Propozycja prezydenta Dudy przewiduje obniżenie wieku emerytalnego: dla kobiet do 60 lat, a dla mężczyzn - 65 lat. Chętni mogliby pracować dłużej. Oznacza to odwrócenie reformy z 2012 r., która wydłużyła wiek emerytalny do 67 lat, zrównując go również stopniowo dla obu płci. Jakie inne zmiany w emeryturach proponują politycy przed wyborami?

Prezydent może liczyć na poparcie swojego pomysłu przez PiS, choć - jak powiedział PAP poseł tej partii Stanisław Szwed - do wypracowania po wyborach pozostają szczegóły reformy, m.in. kwestia, czy kryterium będzie tylko wiek, czy też - jak w propozycji partii - wiek powiązany ze stażem pracy. Według Szweda do rozważenia pozostaje też kwestia zróżnicowania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn.

“Mamy również w pamięci, że Trybunał Konstytucyjny w jednym z wyroków wypowiedział się, że może być zróżnicowanie, ale w drugim wypowiedział się, że jest to jednak pewien sposób dyskryminacji” - mówił polityk PiS. Partia ta w swoim programie zapowiada gruntowny przegląd całego systemu emerytalnego, debatę publiczną, a następnie referendum z pytaniami o najważniejsze zasady tego systemu. Zdaniem Szweda jedno z pytań w referendum - o ile faktycznie zostałoby ono rozpisane - dotyczyłoby właśnie zróżnicowania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn.

Program PiS zapowiada, że w ewentualnym referendum Polacy mogliby się też wypowiedzieć na temat przyszłości Otwartych Funduszy Emerytalnych. Jak ocenia bowiem PiS, w systemie OFE "jedna strona, czyli prywatni właściciele Funduszy mają zapewnione korzyści, a druga strona, czyli płatnicy przymusowych składek, ponoszą ryzyko, a ich prawa są niejasne".

Jak powiedział Szwed, trudno jednak na obecnym etapie jednoznacznie przesądzić, czy PiS byłoby za całkowitą likwidacją OFE, bo “musi to wynikać z przeglądu całego systemu emerytalnego” i szerokiej, merytorycznej dyskusji.

“To musi być kompleksowe rozwiązanie” - podkreślił Szwed, choć jak mówił, PiS nie przewiduje likwidacji odrębnych systemów emerytalnych rolników, służb mundurowych czy górników.

Partia ta chciałaby natomiast zmienić zasadę waloryzacji emerytur, zwłaszcza najniższych świadczeń z procentowej na mieszaną, by wspomóc najuboższych seniorów. Stąd - jak opisywał Szwed - pojawił się pomysł utworzenia specjalnego funduszu inwestycyjnego, który byłby zasilany pieniędzmi pochodzącymi z zysków państwowych spółek.

Według posła PiS Pawła Szałamachy cytowanego przez "Dziennik Gazetę Prawną", tworzenie funduszu trwałoby 2–3 lata, a pierwsze wpłaty z niego miałyby miejsce po 8–10 latach. Koncepcja zakłada, że fundusz miałby charakter zbiorczy, bez indywidualnych kont, a środki z niego uzupełniałyby dotację budżetową do systemu emerytalnego.

Jak mówił PAP Stanisław Szwed, oprócz ewentualnego funduszu PiS chciałoby szukać źródeł finansowania systemu emerytalnego także w uszczelnieniu systemu podatkowego, poprawie ściągalności VAT, środkach z podatku bankowego czy opodatkowania sklepów wielkopowierzchniowych. Polityk PiS podkreślał jednak jednocześnie, że rzeczywisty koszt reformy miałby być wielokrotnie niższy niż 400 mld zł przedstawiane przez rzecznika rządu PO Cezarego Tomczyka. To wyliczenie Szwed określił jako "kompletną bzdurę".

Projektowi prezydenckiemu zdecydowanie przeciwna jest natomiast sama Platforma Obywatelska, która w przyszłej kadencji ma zamiar skupiać się przede wszystkim na obronie zmian wprowadzonych przez swój rząd.

“Dokonaliśmy wielkiej reformy, polegającej na tym, że wydłużyliśmy wiek emerytalny i ograniczyliśmy przywileje związane z możliwością wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. To jest dorobek ostatniej kadencji. Uważamy, że w tej chwili naszym podstawowym zadaniem jest go obronić, ponieważ z lewa i z prawa pojawiają zakusy, żeby przywrócić poprzedni system" - powiedział PAP poseł tej partii Dariusz Rosati.

Jak mówił, PO jest także niechętna dalszym zmianom w systemie OFE, idącym w kierunku ich likwidacji, opowiada się natomiast za "uporządkowaniem przywilejów emerytalnych, takich jak emerytury górnicze, rolnicze czy mundurowe".

"W tej chwili nie ma konkretnego planu, jak się do tego zabrać, ale chodzi o uruchomienie procesu, który stopniowo doprowadzi do wygaszenia tych systemów" - powiedział Rosati.

PSL, podobnie jak Platforma, nie chce obniżania wieku emerytalnego, ale ma własny projekt zmian, przejęty od poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Zakłada on, że będzie można przejść na emeryturę po przepracowaniu 40 lat.

