Już od wielu lat temat reformy emerytalnej to medialny evergreen. Do znudzenia mówi się o starzeniu się społeczeństwa, niemożności utrzymania dotychczasowych systemów ubezpieczeniowych oraz dywersyfikacji finansowania świadczeń poprzez filary oszczędzania.
Na boczny tor spychany jest jednak temat wypłaty emerytur z zaoszczędzonych środków, choć jest to zasadnicza kwestia: w Polsce pierwsze większe emerytury z OFE będą wypłacane już w 2014 r., na Słowacji rok później. W Czechach do reformy emerytalnej po raz pierwszy przystąpiono dopiero w bieżącym roku, więc do wypłaty pierwszych emerytur pozostaje jeszcze mnóstwo czasu.
Jeśli w ogóle podejmowany jest temat emerytur wypłacanych z zaoszczędzonych środków, tzw. emerytur dożywotnich, to dyskusja zaczyna obracać się wokół tego, kto miałby to robić – państwo czy sektor prywatny? To istotna kwestia, choć nie kluczowa. Zasadniczą sprawą jest to, na ile w ogóle istnieją warunki do ich wypłaty.
Emerytura dożywotnia to bardzo specyficzny instrument finansowy. Ten, kto ją wypłaca, zobowiązuje się do przekazywania świadczeniobiorcy określonej kwoty regularnie do końca jego życia. Może to trwać zaledwie pół roku, ale równie dobrze nawet 50 lat. Prawidłowe wyliczenie wysokości takiego świadczenia pociąga za sobą konieczność poprawnego określenia wskaźnika umieralności, i to na całe dekady z góry. A tempo wzrostu szans na dłuższe życie w krajach rozwiniętych Europy od II poł. XX wieku było znacznie szybsze niż jakiekolwiek prognozy matematyków ubezpieczeniowych czy demografów. Prawidłowe oszacowanie umieralności w przypadku dożywotnich emerytur jest absolutnie kluczową kwestią i musi się z nim zmierzyć każdy ubezpieczyciel – zarówno prywatny, jak i państwowy. Jeśli towarzystwo ubezpieczeniowe popełni błąd, negatywne skutki odczują akcjonariusze. Jeśli pomyli się instytucja państwowa, zapłaci podatnik.
W emeryturach nie chodzi tylko o wypłatę świadczeń, lecz także o inwestowanie. Świadczeniodawca otrzymuje całą zaoszczędzoną kwotę, a w zamian za to zobowiązuje się do wypłaty dożywotniej emerytury. Musi zatem inwestować, część środków lokuje nawet na kilka dekad. Naturalnie strategie inwestycyjne w fazie wypłaty są znacznie bardziej konserwatywne niż w fazie oszczędzania. Zwykle preferowane są długoterminowe obligacje skarbowe, z 30- lub nawet 50-letnim terminem wypłaty. Tych jednak jest na rynku ograniczona ilość, ponieważ rządy na większość swojego długu emitują obligacje najwyżej 10-letnie. Politycy częstokroć domagają się, aby emerytury były co roku waloryzowane, przynajmniej o stopę inflacji, co jest kolejnym utrudnieniem, ponieważ nikt nie potrafi przewidzieć inflacji na 30 lat z góry, skoro nie wiadomo, jak wskaźnik ten będzie się kształtował za rok. Pewnym rozwiązaniem mogłyby być obligacje skarbowe, z których zysk jest powiązany ze stopą inflacji. Te jednak są praktycznie niemal nieobecne na rynku. Dzieje się tak dlatego, że inflacja zmniejsza realną wysokość zadłużenia państwa, jak i każdego innego dłużnika, dlatego też rządy nie mają motywacji do emitowania obligacji odpornych na inflację.
