1,3 bln dolarów mają kosztować planowane inwestycje światowe w LNG (ciekły gaz ziemny). Tymczasem Global Energy Monitor w raporcie „Nowy boom gazowy” przekonuje, że przyszłość infrastruktury gazowej może być ryzykowna. Może ona nawet stanowić tzw. aktywa osierocone.

Plany dotyczące rozbudowy infrastruktury przesyłowej dotyczą głównie źródeł zlokalizowanych w Ameryce Północnej, a głównym odbiorcą paliwa jest daleka Azja. USA i Kanada bazując na gazowym boomie planują rozbudowę infrastruktury do eksportu i importu gazu skroplonego, szacowaną łącznie na 1,3 biliona dolarów. Realizacja tych planów oznaczałaby potrojenie globalnej zdolności przesyłowej LNG.

Polska deklarując rozbudowę gazoportu w Świnoujściu również z nadzieją patrzy na rozwój biznesu gazu skroplonego, który do Świnoujścia przypływa właśnie m.in. z USA, ale także z Kataru. Technologia ta, choć toczą się nieustanne spory o jej koszty, jest dla nas o tyle ważna, że pozwoliła na to, by realnie zacząć dywersyfikować dostawy tego paliwa.

Produkcja PGNiG pokrywa około jedną czwartą krajowego zapotrzebowania, resztę od lat importowaliśmy z Rosji. Budowa gazoportu pozwoliła to zmienić. Kolejnym krokiem ma być budowa Baltic Pipe – rurociągu z Norwegii przez Danię do Polski, co jednak nie jest w żaden sposób sprzeczne z planami rozwoju infrastruktury LNG w Polsce.

Sęk w tym, że autorzy raportu Global Energy Monitor dostrzegają pewne rysy na wizerunku tej bardzo mocno rozwijającej się branży w perspektywie długoterminowej.

Ich zdaniem aktywa LNG już zaczynają tracić część swojej wartości z powodu zmian na rynku paliw. Ryzykiem dla branży gazowej są oprócz niskich cen gazu, szybko upowszechniające odnawialne źródła energii oraz zaostrzające się regulacje dotyczące emisji CO2 w energetyce.

Emisja dwutlenku węgla z gazu jest oczywiście znacznie mniejsza niż z węgla kamiennego i brunatnego, ale nadal jest.
LNG, choć jeszcze w 2000 r. stanowił zaledwie pięć procent całego rynku gazu ziemnego, obecnie ma już udział 11 procent. Jeśli wszystkie zidentyfikowane przez badaczy planowane inwestycje doszłyby do skutku, LNG stanowiłoby 20 proc. całej produkcji gazu do 2030 roku. Obecnie trwa budowa ponad dwustu terminali gazu skroplonego w 20 krajach, z czego aż 74 procent inwestycji przypada Kanadzie i Stanom Zjednoczonym. Pierwsza dziesiątka jeśli chodzi o łączne nakłady kapitałowe na terminale importowe i eksportowe zidentyfikowana w raporcie to: Stany Zjednoczone (507 mld USD), Kanada (410 mld USD), Rosja (86 mld USD), Australia (38 mld USD), Tanzania (25 mld USD), Chiny ( 24 mld USD), Indonezja(24 mld USD), Mozambik (23 mld USD), Iran (21 mld USD) i Papua Nowa Gwinea (17 mld USD). Na razie jedynie 8 proc. planowanych projektów przeszło dotychczas przez ostatni etap decyzji inwestycyjnych w budowę.

Obecnie największymi eksporterami LNG są Katar, Australia i Malezja, a największymi importerami Japonia, Chiny i Korea Południowa.

Autorzy raportu wyliczyli, że planowana ekspansja LNG przyczyniłaby się do globalnego ocieplenia. Metan, główny składnik gazu ziemnego, odpowiada za jego 25 proc. Boom gazowy zestawiają w swej publikacji w tym kontekście z boomem węglowym.

„Obie ekspansje obejmują budowę ogromnych nowych obiektów o przewidywanej długości życia wynoszącej co najmniej cztery dekady. Obecnie ponad 579 GW mocy węglowych jest w trakcie budowy. Aby porównać to z 856 milionami ton zdolności eksportowej LNG w trakcie budowy lub przed budową, musimy zbadać obie ekspansje na podstawie emisji w cyklu życia zarówno CO₂, jak i metanu, w tym wszystkich etapów wydobycia aż do zużycia” – czytamy w raporcie.

Analiza wykorzystuje wspólną podstawę dla porównania znaną jako „ekwiwalent CO₂” lub CO₂e. Analizy metanu, który jest 21 razy bardziej emisyjny niż CO2 (1 tona emisji metanu odpowiada 21 tonom CO2) zazwyczaj wykorzystują dwa porównania - jedno w okresie 20 lat, drugie w okresie 100 lat. Horyzont 20-letni ma znaczenie dla zrozumienia, jak bardzo emisja metanu wpłynie na klimat w krótkim okresie.

100-letni horyzont jest istotny dla zrozumienia długoterminowego wpływu na klimat. Wyniki pokazują, że obecne propozycje nowej zdolności terminalu LNG, jeśli zostaną w pełni rozwinięte, wpłyną na globalne ocieplenie w horyzoncie 100 lat w porównywalnym stopniu, co 574 GW nowych mocy wytwórczych opalanych węglem. Biorąc pod uwagę 20-letni horyzont, wpływ aktualnych propozycji nowych terminali LNG na globalne ocieplenie przekroczyłby 25 proc.

Ted Nace, dyrektor wykonawczy Global Energy Monitor i współautor raportu przyznaje, że boom na LNG jest niewiarygodnie szybki. „Dziesięć lat temu rozpoczęto szczelinowanie na wielką skalę i nie mieliśmy pojęcia, że Ameryka Północna stanie się wielkim eksporterem gazu. Naukowcy wciąż nie zdawali sobie sprawy z tego, jak duże byłyby emisje metanu” – powiedział.

- Gaz jest paliwem kopalnym, a niższe emisje nie oznaczają ich braku. Mając w perspektywie konieczność osiągnięcia neutralności klimatycznej w Europie do 2050 roku, nie możemy liczyć na to, że planowane inwestycje w wielkoskalową infrastrukturę gazową kiedykolwiek się zwrócą. Te plany podtrzymują też energetyczną zależność od innych krajów. Można ją natomiast zmniejszyć wydając te same środki na rozwój odnawialnych źródeł, magazynów energii, inteligentnych sieci, w tym na badania nad nowymi technologiami – komentuje Urszula Stefanowicz z Koalicji Klimatycznej.

Trwa ładowanie wpisu