Jedenaście krajów członkowskich już w 2017 r. osiągnęło cele na rok 2020 dotyczące udziału odnawialnych źródeł energii (OZE) w produkcji prądu – podał we wtorek Eurostat.
Udział odnawialnych źródeł energii / DGP
Polska w przesłanym do Brukseli projekcie planu klimatyczno-energetycznego poinformowała już oficjalnie, że naszego celu – 15 proc. w 2020 r. – nie osiągniemy. Sukcesem będzie 14 proc. W 2017 r., jak podał Eurostat, nasz udział OZE zamknął się na poziomie 10,9 proc. Nie jesteśmy w końcówce stawki, choć od średniej odbiegamy. A ta w całej Wspólnocie wyniosła w 2017 r. 17,5 proc. wobec 17 proc. rok wcześniej i 8,5 proc. w 2004 r. Unijne cele mówią o średniej na poziomie 20 proc. dla krajów członkowskich już w przyszłym roku i przynajmniej o 32 proc. w perspektywie roku 2030.
Polska z niespełna 11-proc. udziałem OZE w strukturze wytwarzania energii brutto znalazła się na ósmym miejscu od końca.
Niemcy, którzy tak mocno promują OZE i inwestują w nie ogromne pieniądze (niedawno zapowiedzieli odejście nie tylko od atomu, ale i od węgla), mieli w 2017 r. tylko 15,5 proc. udziału zielonej energii, podczas gdy ich cel na przyszły rok to 18 proc. Zasadne wydaje się pytanie, czy zostanie on spełniony.
Liderami w produkcji energii z OZE są Skandynawowie oraz Łotwa, choć jej do celu 40 proc. na rok 2020 brakuje jeszcze 1 pkt proc. Swoje cele na przyszły rok zrealizowały już m.in. Chorwacja, Litwa i Rumunia. A np. Portugalia, Austria i Słowenia jeszcze nie.
Z danych Eurostatu wynika, że udział OZE w końcowym zużyciu energii brutto wzrósł we wszystkich państwach członkowskich w porównaniu z rokiem 2004 przyjmowanym jako bazowy. Ale w porównaniu z rokiem 2016 wzrost ten odnotowało jedynie 19 z 28 krajów Wspólnoty.
Odnawialne źródła energii brane pod uwagę przez europejskich statystyków obejmują energię słoneczną, hydroelektrownie, wiatr, energię geotermalną i wszystkie formy biomasy (w tym odpady biologiczne i biopaliwa płynne).
W Polsce rozwój odnawialnych źródeł energii bardzo mocno spowolnił po legislacyjnej rewolucji z 2016 r. i zmianach w ustawie o OZE oraz ustawie odległościowej uderzającej w farmy wiatrowe na lądzie (chodzi o zasadę 10H zabraniającą budowy wiatraków w odległości od zabudowań mniejszej niż dziesięciokrotność ich wysokości, co w praktyce oznacza sporo ponad kilometr). Z danych URE wynika, że przyrost nowych mocy OZE w 2018 r. wyniósł jedynie ok. 55 MW, co stanowi nieco ponad 5 proc. dotychczasowej średniej rocznej.
Jak pisaliśmy w DGP, rząd zdaje się rozumieć swój błąd i deklaruje przeproszenie się z wiatrakami. Szczegółów na razie brak.
„Trwają jeszcze konsultacje dwóch kluczowych dla resortu energii dokumentów strategicznych – Polityki energetycznej Polski do roku 2040 oraz Krajowego planu na rzecz energii i klimatu. W dalszym ciągu spływa do nich wiele uwag, spostrzeżeń, a także propozycji zarówno od społeczności lokalnych, jak i partnerów społecznych, w tym także inwestorów. Są one na bieżąco analizowane w Ministerstwie Energii. Na podstawie tych analiz określone zostaną przyszłe kierunki rozwoju polskiej energetyki, także energetyki z odnawialnych źródeł energii, w tym także lądowej energetyki wiatrowej” – czytamy w odpowiedzi resortu na pytania DGP.
Minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz poinformowała wczoraj na Twitterze, że jeszcze w tym miesiącu zbierze się energetyczny zespół prosumencki pod jej przewodnictwem i że w przyszłym miesiącu wypracowany zostanie pakiet zmian regulacyjnych. Z naszych informacji wynika, że przedmiotem zainteresowania zespołu będą także wiatraki. Projekt nowelizacji ustawy o OZE, jaki zaproponował resort energii, zmian w zasadzie 10H nie dotyka.
Sprawdziliśmy też w Eurostacie, czy są dostępne nowe dane dotyczące importu węgla, na którym to nadal bazuje polska elektroenergetyka. Wciąż jednak można zobaczyć tylko te do listopada. Jednak nieoficjalnie mówi się o tym, że w ubiegłym roku do Polski wjechało aż 19,7 mln ton surowca (DGP prognozował 18–19 mln ton), w tym 13,5 mln ton z Rosji. Dotychczas największy import węgla do Polski wyniósł w sumie 15 mln ton w 2011 r.
Skandynawowie oraz Łotwa to liderzy produkcji energii z OZE