Wdrożenie dotacji do wymiany w domach jednorodzinnych pieców węglowych na gazowe lub elektryczne – zapowiedział minister środowiska Henryk Kowalczyk. Dotacje mają być uzależnione od zamożności. Przyjmowanie wniosków ma ruszyć w czerwcu.

Kowalczyk, który w sobotę wieczorem spotkał się z mieszkańcami Bielska pod Płockiem (Mazowieckie) podkreślił, że program wymiany źródeł ogrzewania połączony będzie z termomodernizacją budynków.

"Chcemy pomóc mieszkańcom, właścicielom domów jednorodzinnych, wymienić źródło ogrzewania z pieca węglowego na gazowe lub ogrzewanie elektryczne. Żeby to zrobić wymyśliliśmy taki program by było to równoczesne z termomodernizacją" – powiedział minister środowiska.

Zwrócił uwagę, że sama propozycja wymiany pieca z węglowego na gazowy, bez termomodernizacji, byłaby nieefektywna, gdyż z uwagi na to, że gaz jest nieco droższym źródłem energii niż węgiel, w efekcie podnosiłaby koszty ogrzewania.

"Sama wymiana pieca to mało. Chodzi też o to, żeby ocieplić dom, żeby mniej zużywał energii, a więc ocieplenie ścian, stropów, wymiana okien. I z tym powiązana wymiana ogrzewania w zależności od warunków" – stwierdził Kowalczyk.

Dodał, że program wymiany pieców węglowych w domach jednorodzinnych, połączony z termomodernizacją, przewidziany jest na 10 lat i będzie realizowany przez Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska (WFOŚ) oraz Bank Ochrony Środowiska (BOŚ), który zależności od potrzeb będzie też udzielał kredytów. Przyznał, iż spodziewa się, że program zostanie formalnie ogłoszony 15 do 20 maja, a system naboru wniosków zostałby uruchomiony w czerwcu.

"Będziemy wspierać dotacyjnie te inwestycje. Założenia są mniej więcej takie: około 50 tys. wartość całej inwestycji, czyli kosztów kwalifikowanych, rozłożone na poszczególne elementy i dotacja uzależniona od zamożności, co jest nowe i bardzo istotne, od 90 proc. dla najuboższych do 40 proc. dla zamożniejszych, a dla najzamożniejszych ulga podatkowa z wyrównaniem do 32 proc. dla wszystkich" – wyjaśnił Kowalczyk.

Zapowiedział, że wraz z systemem naboru wniosków do programu ruszą jednocześnie spotkania organizowane w gminach WFOŚ i BOŚ, prezentujące cele i zasady projektu. "Nie ukrywam, że te spotkania chcę trochę wykorzystać jako edukacje ekologiczną, żeby uświadamiać, że palenie byle czym w piecu to naprawdę jest trucie siebie i sąsiadów" – zaznaczył minister.

Kowalczyk przyznał, że gminny będą zachęcane do współpracy w ramach programu. "Jeśli gmina zechce pomóc to bardzo dobrze, a jeżeli nie zechce, to robimy ten program bez względy na to, jak do tego gminna będzie podchodziła" – zapewnił.

I dodał: "Do tego też, będziemy się starali tam, gdzie jest możliwy rozwój sieci gazowniczej, również żeby przyspieszyć jej budowę. Bo to jest niezwykle istotne. To jest źródło przede wszystkim tańsze w przebudowie niż na przykład elektryczna pompa ciepła". Szef resortu ochrony środowiska powiedział, że rozmawiał na ten temat z prezesami spółek PGNiG i PSG, "którzy deklarują, że będą wkładać duży wysiłek w to, żeby tę sieć gazowniczą rozbudowywać tam, gdzie to tylko możliwe".

Kowalczyk, odnosząc się do pytania dotyczącego emisji substancji szkodliwych przez PKN Orlen, który ma swój zakład główny w pobliskim Płocku, przyznał, że do ustawy o ochronie środowiska zostanie wprowadzony zapis o monitoringu ciągłym w obiektach przemysłowych, np. na kominach dużych przedsiębiorstw.

"Zmieniamy ustawę bardzo szybko, ustawę o ochronie środowiska, po to żeby można było w Pozwoleniu Zintegrowanym, takim środowiskowym, nałożyć obowiązek monitoringu ciągłego, jeżeli jest duży zakład i istnieje podejrzenie, że może być emisja przekraczająca normy i szkodliwa. Wtedy się okaże, czy normy są przekraczane, a jeżeli są, to oczywiście firma, nawet taka, jak Orlen też musi robić stosowane pochłanianie czy wyłapywanie" – powiedział minister. Zastrzegł przy tym, iż monitoring ciągły to jedno z narzędzi takich kontroli i sprawdzeń, którego dotąd nie było.

"Myślę, że ciągu dwóch, trzech miesięcy będzie można założyć monitoring ciągły również na Orlen i wtedy zobaczymy co tam naprawdę jest" – dodał minister środowiska.

Jak poinformował, jedną z przygotowywanych zmian będzie też wprowadzenie 24-godzinnego systemu pracy inspekcji ochrony środowiska. "Na podstawie moich doświadczeń już trzymiesięcznych widzę, że inspekcja ochrony środowiska działa trochę tak, że jest nieskuteczna" – wytknął Kowalczyk. Ocenił, iż nieskuteczność tej instytucji wynika m.in. ze ściśle określonego ośmiogodzinnego czasu pracy.

Według niego nowy system pozwoli na lepszą i sprawniejsza realizację zadań przez inspekcję ochrony środowiska – jako przykład podał kontrole w miejscach składowania odpadów.