Potwierdziły się informacje DGP z połowy stycznia. Nie dopłaty do prądu, ale podważenie niezależności regulatora zabolały Brukselę. Wczoraj oficjalnie przyznał to minister energii.
– Za głęboko weszliśmy w uprawnienia URE poprzez wprowadzenie rozwiązań w tej ustawie i w tej dziedzinie robimy krok do tyłu – powiedział wczoraj RMF FM Krzysztof Tchórzewski. – Zobowiązaliśmy się, że wprowadzimy zmiany do końca marca – dodał.
A to oznacza, że najpierw będzie nowelizowana ustawa, potem pojawią się rozporządzenia do niej. Efekt? Jeszcze większy chaos w energetyce. Jak pisaliśmy wczoraj, nie ma nowych ofert od sprzedawców energii, odbiorcy, którym kończy się umowa, będą zmuszeni korzystać z droższych sprzedawców rezerwowych, a małym firmom – sprzedawcom alternatywnym grozi bankructwo.
Dlaczego ustawa narusza niezależność Urzędu Regulacji Energetyki, który m.in. zatwierdza taryfy dla gospodarstw domowych? Tłumaczyliśmy to w DGP 14 stycznia. – Dyrektywa wymaga, aby URE, ustanawiając taryfy przesyłowe lub dystrybucyjne, był niezależny i nie wykonywał poleceń rządu – wyjaśniał wtedy mecenas Tomasz Włostowski, partner zarządzający kancelarii EU Strategies w Brukseli.
Przypomina on, że w przeszłości w podobnej sprawie Komisja Europejska zaskarżyła do Trybunału Sprawiedliwości UE rząd Niemiec. Zarzuciła mu naruszenie niezależności regulatora, ponieważ elementy taryfy zostały tam określone w rozporządzeniu. W naszej ustawie nakazano zamrozić ceny prądu na poziomie z 30 czerwca 2018 r., a taryfy dystrybucyjne na poziomie z 31 grudnia 2018 r. URE apelował do premiera o nowelizację ustawy. Prezes URE Maciej Bando powiedział wczoraj DGP, że z zadowoleniem przyjmuje deklaracje ministra, ale należy poczekać na konkretne propozycje zmian.
W ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki mówił nam, że „trochę się boi Brukseli”, ale wierzy w działania ministra energii. Tchórzewski w poniedziałek spotkał się z komisarzem ds. energii i klimatu Miguelem Ariasem Cañete. Efektem są wczorajsze deklaracje o kroku wstecz.