geologicznych, zawarcie umowy o przyłączenie do sieci drugiego z projektów przewidywanych do realizacji z Ørstedem (pierwszy ma już taką umowę), a także zakończenie badań wietrzności na Bałtyku. W latach 2023–2024 PGE Baltica chciałaby domknąć finansowanie i mieć uzyskane pozwolenie na budowę oraz zawarty z rządem kontrakt różnicowy na odbiór energii z farm na morzu na co najmniej 20 lat. Na takich umowach opiera się system wsparcia dla morskich farm m.in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Holandii. Jeśli aktualna cena rynkowa różni się od uzgodnionej w długookresowym kontrakcie, jedna ze stron wyrównuje różnicę. Rynek takiego samego rozwiązania oczekuje w Polsce.
Koszty inwestycji w offshore spadają. Według BloombergNEF w ostatnim roku o 32 proc. do 78 dol. za megawatogodzinę. To największy spadek ze wszystkich rodzajów energii odnawialnej. To jednak nadal dość kosztowna technologia, liczona w miliardach euro dla całej inwestycji. Największa dotychczas farma norweskiego Equinora i brytyjskiej spółki SSE Renewables (3,6 GW w 2026 r.) ma kosztować 10,2 mld euro.
Prezes PGE Baltica Monika Morawiecka liczy na kilka dodatkowych unijnych źródeł dofinansowania inwestycji. W grę wchodzi Fundusz Modernizacyjny, w ramach którego od 2021 r. z przychodów z aukcji CO2 mają być wspierane nowoczesne inwestycje w energetykę w państwach naszego regionu. Inne potencjalne możliwości to fundusz infrastrukturalny „Łącząc Europę”, czy planowany dla krajów wychodzących z węgla „Just Transition Fund”.
Najbardziej znaczące finansowanie unijne może jednak pochodzić z Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI), który – według Morawieckiej – już od pewnego czasu wyraża zainteresowanie udzieleniem kredytu na inwestycje PGE. Może to być kilkaset milionów euro. Można oczekiwać przychylności Komisji Europejskiej i EBI wobec polskiego offshoru, zwłaszcza że europejski bank ogłosił ostatnio zamiar wyjścia z inwestycji w paliwa kopalne, również gazowe.
Żeby przekonać inwestorów do wyłożenia pieniędzy, tego rodzaju przedsięwzięcia potrzebują wsparcia rządu. Magnus Brogaard Larsen, dyrektor rozwoju rynku offshore w Ørsted, w rozmowie z polskimi dziennikarzami przyznał, że zanim spółka podejmie ostateczną decyzję inwestycyjną, muszą już obowiązywać jasne długoterminowe wytyczne dla nowego rynku i przepisy (m.in. ustawa wspierająca rozwój offshoru i plan zagospodarowania obszarów morskich). – Oczekujemy wsparcia tej pierwszej fali projektów. Myślę, że są jeszcze pewne kwestie, które muszą zostać wyjaśnione, również w dyskusjach pomiędzy polskim rządem i UE – wskazał Larsen.
Planowana wielkość mocy farm na polskim morzu, co jest kluczową wytyczną dla inwestorów, została zmniejszona w ostatnim projekcie Polityki energetycznej do 2040 r. względem poprzedniej wersji z 10 do 8 GW do 2040 r. Według WindEurope w polskich warunkach mogłoby powstać nawet 28 GW do 2050 r. Zaktualizowany projekt PEP 2040 został opublikowany przez resort energii tuż przed jego likwidacją, a z wypowiedzi ministra klimatu Michała Kurtyki dla DGP wynika, że nie wyklucza on zmian w dokumencie po zakończeniu konsultacji. 7 listopada ówczesny minister energii Krzysztof Tchórzewski ogłosił, że wystąpił z wnioskiem o wpisanie projektu ustawy wspierającej rozwój morskiej energetyki wiatrowej do wykazu prac legislacyjnych rządu. Konsultacje i uzgodnienia projektu miały ruszyć w ciągu 2–3 tygodni, na razie jednak nic w sprawie się nie wydarzyło.
Zaangażowanie rządu w zieloną transformację może też zależeć od tego, ile uda mu się wywalczyć wsparcia z Unii na ten cel. 12 grudnia rozpocznie się unijny szczyt poświęcony m.in. osiągnięciu neutralności klimatycznej do 2050 r. Przed spotkaniem Warszawa szacowała koszty realizacji tego celu – w czerwcu polski rząd nie zgodził się bowiem na niego z powodu braku mechanizmu kompensującego koszty. Według naszych informacji dla całej gospodarki szacunek ten sięga obecnie nawet ok. 700 mld euro, a tylko dla energetyki ok. 200 mld euro.