Tańsze grzanie w nocy pomoże w walce ze smogiem? Zdaniem ekspertów to mrzonki. Z ich wyliczeń wynika, że mieszkańcy jeszcze do nowej antysmogowej taryfy dopłacą
– Szumnie zapowiadanej przez rząd obniżki za energię elektryczną nie będzie – przekonuje Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego. I dodaje, że deklaracje Ministerstwa Energii o 20–25 proc. obniżce to wprowadzanie opinii publicznej w błąd.
– Z całą pewnością użytkownicy ogrzewający swoje mieszkania za pomocą taryfy G12, G12w oraz G13 nie mogą liczyć na takie obniżki – mówi.
Na potwierdzenie przedstawia wstępne szacunki dotyczące kosztów ogrzewania domu przy rozliczeniu zużycia prądu według nowej taryfy, o której mowa w rozporządzeniu ministra energii z 29 grudnia 2017 r. w sprawie szczegółowych zasad kształtowania i kalkulacji taryf oraz rozliczeń w obrocie energią elektryczną (Dz.U. z 2017 r. poz. 2500). Obowiązuje ono od stycznia.
Jak przedstawiają się te wyliczenia na przykładzie Małopolski? – Jeśli założymy roczne zużycie energii na ogrzewanie piecem akumulacyjnym na poziomie 4 MWh oraz 2 MWh na pozostałe potrzeby, to różnica na niekorzyść nowej taryfy w stosunku do G12w wyniesie ok. 160 zł na rok – mówi dr Jan Rączka, doradca Forum Energii.
I zaznacza, że kwota ta jeszcze się zwiększy w przypadku słabo ocieplonych budynków, do których ogrzania potrzeba dużo więcej energii. A domów, które nie przeszły prawidłowej termomodernizacji, jest w Polsce dużo, zwłaszcza na Śląsku i w Małopolsce, gdzie problem ze smogiem jest najdotkliwszy.
Stawki już znane
Obliczenia PAS oparte są na stawkach za usługę dystrybucji energii dla nowej taryfy, które zostały opublikowane przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE). W zeszłym tygodniu zatwierdził on zmiany taryf energii elektrycznej dla czterech największych operatorów systemów dystrybucyjnych: Tauron Dystrybucja, PGE Dystrybucja, Energa-Operator i Enea Operator.
Na czym polega zmiana? Sprowadza się ona do utworzenia odrębnej grupy taryfowej (G12AS) dla odbiorców zużywających energię elektryczną na potrzeby gospodarstw domowych, która ma na celu zachęcanie ich do zużywania większej ilości energii w godzinach od 22 do 6, czyli w czasie tzw. doliny nocnej.
Mało opłacalna oferta
Eksperci podkreślają, że nowi użytkownicy, którzy rozważają przejście na ogrzewanie elektryczne, powinni najpierw się zastanowić, czy w świetle nowych taryf w ogóle im się to opłaca. Zdaniem Andrzeja Guły obecnie obowiązujące taryfy są niekiedy bardziej atrakcyjne niż ta, którą wprowadziło Ministerstwo Energii.
Wymienia, że w obecnych na rynku taryfach G12 tańsze ogrzewanie jest nie tylko między godziną 22 a 6 (czyli tak jak w taryfie G12AS), ale również między 13 a 15.
– Te dwie godziny umożliwiają dogrzanie pomieszczeń przed wieczorem co jest szczególnie ważne dla użytkowników pieców akumulacyjnych (chodzi o urządzenia, które podczas pobierania taniego prądu nagrzewają się do bardzo wysokich temperatur, a później oddają zgromadzone ciepło, co sprawdza się szczególnie właśnie przy taryfie dwustrefowej G12 lub G12w) – mówi Guła.
Rozliczenia sprzed roku
Polski Alarm Smogowy zwraca też uwagę na zapis rozporządzenia, który stanowi, że nowa taryfa będzie obejmować tylko nadwyżkę zużytej w danym roku energii w odniesieniu do energii wykorzystanej w analogicznym okresie poprzedniego roku. Innymi słowy, osoby, które w nocy nie zużyją więcej energii niż w tym samym czasie w ubiegłym roku, nie skorzystają z nowej oferty.
– Jeżeli będziemy mieć cieplejsze zimy jak teraz i ogrzewanie nie będzie tak potrzebne, to może się okazać, że w ogóle nie zakwalifikujemy się do nowej taryfy. Wtedy o oszczędnościach nie będzie mowy – przekonuje Guła.
Skąd więc bierze się deklaracja rządu o obniżce 20–25-proc.? – Być może Ministerstwo Energii odnosi swoje porównania do standardowej taryfy G11, ale to porównywanie dwóch nieporównywalnych taryf – przekonuje Andrzej Guła.
I podkreśla, że mówienie o nowych taryfach jako antysmogowych jest nieporozumieniem.
– Jeśli rząd chciałby promować ogrzewanie za pomocą energii elektrycznej, pomp ciepła, ogrzewaczy elektrycznych itd., to mógłby to robić np. poprzez obniżenie obciążeń podatkowych, tj. podatek VAT. Te właśnie obciążenia są szczególnie znaczące, zwłaszcza dla mniej majętnych grup społecznych – mówi.
I wylicza, że płacąc za ogrzewanie elektryczne 1700 zł rocznie, fiskusowi oddajemy ponad 318 zł.
Do czasu zamknięcia tego wydania nie udało nam się uzyskać komentarza z Ministerstwa Energii.
Porównanie taryf / Dziennik Gazeta Prawna