Propozycje zgłoszone przez firmy prowadzące powszechne towarzystwa emerytalne zgorszyły prawie wszystkich. Wielu czuje się też zaskoczonych. Wśród zaskoczonych i oburzonych nie brak architektów reformy wprowadzonej w 1999 r. Przynajmniej o niektórych z nich trzeba powiedzieć: obłudnicy. Propozycje ubezpieczycieli takie zaskakujące wcale nie są. Owszem, są one dowodem bezczelności, ale można było się tego spodziewać.

Nawet jeżeli ktoś sądził, że projekt reformy przygotowywanej w 1997 r. (a wprowadzonej w życie dwa lata później) wykreuje zmodernizowany system ubezpieczeń społecznych, to musiał być cyniczny (lub skrajnie niekompetentny), twierdząc, że PTE będą się liczyły z interesami przyszłych emerytów. Przecież już w 1998 r. firmy ubezpieczeniowe podjęły zmasowaną kampanię reklamową, przekonując, że zagwarantują emerytom dobrobyt. A nie trzeba było zbyt wielkiej przenikliwości, by wiedzieć, że to zwykła blaga. Gdzie byli wtedy twórcy reformy? Dlaczego nie ostrzegali? Niestety, chyba dlatego że – przynajmniej niektórzy – już szykowali się do zajęcia miejsc w radach nadzorczych PTE.
Obecna propozycja PTE, gdyby została przyjęta, prowadziłaby do ostatecznego i jawnego zerwania z ideą ubezpieczeń społecznych i przekształcenia II filaru w komercyjne ubezpieczenie na życie. Tyle że w systemie komercyjnych ubezpieczeń życiowych firmy pozyskują klientów na rynku. W przypadku PTE od 14 lat jest inaczej. Ludzie muszą się do PTE „zapisać” z mocy prawa. PTE posiadają status zbiorowego monopolisty, a klientów gwarantuje im państwo. Zresztą przez wiele lat byli oni bezczelnie łupieni, a i teraz muszą za usługi PTE drogo płacić.
Przez minione lata PTE (prawie bez wyjątku prowadzone przez zagraniczne firmy finansowe) zarobiły górę pieniędzy, a ich menedżerowie pobierają sute wynagrodzenia. Są też koszty ZUS. No i Skarb Państwa pożycza gigantyczne sumy, by zatkać dziurę w finansach ubezpieczeniowych powstałą dlatego, że równolegle trzeba finansować wypłatę bieżących emerytur i gromadzić kapitały emerytalne dla przyszłych. Ale obecna propozycja PTE wydaje się jednak pomysłem na ekstraskok na kasę.
Jak wynika z doniesień prasowych, PTE chciałyby zatrzymać zgromadzone kapitały emerytalne (kilkaset miliardów!) i jak można sądzić, dalej nimi obracać. Jednocześnie nie oferują waloryzacji świadczeń (nawet ze względu na inflację). Oczywiście inwestycje finansowe nie gwarantują stabilnej stopy zwrotu. Nie można nawet wykluczyć strat. PTE musiałyby też pokrywać koszty wypłaty świadczeń (biorąc pod uwagę ich niski poziom, byłyby to koszty relatywnie wysokie). Ale potencjalne zyski z obracania gigantycznymi kapitałami emerytalnymi powinny być wielkie. W każdym razie zwolennicy kapitałowych emerytur zawsze przekonywali, że tak będzie. Jednak PTE nie chcą się tymi zyskami z emerytami dzielić. W konsekwencji nawet po 10 latach (od początku niskie) świadczenia z PTE byłyby żałośnie niskie. Ten aspekt propozycji jest równie bezczelny jak sugestia, by zrezygnować z zasady dożywotności emerytury.
Na co liczą PTE, składając tego rodzaju propozycję? Nie można wykluczyć, że po prostu mają na uwadze swój interes i nie rozważyli ryzyka politycznego. Ale za propozycją może równie dobrze stać wyrafinowana strategia. Jak już wspomniałem, PTE już wzięły ogromną kasę i teraz mogą być zainteresowane... zakończeniem działalności. Przecież gdy podejmą wypłaty, okaże się, że (szczególnie przymuszeni do wypłaty świadczeń dożywotnich) wypłacać będą symboliczne pieniądze. Oburzenie będzie powszechne. Tymczasem likwidacja umożliwi głośne narzekanie na polityków, którzy...
Nigdy nie byłem zwolennikiem wprowadzonej w 1999 r. reformy emerytalnej, ale myślę, że II filaru nie należy po prostu likwidować. Trzeba zaś zrezygnować z jego obligatoryjnego charakteru. Każdy ubezpieczony powinien mieć prawo swoją składkę „ulokować” (jeśli uzna to za celowe) w ZUS i mieć nadzieję, że ta państwowa instytucja będzie waloryzować zarówno wysokość gromadzonego kapitału, jak i potem świadczenie. Gwarancja jest tu oczywiście natury politycznej. Ale nawet w bardzo niekorzystnych okolicznościach gospodarczych żadne demokratyczne państwo nie może łatwo zlekceważyć takiej grupy wyborców, jaką są emeryci. Jednak powinno też być zachowane prawo ubezpieczonego do przekazywania części składki na konto wybranego PTE. Więcej, powinno się dopuścić możliwość przekazywania większej części składki niż obecnie. W ten sposób PTE nie mogłyby łatwo zakończyć działalności, no i zmuszone by zostały na serio do zabiegania o ubezpieczonych.