Wystarczy, że emeryci odpowiedzą na wezwanie tej partii, która da im więcej, i na nią zagłosują. Żadne ugrupowanie nie może liczyć na wygraną bez wsparcia przynajmniej części tego elektoratu. Dlatego też nikt nie próbuje dokonywać zmian w wysokości obecnie wypłacanych świadczeń.
Mniej więcej 2100 lat temu Rzym znalazł się w poważnych opałach. W Afryce zbuntował się król numidyjski Jugurta, który przez zwycięstwa, przekupstwa i znajomości praktycznie zablokował interwencję rzymskich legionów. Mniej więcej w tym samym czasie w Galii pojawiły się plemiona Cymbrów i Teutonów, które wycięły kilka rzymskich ekspedycji, jakie przeciw nim skierowano. Gdyby po tych zwycięstwach ruszyły na Rzym, zapewne nie czytalibyśmy Wergiliusza, a młodzi prawnicy nie wkuwaliby prawa rzymskiego. Rzymianie nie mieli bowiem już wojska.
Sytuację uratował Gajusz Mariusz, wódz, który powołał do armii rzymską biedotę. Ludzi, którzy praktycznie nie mieli praw obywatelskich ani majątku i do tej pory nie służyli w wojsku. Dzięki tej decyzji udało się odbudować zniszczone legiony, a Gajusz Mariusz na ich czele pokonał wszystkich napastników i miasto nad Tybrem przetrwało.
To posunięcie zmieniło ówczesny świat. Gajusz Mariusz stworzył armię zawodową, którą musiało opłacać ówczesne państwo. Wkrótce jednak ci ludzie, utrzymywani przecież przez Rzym, zaczęli Rzymem rządzić. Republika zmieniła się w cesarstwo, a cesarzy obierała armia. Wystarczyło obiecać więcej niż konkurenci, aby wygrać wyścig do władzy. I nie było już żadnego władcy, który nie opłacałby się legionom.
Politycy nie obniżą emerytur, bo uderzą w ogromny elektorat. Podobne problemy przeżywało cesarstwo rzymskie, którym rządziło wojsko
Tym, którzy przetrwali ten nieco przydługi wstęp i zastanawiają się, po co ta historia, wyjaśniam, że chodzi o analogię. Obecnie też mamy do czynienia z sytuacją, w której państwo wzięło na utrzymanie mnóstwo osób i ma z tym coraz większe problemy. Chodzi o emerytów.
Wystarczy, że emeryci odpowiedzą na wezwanie tej partii, która da im więcej, i na nią zagłosują. Żadne ugrupowanie nie może liczyć na wygraną bez wsparcia przynajmniej części tego elektoratu. Dlatego też nikt nie próbuje dokonywać zmian w wysokości obecnie wypłacanych świadczeń.
Ostatnim odważnym był Jerzy Hausner, minister w rządzie Leszka Millera. Rząd Millera się rozpadł, a potem SLD przegrał wybory. PiS szybko zerwało z oszczędnościami, jakie udało się wprowadzić Hausnerowi, a PO zaakceptowała sytuację. Nie słyszałem także, aby ktokolwiek z innych partii kwestionował wysokość obecnie wypłacanych emerytur.
A one są za wysokie. Zdaję sobie sprawę, że nominalnie wiele świadczeń jest niskich, bardzo niskich. Jednak emeryturę przyrównuje się do ostatniej pensji. Pod tym względem obecne świadczenia są imponujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co mają dostawać następne pokolenia. A także kiedy weźmie się pod uwagę to, jakie składki obecni emeryci płacili. Większość rolników nie dała ani grosza, a mimo to dostają świadczenia. Dowodem na to, że emerytury są za wysokie, jest także obciążenia, jakie generują dla finansów. Dotacje do ZUS i KRUS to w zasadzie cały deficyt państwa. Bez nich nie musielibyśmy się zadłużać, a więc wydawać dodatkowych pieniędzy na obsługę długu.
Mimo to nikt nie próbuje zmniejszyć obciążenia poprzez redukcję emerytur. I dzieje się tak w sytuacji, kiedy jeszcze emerytów jest stosunkowo niewielu. Za 20 – 30 lat, jeśli sprawdzą się prognozy, będzie ich znacznie więcej, i to nawet po przesunięciu wieku emerytalnego. Wtedy jakakolwiek zmiana będzie praktycznie niemożliwa – bo to ta grupa będzie decydować, kto jest u władzy, a kto ją traci. Wyścig do Sejmu będzie tak naprawdę sprowadzał się do tego, jak wielkie pieniądze obieca się tej części społeczeństwa, którą przecież utrzymuje państwo. Zupełnie jak blisko 2 tys. lat temu w Rzymie.
Jakieś 150 lat po Mariuszu nowy cesarz, Galba, próbował ograniczyć przywileje armii i wydatki na wojsko. Szybko został zamordowany. Rządzący jakiś czas po nim Wespazjan wybrał inną drogę, aby napełnić skarbiec. Nie ciął wydatków, tylko wprowadził nowe podatki. W tym – od szaletów miejskich. Zapytany, czy godzi się pozyskiwać pieniądze w taki śmierdzący sposób, odpowiedział: „Pecunia non olet”. Utrzymał się przy władzy i założył nową dynastię.
Założę się, że jeśli nawet nasi politycy nie znają historii, to instynktownie postąpią tak, jak Wespazjan. Nie będą musieli nawet zajmować się szaletami, w końcu w Rzymie nie było VAT.