- Jastrzębska Spółka Węglowa włożyła mnóstwo energii w restrukturyzację. Wyższe ceny węgla na pewno powodują, że przyspieszają inwestycje i trzeba przygotować się na dekoniunkturę - mówi Daniel Ozon, od 2017 r. prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, w latach 2006–2008 jej wiceprezes i dyrektor Biura Nadzoru Właścicielskiego i Strategii Kapitałowej



Mocne działa wytacza Związek Zawodowy Jedność przeciwko panu i dużym związkom, które bronią pana przed kolejnymi odwołaniami. W swoim liście pisze o korupcyjnym „cichym układzie” na linii reprezentatywne związki – zarząd. Chodzi m.in. o zasady przyjmowania do pracy w spółce.
Jedność jest niszowym związkiem. Walczy różnymi metodami, nawet kosztem dobrego imienia własnego pracodawcy, by przyciągnąć większą liczbę członków. Ich zarzuty, najdelikatniej mówiąc, nie mają żadnego oparcia w faktach. Półtora roku temu, gdy organizowaliśmy międzynarodowe forum górnicze w kopalni Pniówek, „przywitali” gości w specyficzny sposób.
Czyli jak?
Wtargnęli na salę, chcieli zdemolować kopalnię. Dobrze, że mieliśmy sprawną ochronę. Nie będę tego dalej komentować. Związek Jedność, jeśli ma dowody na swoje zarzuty, powinien złożyć doniesienie do prokuratury. Podgrzewanie atmosfery w wykonaniu tych panów podczas przejmowania kopalni Budryk w 2007 r. wszyscy pamiętamy.
Daria Klimza z TOK FM przywołała ich słowa po poniedziałkowym spotkaniu z kierownictwem resortu energii. „Każdy Janusz w czasie koniunktury byłby lepszy w zarządzaniu od Ozona”. Ja kiedyś, za czasów nieistniejącej już Kompanii Węglowej, twierdziłam, że na jej czele może stanąć krowa, bo i tak nie będzie miała nic do powiedzenia. Jak jest z panem?
Nie znam tych słów. Jeśli ktoś to tak ocenia, warto zapytać, jakimi sam dysponuje kompetencjami. Ja wykonuję to, co należy do zadań prezesa takiej spółki jak JSW. Jeśli mieliby argumenty merytoryczne – byłbym otwarty na rozmowę. To, co prezentują, można oceniać raczej przez wzorzec pomówienia. Spółka od 2015 r. włożyła mnóstwo energii w restrukturyzację. Wyższe ceny węgla na pewno powodują, że przyspieszają inwestycje, prace przygotowawcze i trzeba przygotować się na dekoniunkturę. Musimy produkować więcej węgla, by obniżyć koszty jednostkowe. Wyniki spółki świadczą o jej kondycji. Sztuką jest kierować firmą tak podatną na cykliczność gospodarki i umieć przygotować się na kryzys. Chciałbym, by JSW wróciła do wypłaty dywidendy już za 2018 r. i mogła dokonać nowej emisji akcji. Tak, by pozyskać pieniądze z rynku, ale zachować kontrolę Skarbu Państwa. Przywróciliśmy załodze zawieszone w kryzysie świadczenia, jesteśmy w dialogu ze wszystkimi stronami.
Zawiązaliście fundusz stabilizacyjny – 1,8 mld zł na czasy kryzysowe. My pisaliśmy, że pieniądze miałyby trafić na budowę 1000 MW bloku elektrowni w Ostrołęce.
Takie głosy pojawiły się w trakcie rozmów ze stroną społeczną. Ale środki w funduszach, bo są dwa – 1,5 mld zł i 0,3 mld zł na inwestycje – są bezpieczne. Do połowy tego roku tę nogę inwestycyjną będziemy w stanie zasilić kolejną transzą kilkuset milionów złotych. Skracamy też terminy płatności ze 120 do 90 dni, w przypadku niektórych dostawców chcemy je skrócić jeszcze bardziej, co w krótkim okresie pogorszy przepływy. Ale jeśli fundusz inwestycyjny zostanie zwiększony, to o inwestycje jestem spokojny.
W JSW prowadzony był audyt przez dyrektora departamentu kontroli Ministerstwa Energii, prokuratora w stanie spoczynku – Andrzeja Burskiego. Teraz spółce przygląda się KNF. Czy w myśl równego dostępu akcjonariuszy do informacji spółki giełdowej nie powinniście informować ich o tym, co trafiało do ministerialnego audytora?
