Walczymy o zastopowanie tego gazociągu, ale dla Komisji Europejskiej im więcej takich nitek, tym lepiej
Przyglądamy się rynkowi i analizujemy wszystkie sygnały. Będziemy działać – mówi DGP Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jej zdaniem jest za wcześnie, by urząd oficjalnie się wypowiedział w kwestii finansowania Nord Stream 2.
UOKiK już w sierpniu 2016 r. miał wątpliwości, czy działania Gazpromu, który chce układać na dnie Bałtyku drugą nitkę gazociągu łączącego Rosję z Niemcami, są zgodne z prawem europejskim. Wtedy reakcja urzędu antymonopolowego opóźniła o kilka miesięcy prace związane z tym projektem.
Na pomoc UOKiK w zablokowaniu nowego gazociągu liczy Maciej Woźniak, wiceprezes ds. handlowych PGNiG. Spółka na dniach prześle do Komisji Europejskiej swoje stanowisko w kwestii obietnic Gazpromu, który zobowiązał się nie nadużywać pozycji monopolisty na rynku europejskim. W ocenie PGNiG Rosjanie nie dotrzymują słowa. Mając Nord Stream 2, mogliby według ekspertów zmniejszyć lub wstrzymać transport gazu do Europy biegnącą przez terytorium Polski rurą jamalską.
– Budowa nowego gazociągu o przepustowości 55 mld m sześc. całkowicie może pozbawić znaczenia Gazociąg Jamalski. Ten projekt nie ma sensu logistycznego ani ekonomicznego, bo moce gazociągów lądowych nie są w pełni wykorzystywane – mówi DGP Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka.
Koszty budowy Rosjanie szacują na 9,5 mld euro. Pod koniec kwietnia należąca do Gazpromu spółka Nord Stream 2 AG podpisała porozumienie o finansowaniu projektu z francuskim koncernem energetycznym Engie, austriackim koncernem naftowym OMV, brytyjsko-holenderskim Shellem, niemieckim przedsiębiorstwem Uniper oraz niemieckim koncernem chemicznym Wintershall. Zapewne w tym roku każda z tych firm przeznaczy ok. 30 proc. swojego wkładu na rozpoczęcie inwestycji. Umowa zakłada, że gazociąg powstanie do 2019 r.
– Rosjanie traktują dostawy gazu jako jeden z elementów polityki zagranicznej i nacisków na inne kraje – uważa Steinhoff. Jego zdaniem państwa Europu Środkowej i Wschodniej powinny połączyć siły, by zablokować ten projekt. Podobnego zdania jest Piotr Kasprzak, prezes Hermes Energy Group, drugiej po PGNiG gazowej spółki na naszym rynku.
– Pytanie tylko, czy to będzie skuteczne – zastanawia się Kasprzak. W jego ocenie Komisja Europejska inaczej rozumie kwestie bezpieczeństwa energetycznego niż Polska. Chce zabezpieczyć dostawy gazu z dwóch głównych kierunków: Rosji i Norwegii. – Patrząc z tej perspektywy, każdy dodatkowy gazociąg jest mile widziany – mówi Kasprzak.
Prezes Hermes Energy nie uważa też, że Nord Stream 2 bezpośrednio zagraża interesom Polski. – Mamy już pewną niezależność energetyczną dzięki terminalowi LNG w Świnoujściu. Możemy sprowadzać surowiec niemal z całego świata, no i planujemy budowę Baltic Pipe (to wspólna inwestycja Polski i Danii w gazociąg z Norwegii – red.) – mówi. Te posunięcia według niego mają zniwelować ewentualne skutki zaprzestania przez Rosjan tranzytu gazu Jamałem.
Przeciwko Nord Stream 2 protestują też kraje Bałtyckie, swoje wątpliwości wyraziła także Dania. Rosja naciska na budowę drugiej odnogi gazociągu bałtyckiego, bo boi się konkurencji taniego LNG ze Stanów Zjednoczonych, który wkrótce może zalać Europę. W połowie czerwca do Polski dotrze pierwszy statek z tym surowcem zza Oceanu Atlantyckiego. PGNiG nie wyklucza kolejnych zakupów.
Powstanie Nord Stream 2 wydaje się przesądzone, ale Janusz Steinhoff ma nadzieję, że państwa członkowskie UE mimo wszystko nie zaaprobują tego projektu.