"Koncepcja została przejęta od prezydenta Komorowskiego, ale sam projekt został istotnie zmieniony, gdyż znosi ograniczenia pomysłu prezydenckiego. Nasza propozycja przewiduje, że niezależnie od tego, w jakim wieku rozpoczęło się pracę, będzie można przejść na emeryturę po 40 składkowych latach. Chodzi o możliwość bardziej swobodnego decydowania o swojej przyszłości" - powiedział PAP poseł PSL Henryk Smolarz.

Jak mówił, przyjęcie takiego uregulowania może istotnie zmienić sposób myślenia o przechodzeniu na emeryturę, bo podstawowym celem stałoby się nie dożycie do odpowiedniego wieku, ale przepracowanie określonej liczby lat.

"To - jak sądzimy - wpłynęłoby na ograniczenie szarej strefy w zatrudnieniu. Dziś pracodawcy wymuszają zatrudnienie np. na umowy cywilnoprawne, a sami zatrudnieni, choć niechętnie, jednak się na to godzą. Jeżeli będą wiedzieli, że nie wiek będzie kluczowy przy przechodzeniu na emeryturę, to przypuszczam, że będzie im bardziej zależało na podpisaniu umowy o pracę" - wyjaśniał Smolarz.

Według Smolarza PSL dążyłoby do tego, by osiągnięcie 67. roku życia było docelowo momentem, gdy ci, którzy z różnych powodów nie wypracowali stażu składkowego, przechodzili na emeryturę gwarantowaną przez państwo na zasadzie emerytury obywatelskiej. Do koncepcji tej ludowcy podchodzą bowiem przychylnie. Emerytura obywatelska to świadczenie, które otrzymują wszyscy obywatele danego kraju, dochodząc do określonego wieku emerytalnego. Wypłacana jest w tej samej wysokości, niezależnie od tego, ile w ciągu życia emeryt pracował i ile odprowadził składek.

"Na tej właśnie zasadzie funkcjonuje KRUS - składki do niego są niskie, ale świadczenia też są bardzo niskie. Trzeba o tym pamiętać, system powinien być czytelny, żeby ludzie wiedzieli na co płacą składki: na fundusz rentowy, na Fundusz Pracy, żeby otrzymać zasiłek, etc." - dodał poseł PSL. Jak powiedział, jego partia ma także sceptyczny stosunek do OFE oraz do oddzielnych systemów emerytalnych - poza właśnie KRUS.

"Zmiany w systemie emerytalnym powinny iść w tym kierunku, by społeczeństwo miało poczucie sprawiedliwości. Nie mogą jedni żerować kosztem drugich. Może kiedyś Polacy będą mieli poczucie, że sędziowie i prokuratorzy powinni mieć kilkanaście tys. zł emerytury, gdy najniższe świadczenia wynoszą 1 tys. zł., ale dziś chyba zgody na to nie ma. Powinniśmy raczej dążyć do wyrównywania emerytur, a nie ich rozwarstwiania" - ocenił Smolarz.

Za jednym systemem emerytalnym dla wszystkich i utrzymaniem granicy 67 lat opowiada się też zdecydowanie Nowoczesna.pl.

"Proponujemy stopniowe ujednolicanie systemu przez obejmowanie nim nowych osób wchodzących na rynek pracy: górników, rolników i pozostałych, uprzywilejowanych do tej pory grup społecznych" - głosi oświadczenie na stronie internetowej partii.

"Chodzi o to, by system był maksymalnie sprawiedliwy" - podkreślał w rozmowie z PAP przedstawiciel tej partii Paweł Rabiej. Jak dodał, Nowoczesna.pl jest przeciwna obniżaniu wieku emerytalnego, a rozwiązaniem problemu bardzo niskich emerytur powinno być promowanie prywatnego oszczędzania na starość. Jego partia proponuje też, by część składki na III filar pochodziła z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych, a część – płaciłby sam pracownik. Systemem takim miałby być objęty każdy wchodzący na rynek pracy.

“Wypychanie perspektywy, że się kiedyś zestarzejemy, jest ogólnym problemem społecznym, który należałoby zaadresować także na poziomie edukacji” - mówił Rabiej.

Z kolei Zjednoczona Lewica, zrzeszająca SLD, TR, PPS, UP oraz Zielonych, jest zdania, iż stabilność systemu emerytalnego może zapewnić tylko zwiększanie liczby Polaków zatrudnionych na podstawie umowy o pracę i odprowadzających składki emerytalne. Dlatego opowiada się za tym, by zamiast podnosić wiek emerytalny, promować zatrudnianie na podstawie umowy o pracę.

Jak wynika z jej programu, w przyszłym Sejmie posłowie tej koalicji opowiedzieliby się za takimi zmianami w prawie, które dawałyby prawo do przechodzenia na emeryturę po 40 latach pracy – w przypadku mężczyzn, a w odniesieniu do kobiet – po 35 latach pracy. Przy czym do stażu zaliczałby się także okres zatrudnienia na podstawie umów cywilnoprawnych.

ZL proponuje też, by wdowy i wdowcy mogli dostawać swoją emeryturę i część świadczenia (25 proc.) po zmarłym współmałżonku lub rentę rodzinną po zmarłym współmałżonku i w tym przypadku 25 proc. własnej emerytury. (Obecnie po śmierci męża czy żony, drugi małżonek dostaje 85 proc. jego emerytury, musi jednak zrzec się swojego świadczenia). Postuluje także podniesienie najniższych emerytur o 200 zł i procentową waloryzację pozostałych emerytur.