Jeśli matka będzie chciała otrzymać nową pomoc finansową na pokrycie kosztów opieki nad dzieckiem, sprawowanej przez członka rodziny, będzie konieczne zawarcie z nim umowy.
Tak wynika z informacji podanej przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk, minister rodziny, pracy i polityki społecznej, na temat nowego świadczenia. Chodzi o tzw. babciowe z programu „Aktywny rodzic”. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami to wynoszące 1500 zł miesięcznie świadczenie ma być przyznawane rodzicom wracającym lub wchodzącym na rynek pracy po urodzeniu dziecka. Ma przysługiwać do momentu ukończenia przez dziecko trzech lat, a pieniądze będzie można przeznaczyć na finansowanie pobytu malucha w żłobku lub opłacenie opiekunki, również gdy tę rolę będzie pełnił członek rodziny. Dodatkowym warunkiem ma być to, aby rodzic uzyskiwał z podjętej pracy (na umowie o pracę lub cywilnoprawnej) wynagrodzenie w wysokości co najmniej najniższej pensji. Teraz okazuje się, że będą jeszcze kolejne wymogi, które trzeba będzie spełnić, aby otrzymać babciowe.
Minister Dziemianowicz-Bąk na antenie TVP INFO powiedziała bowiem, że w trakcie prac nad programem „Aktywny rodzic” zostały wprowadzone istotne modyfikacje. Polegają one na tym, że gdy opiekę nad dzieckiem będą sprawowali babcia, dziadek, ciocia lub inny członek rodziny, to wtedy będzie z nim zawierana umowa aktywizacyjna. Ma być ona zbliżona do tej, jaką rodzic podpisuje z legalnie zatrudnianą nianią na zasadach określonych w przepisach ustawy z 4 lutego 2011 r. o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3 (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 204 ze zm.). Od wspomnianej umowy mają być odprowadzane składki na ubezpieczenia społeczne, przy czym nie wiadomo, jaka będzie podstawa ich wymiaru ani kto je będzie pokrywał: budżet państwa czy rodzic (w przypadku umowy uaktywniającej, o której mowa w ustawie żłobkowej, jest tak, że składki od podstawy wynoszącej 50 proc. minimalnej pensji pokrywa ZUS, a pozostałą część rodzic). Kwestia ta zostanie przesądzona w przepisach projektu ustawy, a ten ma być gotowy w ciągu kilku tygodni.
Zdaniem prof. Piotra Szukalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego, choć trudno jest jednoznacznie oceniać proponowane rozwiązanie, gdy nie są znane jego szczegóły, to wydaje się, że działania rządu zmierzają ku temu, aby różnego rodzaju aktywności i czynności, takie jak właśnie praca opiekuńcza, były sformalizowane i tym samym opodatkowane oraz oskładkowane, co daje nie tylko bieżące, lecz także długofalowe efekty.
– Wprowadzenie dodatkowego wymagania w postaci zawarcia umowy zmienia trochę charakter świadczenia i nie wiemy, czy konieczność odprowadzania od niej składek nie wpłynie na zmniejszenie jego wysokości – mówi prof. Irena Kotowska z SGH.
Dodaje, że podstawowym celem nowego świadczenia miało być zachęcanie matek do powrotu do pracy, bo zwłaszcza te z gorszą pozycją na rynku często z tego rezygnują. Jest to związane z kalkulacją opłacalności jej podjęcia, gdy większość osiąganego z niej dochodu musiałaby być wydawana na pokrycie kosztów opieki nad dzieckiem. Jednocześnie nie chodzi tylko o to, żeby komuś zapłacić za opiekę – tym bardziej że państwu powinno zależeć, aby babcie i dziadkowie jak najdłużej pozostawali na rynku pracy – ale żeby dzięki temu dziecko było objęte usługami opiekuńczymi przez osoby, które zadbają o jego socjalizację i prawidłowy rozwój emocjonalny oraz intelektualny. ©℗