Transformacja dzieje się tu i teraz, jesteśmy w kluczowym momencie. Jak pani ocenia jej tempo? Czy uważa pani, że zmierzamy w dobrym kierunku, czy też należy go skorygować?

Jeżeli chodzi o tempo polskiej transformacji energetycznej, dopiero teraz widać, że zaczyna ona realnie przyspieszać. Mamy już pierwsze wymierne efekty – w 2024 r. udział węgla w krajowej produkcji energii elektrycznej spadł do rekordowo niskiego poziomu 58 proc., a źródła odnawialne odpowiadały za 29 proc. wytwarzania. Nadal jednak przed nami wiele niewiadomych. Wiemy, do czego dążymy i w jakich ramach czasowych, lecz wciąż nie jest przesądzone, z jakich technologii skorzystamy ani jakie będą finalne koszty zmiany. Obecnie zapadają kluczowe decyzje inwestycyjne dotyczące projektów, które przesądzą o kształcie polskiej energetyki na kolejne dekady.

Co jest największym wyzwaniem w transformacji energetycznej – kwestie finansowe, technologiczne czy presja ekonomiczna?

Obok kwestii technologicznych – szczególnie konieczności rozwijania nowoczesnych metod magazynowania energii – ogromnym problemem pozostaje finansowanie. Mówimy o gigantycznych nakładach. W rządowej „Polityce Energetycznej Polski do 2040 r.” szacuje się, że koszt transformacji wyniesie 1,6 bln zł. Inne analizy mówią nawet o 1,8 bln zł, w praktyce nie da się zejść poniżej 1,5 bln zł. Według danych URE same inwestycje w sektor ciepłowniczy do 2050 r. pochłoną 450–500 mld zł. Przedsiębiorstwa energetyczne muszą więc pozyskać środki na ogromną skalę, jednocześnie dbając o to, by nie przełożyło się to na nadmierny wzrost rachunków za energię i ciepło dla odbiorców.

O ile nikt nie kwestionuje niezbędnych inwestycji, jak pogodzić to z oczekiwaniami np. odbiorców biznesowych?

Tu pojawia się tzw. trylemat regulacyjny. Cała branża energetyczna i instytucje nadzorujące sektor muszą jednocześnie zadbać o bezpieczeństwo dostaw (co w praktyce oznacza m.in. inwestycje w sieci i bilansowanie systemu), redukcję emisji CO₂ oraz konkurencyjne koszty energii dla gospodarki. Jako sektor nie jesteśmy w stanie samodzielnie rozwiązać tej układanki, bo nasze plany zależą od wielu regulacji. Rząd również nie poradzi sobie z tym bez wsparcia firm energetycznych. Dlatego potrzebne jest wspólne forum – swojego rodzaju okrągły stół wszystkich stron, także odbiorców biznesowych – aby ustalić kierunek zmian i otwarcie porozmawiać o kosztach. Musimy wspólnie znaleźć sposób na pogodzenie priorytetów wszystkich interesariuszy.

Kryzys energetyczny odcisnął swoje piętno na finansach spółek energetycznych. Jak to wygląda w przypadku E.ON Polska?

Nasza sytuacja jest stabilna, choć w czasie kryzysu energetycznego wywołanego rosyjską agresją na Ukrainę musieliśmy pozyskać dodatkowe środki zabezpieczające. Ceny energii były skrajnie nieprzewidywalne, a rynkowi groził efekt domina – część firm mogła wypaść z obrotu ze względu na kontrakty dotyczące gazu pośrednio lub bezpośrednio powiązanego z Rosją. Ostatecznie, dzięki działaniom poszczególnych państw, udało się uniknąć najgorszego scenariusza. Dziś sytuacja jest pod kontrolą, ale czekają nas ogromne inwestycje w modernizację sieci elektroenergetycznych i ciepłowniczych. Dlatego skupiamy się na zabezpieczeniu finansowania na kolejne lata.

Jakie formy finansowania są najbardziej korzystne dla firmy takiej jak E.ON Polska? Zielone obligacje, fundusze unijne czy może inne?

Najtańszym źródłem kapitału są środki unijne – dotacyjne lub niskooprocentowane. Jednak skala potrzeb jest tak duża, że w perspektywie do 2040 r. będziemy musieli wykorzystać pełen wachlarz dostępnych narzędzi: od zielonych obligacji, przez kredyty bankowe, po własny kapitał.

Jak pogodzić interesy spółek energetycznych z interesami odbiorców końcowych, którym zależy na jak najniższych cenach energii?

