W należącej do Węglokoksu Kraj kopalni Bobrek-Piekary, zatrudniającej 2,9 tys. osób, coraz głośniej mówi się o planie likwidacji. Ma on dotyczyć części firmy leżącej w Piekarach. Niektórzy pracownicy już dziś sprawdzają, czy obejmą ich urlopy dla górników z zamykanych kopalń, którym do emerytury zostały cztery lata lub mniej.
– Węglokoksowi nie opłaca się inwestowanie w zakład, który za kilka lat przestanie działać, bo skończy się węgiel. A likwidacja kopalń za pieniądze z budżetu jest możliwa za zgodą Komisji Europejskiej tylko do 2018 r. – mówi znający sprawę rozmówca DGP. Inny nasz informator sugeruje, że skoro Polska Grupa Górnicza nie zamknie kopalni Sośnica (informowaliśmy o tym w poniedziałek; kopalnia ma wykorzystać złoże zamkniętych Makoszów), to zamiast niej zamknięte mogłyby zostać Piekary.
Węglokoks nazywa to spekulacjami i zapewnia, że zakład wydobywczy w Piekarach Śląskich będzie dalej pracował. – Węglokoks Kraj prowadzi działania związane z uzyskaniem koncesji dla dwóch obszarów górniczych „Piekary” i „Brzeziny” na lata 2018–2030. Decyzja koncesyjna zapewne zostanie uzyskana do końca lutego – mówi Paweł Cyz, rzecznik Węglokoksu. – W tej kwestii prezydent Piekar Śląskich przesłała uzgodnienia koncesyjne do ministra środowiska. Gmina Piekary Śląskie jest zainteresowana istnieniem Ruchu Piekary – przekonuje.
Tyle że prowadzona w Piekarach eksploatacja węgla systemem ścianowym zakończy się w I połowie 2020 r. Węglokoks musi podjąć decyzję, co dalej. Policzył, że koszty likwidacji Piekar według dzisiejszych wycen wyniosłyby 40–45 mln zł, ale firma przekonuje, że takiego scenariusza nie przewiduje. – W grę wchodzi wprowadzenie na przełomie roku 2018 i 2019 metod specjalnych eksploatacji: komorowo-filarowej bądź chodnikowej. Podstawą ostatecznego rozwiązania może być wyłącznie szeroka analiza możliwych rozwiązań górniczych w powiązaniu z ich opłacalnością – przyznaje Cyz.
Piekary trafiły do Węglokoksu w 2015 r. Wcześniej kopalnia funkcjonowała w strukturach Kompanii Węglowej i miała zostać zamknięta – już 10 lat temu zasobność jej złoża szacowano na około siedem lat.