Bez względu na to, kto będzie odpowiedzialny za wypłatę emerytur, będzie musiał stawić czoła zagadnieniem długowieczności i ograniczonych instrumentów finansowych. W sektorze prywatnym najlepsze przygotowanie do tego, by radzić sobie z tymi problemami, mają towarzystwa ubezpieczeń na życie. Nadzór i regulacja gwarantują, że podmioty te mają odpowiednie rezerwy na pokrycie wszystkich swoich zobowiązań i ryzyk. Jeśli emerytury będzie wypłacać instytucja państwowa, konieczne jest, aby i ona gwarantowała te ryzyka. Świadczeniobiorca powinien mieć pewność, że instytucja będzie wypłacalna bez względu na to, czy należy do sektora prywatnego, czy do państwowego.
Wypłata emerytur to wysoce wyspecjalizowana działalność, która łączy w sobie elementy zaawansowanej matematyki ubezpieczeniowej, polityki inwestycyjnej, zarządzania długoterminowymi aktywami i pasywami oraz wiele innych dziedzin. Działalność tę państwo i sektor prywatny mogą prowadzić za pośrednictwem towarzystw ubezpieczeniowych. Każde rozwiązanie ma jednak swoje plusy i minusy.
Na rzecz towarzystw przemawia czynnik konkurencyjności. Na rynku zwykle funkcjonuje wiele firm, które z sobą konkurują. Konkurencja pozwoli utrzymać efektywność oferty emerytalnej i niski poziom cen za ich świadczenie
Rozwiązanie, w którym wypłata miałaby się odbywać za pośrednictwem instytucji państwowej, nie będzie oparte na konkurencyjności, ponieważ państwo działa na zasadzie monopolu. Z drugiej jednak strony monopolistyczny świadczeniodawca nie musi tworzyć rezerw na wypadek tzw. selekcji negatywnej, podczas gdy towarzystwo ubezpieczeniowe działające w sektorze prywatnym zawsze będzie tworzyło rezerwy na wypadek, gdyby jej klienci mieli średnio wyższe szanse na dożycie emerytury niż przeciętny świadczeniobiorca.
W moim odczuciu ostateczny model wypłaty emerytur będzie zależał w poszczególnych krajach od tego, czy większa jest w nich wiara w korzyści płynące z konkurencji, czy odwrotnie – w efektywność rozwiązań państwowych. W rozwiniętych krajach Europy możemy spotkać obydwa modele. Prawdopodobnie nieprzypadkowo w Szwecji zadecydowano, że emerytury z II obowiązkowego filaru będzie wypłacać państwo. Należy jednak dodać, że szwedzki zakład ubezpieczeń społecznych jest bardzo nowoczesną instytucją, która stała się globalnym pionierem w dziedzinie wdrażania zasad matematyki ubezpieczeniowej do państwowego na bieżąco finansowanego systemu emerytalnego – to właśnie w Szwecji opracowano metodę NDC (notional defined contribution system), czyli systemu o zdefiniowanej składce. I odwrotnie, w Szwajcarii świadczenia z praktycznie obowiązkowego systemu emerytalnego wypłaca sektor prywatny, co raczej nie zaskakuje ze względu na preferowaną od dłuższego czasu mniejszą rolę państwa w gospodarce tego kraju.
Sam skłaniam się ku konkurencji i rozwiązaniom rynkowym, o ile państwo zapewni rozsądne warunki. Jakiej decyzji rządy krajów Europy Środkowej by jednak nie podjęły w kwestii emerytur, jedno trzeba sobie wyraźnie powiedzieć. Przez wiele lat emerytury czy renty z II filaru będą bardzo niskie. Będzie to konsekwencją dwóch czynników: po pierwsze, krótki okres oszczędzania – mówimy o emeryturach wypłacanych po zaledwie 10 lub 15 latach od powstania systemu. O ile czynnik ten wraz z upływem lat będzie miał coraz mniejsze znaczenie, o tyle ten drugi wprost przeciwnie – będzie przybierał na sile. Chodzi mianowicie o niedawne wyraźne obniżenie składek do II filaru, które miało miejsce w Polsce, na Węgrzech, w Rumunii i innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Jeśli na emeryturę zamiast 7 proc. wynagrodzenia oszczędzamy niewiele ponad 2 proc., to na nic się to zda, nawet gdybyśmy mieli oszczędzać przez 40 lat. Za niską emeryturę na pewno jednak nie można winić świadczeniodawcy.