Załoga Makoszów rozpocznie strajk pod ziemią, górnicy z Krupińskiego grożą głodówką. Zapowiadają także przyjazd do Warszawy.
Nocna zmiana pracująca w zabrzańskiej kopalni Makoszowy w nocy z poniedziałku na wtorek może zostać pod ziemią i tam rozpocząć protest – taką informację otrzymaliśmy w momencie zamykania tego wydania gazety. Podobne scenariusze rozważa też załoga Krupińskiego. Obie kopalnie mają być w 2017 r. likwidowane, czemu niemal 100 proc. załogi w obu zakładach powiedziało „nie”.
– Podziemny protest to ostateczność. Czyli górnicy są zdesperowani. Ale każda akcja w obronie miejsc pracy w kopalniach ma nasze wsparcie – mówi DGP Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce. Wsparcia ponad trzem tysiącom pracownikom obu kopalń udzieliła wczoraj również „Solidarność”. Skoro górnicy mają za sobą centralę największego związku, należy się spodziewać eskalacji. Górnicy planują zaostrzanie protestów z dnia na dzień.
Wczoraj po południu załoga Makoszów pikietowała przed kopalnią, dziś przed południem planuje demonstrację w Bytomiu, przed siedzibą Spółki Restrukturyzacji Kopalń, do której zakład należy od ponad półtora roku.
– Tylko w naszym przypadku rząd nie wywiązał się z porozumienia ze stycznia 2015 r. Innym zagrożonym kopalniom znalazł inwestora, nam nie. Mimo to wydobywamy węgiel i nagle w listopadzie dowiadujemy się, że zgodnie z decyzją Brukseli możemy to robić tylko do końca roku. Wcześniej podawano nam termin 2018 r. – wskazuje Marek Jóźwiak ze związków zawodowych kopalni Makoszowy.
Wczoraj związkowcy blokowali punkty informacyjne dla górników, w których ci mieli dowiadywać się o możliwość podjęcia pracy w innych zakładach (likwidacja kopalni nie oznacza zwolnień załogi). Doszło do przepychanek, akcja informacyjna została zawieszona do odwołania. Związkowcy tłumaczą, że górnicy są zastraszani i zmuszani do podejmowania decyzji, „bo zostaną bez pracy”. Marek Tokarz, prezes SRK, nie chciał wczoraj komentować sprawy.
– Nam cierpliwość się skończyła. Pojedziemy pod dom i biuro każdego posła odpowiedzialnego za sytuację naszej kopalni, a jak trzeba będzie, przypomnimy o sobie również w Warszawie – ostrzega Jóźwiak.
– Nic to nie da. Ta kopalnia po zakończeniu dopłat do strat produkcyjnych sobie nie poradzi – powiedział DGP Wojciech Piecha, senator PiS przeprowadzający audyt SRK.