Od dziś do końca lipca ubezpieczeni mogą wybierać, czy część ich emerytalnej składki ma trafiać do ZUS, czy do OFE. Wybór nie będzie łatwy. Prezentujemy zestaw argumentów dla osób zastanawiających się, co zrobić
Ubezpieczony(-a), rocznik 1991, rocznik 1962 / DGP
Ubezpieczony(-a) rocznik 1962, rocznik 1992 / DGP
Ubezpieczony musi pamiętać, że decyduje o 15 proc. swojej składki. Wyliczenia dotyczące stóp zwrotu w OFE i na subkoncie w ZUS są podobne. – Generalnie w każdym przypadku warto zróżnicować sposób gromadzenia środków czy uprawnień do emerytury, tak by były i z ZUS, i z OFE – przekonuje dr Agnieszka Chłoń-Domińczak z SGH. Z kolei zdaniem dr. Jakuba Borowskiego z Credit Agricole o wyborze powinno decydować akceptowanie przez ubezpieczonego ryzyka. – Na OFE powinny się zdecydować osoby, które nie boją się wahań na rynkach. Jeśli mają wątpliwości, powinny zostać w ZUS – tłumaczy.Ryzyko dotyczy jednak także ZUS. W tej chwili widać trzy zagrożenia dla obecnego systemu.
Mało ubezpieczonych w OFE. Jeśli do funduszy pod koniec czteromiesięcznego okresu wyboru trafi niewielu ubezpieczonych (tj. od 15 proc. w dół), może to negatywnie wpłynąć na giełdę i wyniki osiągane przez OFE. Wówczas na GPW zamiast 6 mld zł wynikających ze scenariusza założonego przez rząd (połowa ubezpieczonych trafi do OFE) popłyną 2 mld zł. W takim przypadku w kolejnym okienku wyboru w roku 2016, gdy będzie można zmienić decyzję, może nastąpić odpływ ubezpieczonych z OFE.
Ryzyko polityczne związane z OFE. Ostatnie lata pokazały, że kurczy się liczba obrońców otwartych funduszy emerytalnych. Koalicja PO–PSL dwukrotnie dokonała znacznych zmian w funduszach: raz zmniejszając składkę, za drugim razem przesuwając ponad połowę aktywów do ZUS i wprowadzając dobrowolność. Z zapowiedzi politycznej opozycji, zarówno PiS, jak i SLD, wynika, że obie te partie najchętniej zlikwidowałyby fundusze. Nie ma więc pewności, czy dopiero co zmieniony system przetrwa przyszłą kadencję parlamentu.
Ryzyko polityczne związane z ZUS. Jest ono bardziej odsunięte w czasie i wynika z procesów demograficznych. Do 2040 r. liczba emerytów zwiększy się o 16 proc., a do roku 2060 – o 48 proc., podczas gdy jednocześnie liczba osób w wieku produkcyjnym w 2040 r. będzie mniejsza o 7 proc., a w 2060 r. aż o 29 proc. To oznacza większe obciążenia dla pracujących, co może rodzić pokusę obniżania świadczeń, np. przez zmianę mechanizmu waloryzowania składki czy samych emerytur. W skrajnym przypadku może to oznaczać wprowadzenie emerytury obywatelskiej, czyli niskiej identycznej dla wszystkich, co proponują dziś Twój Ruch czy Centrum im. Adama Smitha.