Kluczową funkcję pełni tu URE, czyli regulator rynku. Urząd świetnie zna realia sektora i kondycję spółek, a równocześnie reprezentuje odbiorców – zarówno gospodarstwa domowe, jak i biznes. To on ma za zadanie wyważyć te interesy. Potrzebne jest jednak wzmocnienie jego zasobów ludzkich. Problemem są natomiast krótkoterminowe interwencje polityków. Takie działania, zwykle powiązane z kalendarzem wyborczym, szkodzą stabilności rynku i oznaczają sprzeczne sygnały dla inwestorów. Dlatego kluczowe jest długofalowe, przewidywalne wsparcie polityczne, oparte na wspólnych celach.

Konkurencyjność polskiej gospodarki będzie zależna od cen energii?

Zdecydowanie tak. Już dziś niektóre sektory odczuwają skutki wysokich stawek. W wielu krajach rządy wspierają przemysł, obniżając koszty energii, aby utrzymać konkurencyjność. W Polsce szczególnie mocno zmagają się z tym branże energochłonne, takie jak hutnictwo, cementownie czy przemysł chemiczny. Pozytywne jest to, że rząd dostrzega problem, same firmy także podejmują działania zwiększające efektywność. Przykładem jest projekt, który E.ON Polska zrealizował w kwietniu 2025 r. w hucie ArcelorMittal w Dąbrowie Górniczej. Wdrożyliśmy tam system wymienników, które odzyskują ciepło z procesów produkcyjnych, aby ponownie wykorzystać je do produkcji na miejscu. Instalacja przynosi wymierne oszczędności. Choć interwencja państwa jest kluczowa, przedsiębiorstwa również mają duże pole manewru, by obniżać koszty.

Jak dziś wygląda rola wiceprezesa ds. finansowych w firmie energetycznej?

Pracuję w E.ON Polska od 20 lat, przez większość czasu zajmowałam się finansami. Obserwuję transformację roli menedżera odpowiedzialnego za ten obszar. Wcześniej polegała ona na wydzielaniu budżetu na rok i pilnowaniu, aby go nie przekroczyć. Teraz nie mamy takiej przewidywalności, lecz zmienne ceny energii czy otoczenie geopolityczne. Interwencje rządu mogą wchodzić w życie nagle, czasem nawet działając wstecz, przez co musimy rewidować nasze plany. Transformacja energetyczna opiera się na analizach, co będzie społecznie akceptowalne. Kwestia cen dla odbiorców jest dla nas jedną z najważniejszych spraw. Dlatego rola CFO jest teraz mniej statyczna, a coraz bardziej dynamiczna. Wcześniej normą było planowanie krótkoterminowe, obecnie niezbędny jest długi okres. Same inwestycje w sieci amortyzują się przez kilkadziesiąt lat. Kiedyś planowaliśmy inwestycje, realizując je przy możliwie najniższych kosztach, które potem przenosiliśmy na ceny energii. Teraz odwracamy kalkulację: sprawdzamy, jak dana inwestycja przełoży się na ceny i, jeśli wpływ ten będzie za duży, zastanawiamy się, co możemy zrobić lepiej. Takie liczenie od tyłu to nowość od kilku lat.

Podsumowując, polska energetyka potrzebuje długoletniej polityki i wymiany wiedzy pomiędzy poszczególnymi uczestnikami rynku.

Tak, jeśli mówimy o kosztach, pamiętajmy, że nie chodzi tylko o zieloną transformację. W E.ON Polska mamy na przykład projekt centralnego systemu wymiany informacji danych z liczników, instalujemy inteligentne urządzenia, wydajemy ogromne pieniądze na cyfryzację. Niemniej jednak potrzebujemy dialogu, który pozwoli nam ocenić, czy te wszystkie inwestycje, realizowane w tym tempie, będą społecznie akceptowalne. Musimy mieć pewność, że ze strony regulatora i rządu jest zrozumienie, iż ponosimy określone koszty. Podejmujemy decyzje w warunkach bardzo dużej niepewności, nie wiemy, czy strona rządowa zdaje sobie sprawę z tego, o jakich kwotach mówimy. Mamy pomysły, jak obniżyć rachunki. Czasem można zmienić tempo wprowadzanych zmian albo skorygować pewne regulacje. Do tego jednak potrzeba współpracy i dialogu przy okrągłym stole, przy którym zasiądą wszyscy interesariusze transformacji energetycznej.

Materiał powstał przy współpracy z E.ON Polska