Wczoraj napisaliśmy, że największym problemem podnoszonym w konsultacjach ustawy o odnawialnych źródłach energii są zapisy dotyczące naliczania opłaty zastępczej. Ponoszą ją producenci brudnej energii, którzy nie kupują zielonych certyfikatów, czyli świadectw pochodzenia zielonej energii.
Resort zdecydował się wczoraj na wykreślenie z projektu nowelizacji ustawy sztywnego wzoru na obliczanie tej opłaty. Przedstawiciele branży OZE i banków argumentowali, że proponowana metodologia powodowałaby w sposób pośredni obniżenie ceny zielonych certyfikatów, które są źródłem przychodów instalacji OZE powstałych do połowy 2016 r. Samo opublikowanie pod koniec lutego projektu nowelizacji spowodowało, że ceny certyfikatów spadły ze 150 na 80 zł/MWh. Ministerstwo jest też skłonne zliberalizować przepisy ograniczające lokalizację wiatraków.
– Cieszymy się, że minister energii uwzględnił argumenty przedstawione przez wiele organizacji podczas konsultacji społecznych. Pokazał tym samym, że na sercu leżą mu zarówno zrealizowanie przez Polskę celu OZE na 2020 r., jak i walka o czystą i tanią energię – stwierdził Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej po wczorajszej konferencji uzgodnieniowej. – Jedynie rozwój OZE, w tym farm wiatrowych na lądzie dostarczających dziś prąd najtaniej, jest w stanie w sposób trwały obniżać hurtowe ceny energii. Bez taniej energii nie będzie konkurencyjności naszego przemysłu i rozwoju gospodarki – dodał.
W konsultacjach projektu nowelizacji ustawy o OZE udział wzięło kilkadziesiąt podmiotów. Zgłosiły ponad 300 uwag.
Resort poinformował nas, że uwagi z konsultacji zostaną opublikowane do końca marca na stronie Rządowego Centrum Legislacji.