Rosnąca liczba osób bez pracy powyżej 60. roku życia nie zatrzyma reformy Tuska.
Senior miał dłużej pracować. Jest bezrobotny / Dziennik Gazeta Prawna

W końcu ubiegłego roku w urzędach pracy w całym kraju zarejestrowanych było łącznie niemal 84 tys. bezrobotnych w wieku 60 lat i więcej. Oznacza to, że w ciągu 12 miesięcy przybyło ich aż 15 proc. Jednocześnie to najgorszy wynik od 2000 roku, gdy zaczęto zbierać dokładne dane o tej grupie wiekowej. Dramatyzmu sytuacji dodaje też to, że we wszystkich pozostałych grupach wiekowych bezrobocie spada: w przypadku osób między 18. a 24. rokiem życia skurczyło się o jedną czwartą.

– To efekt podwyższenia wieku emerytalnego – nie ma wątpliwości prof. Elżbieta Kryńska, ekspert rynku pracy z Uniwersytetu Łódzkiego. Wyjaśnia, że obecnie seniorów jest po prostu więcej. A firmy, które muszą redukować zatrudnienie, często w pierwszej kolejności pozbywają się właśnie ich.

Co prawda wydłużając wiek emerytalny do 67. roku życia, rząd zapowiadał dodatkowe działania osłonowe (m.in. 1 mld zł rocznie na realizację zmodyfikowanego programu 50+), ale zdaniem ekspertów to nie pomoże i bezrobotnych po sześćdziesiątce nadal będzie przybywać. Bo na rynku pracy pozostawać będą roczniki z powojennego wyżu demograficznego. Wówczas rodziło się ok. 780 tys. dzieci rocznie, czyli dwukrotnie więcej niż obecnie.

Jeżeli wierzyć badaniom BAEL (uwzględniają one również szarą strefę), to w III kw. ubiegłego roku stopa bezrobocia wśród osób w wieku 55–64 lata wynosiła tylko 6,1 proc. To co prawda lepszy wynik niż średnia dla wszystkich grup (8,2 proc.), niemniej nie ma tu danych dla grupy 60+. A dopiero taka statystyka pokazałaby prawdziwy obraz rynku.

W 2007 roku wiek emerytalny z 65 do 67 lat podwyższono również w Niemczech, rozkładając ten proces na wiele lat. Tam początkowo stopa bezrobocia w grupie wiekowej 60–64 lata wynosiła 9,1 proc., by w 2013 r. spaść do 6,3 proc. U nas niestety może być odwrotnie.