Prowadzimy intensywną korespondencję z KNF w zakresie informacji udostępnionych pracownikom resortu energii nadzorującym JSW. Część z nich była przekazywana przez przewodniczącą rady nadzorczej bez wiedzy zarządu i samej rady, z powołaniem się na „dobrą wiarę spółki”. Nasza rada dwa lata temu była na zlecenie zarządu szkolona w sprawie dostępu akcjonariuszy do informacji. Dochowaliśmy wszelkiej staranności i wywiązaliśmy się z obowiązków. Zaistniały incydent oceni KNF. Jako zarząd też podjęliśmy pewne działania zapobiegawcze. Pan Andrzej Burski jest funkcjonariuszem publicznym, który również odpowiada za to, co robi.
Audyt w JSW został przerwany, ale w toku prac pojawiło się sporo zarzutów. Mocnych. Hałda na Pochwaciu jest zniszczona, bo była źle zagospodarowana. Jej naprawa pochłonie kilkadziesiąt milionów złotych. W kopalni zespolonej Borynia-Zofiówka-Jastrzębie przez trzy lata była zepsuta waga dla ciężarówek, ewidencja węgla leżała. W tej kopalni kontrolerzy znaleźli też 100 tys. ton niezewidencjonowanego surowca wartego 60 mln zł. Za dużo wydajecie na prawników. Może minister energii Krzysztof Tchórzewski miał argumenty, by pana odwołać?
Przez wiele miesięcy współpracowaliśmy z biurem kontroli ME, we wrześniu 2018 r. otrzymaliśmy roboczy raport zespołu pana Burskiego. Ustosunkowaliśmy się do wszystkich wątpliwości. Wnioski wynikały często z braku zrozumienia czy dostępu do części informacji. Udostępniliśmy opinię jednego z profesorów z UJ wykluczającą możliwość formułowania zarzutu popełnienia przestępstwa w przypadku procedury przetargowej w celu zagospodarowania hałdy. Stąd też poniedziałkowe oświadczenie zarządu co do zarzutów stawianych przez przewodniczącą rady nadzorczej.
Co do wagi – tak, była zepsuta na pewno za długo. Dowiedziałem się o tym i natychmiast kazałem ją naprawić. Już działa. Co do węgla – nie potwierdzam tej informacji. Ewidencjonujemy surowiec na zwałach, ostatnio także z użyciem dronów. Pomiary są bardzo precyzyjne. Wyniki przekazaliśmy ME. W umowach z prawnikami stosujemy się do rekomendacji resortu – stawki 450 zł za godzinę. Za lata wcześniejsze trudno mi odpowiadać.
Pan ciągle powtarza, że produkcja węgla w JSW musi wzrosnąć, tymczasem na słowach się kończy. Od miesięcy słyszymy, że rozmawiacie z Australijczykami z Prairie Mining w sprawie współpracy w projektach Jan Karski i Dębieńsko, które są w rządowym planie dla Śląska. I nic.
Przy imporcie na poziomie 40 mln ton węgla koksowego do Europy, z czego połowa z Australii, dodatkowe 5–6 mln ton produkcji w Polsce to duży wolumen. Budowa nowych mocy produkcyjnych surowca spotka się z dużym zainteresowaniem kontrahentów, z niektórymi z nich mamy już podpisane listy intencyjne. W przypadku projektów Prairie Mining od kilku tygodni czekamy na decyzję kierunkową większościowego akcjonariusza. Liczę, że w tym tygodniu uzyskamy natomiast zgodę rady nadzorczej na wydzielenie nowej kopalni Bzie-Dębina i zakup za ok. 200 mln zł Przedsiębiorstwa Budowy Szybów. Ono zresztą było wykonawcą szybu Bzie, który teraz musi zostać uzbrojony. Wydzielenie nowej kopalni z punktu widzenia organizacyjnego jest dla nas bardzo ważne, by jeszcze bardziej nie obciążać kopalni zespolonej. Potrzeba na to ok. 500–600 mln zł do 2022 r.
W 2018 r. zrealizowaliśmy plany wydobycia, ale majowa katastrofa w Zofiówce i zamknięcie części kopalni zabrały nam 0,5 mln ton. Teraz mieliśmy kolejny wstrząs na Knurowie-Szczygłowicach, na szczęście bez ofiar. Ale możliwość występowania takich zdarzeń trzeba mieć z tyłu głowy.