Na bruk tuż przed emeryturą

Większa liczba bezrobotnych po 60. roku życia to pochodna wydłużenia wieku emerytalnego i likwidacji wcześniejszych emerytur. – Grupa rośnie, bo wcześniej bezrobotnych w niej w zasadzie nie było. Ludzie, którzy nie mieli pracy, siedzieli na wcześniejszych emeryturach czy świadczeniach przedemerytalnych. Na rynku pracy zostawali ci, którym bardziej się opłacało pracować, niż brać jakieś świadczenie – tumaczy Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych.
W 2014 r. z powodu wydłużenia wieku emerytalnego świadczenia pobierało ponad 280 tys. osób mniej, niż gdyby granica przejścia na emeryturę nie została podwyższona. To proces, który dopiero się zaczyna. Jego efektem jest też to, że w statystykach bezrobotnych po raz pierwszy zostały odnotowane kobiety. Wcześniej pracowały do 60. roku życia. Do dziś wiek emerytalny w ich wypadku został wydłużony o pół roku.
Dwie kampanie wyborcze powodują, że w tym roku kwestia odwrócenia zmian polegających na wydłużeniu wieku emerytalnego staje się jednym z głównych punktów spornych. W sobotę deklarację w tej sprawie złożył Andrzej Duda, kandydat PiS na prezydenta. Zapowiedział, że jeśli wygra, złoży projekt ustawy przywracającej poprzedni wiek emerytalny.
Realizacja tego postulatu może być jednak trudna. Po pierwsze sama ustawa nie wystarczy. Za prezydentem musiałby stanąć parlament, a to będzie zależało od układu sił po jesiennych wyborach parlamentarnych. Po drugie koszty byłyby bolesne dla budżetu.
Jak wynika z szacunków rządowych, podwyższenie wieku emerytalnego spowoduje, że ZUS zyska na zmianach 4 mld zł w 2016 r., czyli w najwcześniejszym możliwym terminie wprowadzenia zmian. Zmiany kumulują się z roku na rok. W efekcie reform w 2020 r. ubędzie tylko 650 tys. osób w wieku produkcyjnym. Gdyby ją odwrócić, z rynku zniknęłoby aż 1,4 mln (a byłoby 750 tys. emerytów więcej).
Państwowy ubezpieczyciel na wydłużeniu wieku emerytalnego zyskuje na dwa sposoby, ponieważ więcej osób zostaje na rynku pracy i płaci składki. Tym samym rosną jego dochody. Z drugiej strony, ponieważ Polacy później trafiają na emeryturę, wolniej rosną wydatki. Dlatego zmniejsza się deficyt w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Już w 2020 r. z powodu wprowadzenia zmian ma być on niższy o około 12 mld zł. Tak samo jak niższa dzięki temu będzie budżetowa dotacja do FUS.
Odejście od reformy oznaczałoby konieczność zwiększenia deficytu, cięcia wydatków lub podwyższenie dochodów. Ta pierwsza możliwość jest mało realna, bo Polska deklaruje zmniejszenia deficytu sektora finansów publicznych do poziomu procenta PKB rocznie. Mało prawdopodobne są także cięcia na taką skalę. Dlatego realną alternatywą byłoby podwyższenie dochodów budżetu m.in. przez podwyżki podatków, np. dwuprocentową podwyżkę stawki VAT.
– Nie stać nas już w tej chwili na odwrócenie tej reformy – ocenia Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Mniej osób na rynku pracy oznacza także niższy PKB.
Oprócz tego powrót do poprzedniego wieku emerytalnego mogłyby mieć niekorzystny wpływ na wysokość emerytur. – To, że żyjemy coraz dłużej, nie podlega decyzjom administracyjnym, powrót do wieku emerytalnego z 2011 roku powodowałby, że świadczenia byłyby niższe – twierdzi Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych. Docelowo dla kobiet oznacza to spadek stopy zastąpienia o kilka punktów procentowych. Z tych powodów rezygnacja ze zmian w emeryturach wydaje się mało prawdopodobna. Pytanie, na ile skuteczne będą działania osłonowe. Dotychczasowe polegają głównie na modyfikacji wprowadzonego w 2008 r. programu 50+. Wprowadzono dodatkowe rozwiązania dla osób po 60. roku życia, np. dłuższe dofinansowanie wynagrodzenia do poziomu połowy minimalnej płacy. Oprócz tego istnieją szkolenia dla bezrobotnych i pracodawców. – Paradoksalnie nie sprzyja seniorom zagwarantowany prawnie czteroletni okres ochronny, w którym praktycznie nie można ich zwolnić – uważa Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP. Dodaje, że część pracodawców rozstaje się z pracownikami, którzy zbliżają się do tego okresu, bo nie chce mieć problemów z ich zwolnieniem w sytuacji, gdyby na przykład pogorszyła się sytuacja finansowa ich firm.
Przedsiębiorcy nie chcą zatrudniać starszych osób również dlatego, że są droższe niż młodzi pracownicy. W Polsce dominuje senioralny system płac – wynagrodzenie rośnie wraz z wiekiem. Ponadto seniorzy mają kłopoty z nowymi technologiami i nowinkami informatycznymi. Ci, którzy wykonują prace związane z wysiłkiem fizycznym, wraz z wiekiem są mniej wydajni. Wielu pracodawców uważa również, że pracownicy powinni być młodzi, bo to wpływa na wizerunek firmy i świadczy o jej dynamizmie.
Choć rośnie liczba bezrobotnych wśród seniorów, to rośnie także grupa pracujących w wieku 55–64 lata. Wskaźnik zatrudniania wzrósł do 43 proc. z niecałych 30 w roku 2008.