Większość Polaków nie myśli o emeryturze, a więc nie robi nic, by oszczędzać na starość. Mało tego: z ankiet instytucji finansowych przeprowadzanych na klientach wynika, że większość ludzi w ogóle nie zakłada, że do emerytury dożyje.
Mężczyźni spędzą na emeryturze średnio co najmniej 10 lat, a kobiety 15 – wynika z najnowszych prognoz demografów.
Prognozy demograficzne dla Polski / DGP
Od początku lat 90. XX wieku długość życia Polaków stale się wydłuża, choć tempo było największe na samym początku transformacji ustrojowej. Przeciętne dalsze trwanie życia noworodka płci męskiej zwiększyło się od 1990 do 2009 r. o ponad 5 lat z 66,23 do 71,53 roku, a w przypadku kobiet nastąpił przyrost z 75,24 do 80,05 roku, czyli o ponad 4,8 roku – mówi raport „Sytuacja demograficzna Polski 2009 – 2010” Rządowej Rady Ludnościowej. Jest to spowodowane poprawą poziomu stopy życiowej (w 1992 r. PKB na osobę wynosił 4,9 tys. dol., w 2011 r. było to już 19,9 tys. dol.) oraz jakości usług medycznych.
Wymienione czynniki spowodują, że większość z nas dożyje emerytury. Prognoza Głównego Urzędu Statystycznego zakłada, że w latach 2030 – 2035 przeciętne trwanie życia będzie jeszcze dłuższe: w przypadku mężczyzn będzie to 77,1 roku, a w przypadku kobiet 82,3 roku. To oznaczałoby, że mężczyzna na emeryturze średnio spędzi ponad 10 lat, a kobieta – 15 lat. Jednak zapewne okres ten będzie jeszcze dłuższy i niedługo większość z nas będzie spędzać na emeryturze ok. 20 lat. – Średnie trwanie życia wciąż będzie się wydłużać, więc średni czas życia na emeryturze dla przyszłych emerytów będzie jeszcze dłuższy – zaznacza prof. Agnieszka Rossa, kierownik Zakładu Demografii i Gerontologii Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego.
Jednocześnie niestety pojawia się inny problem. – Statystyki urodzeń jednoznacznie wskazują na brak zastępowalności pokoleń – mówi demograf prof. Jerzy T. Kowaleski. Polska ma od lat jeden z najniższych w Europie wskaźników urodzeń (1,38). Na lata 2030 – 2035 prognozowany jest wskaźnik na poziomie 1,45. Tymczasem odtwarzanie pokoleń wymaga, by wskaźnik ten był na poziomie 2,1. Efektem będzie malejąca liczba osób w wieku produkcyjnym. GUS szacuje, że spadnie ona z 24,5 mln w 2007 r. do 20,7 mln w 2035 r. Jednocześnie liczba osób w wieku poprodukcyjnym, czyli generalnie niepracujących, będzie systematycznie wzrastać z 6,2 mln w 2008 r. do 9,6 mln w 2035 r.
To oznacza, że wskaźnik obciążenia demograficznego – czyli stosunek liczby osób niepracujących do liczby osób w wieku produkcyjnym – wzrośnie z 54 w 2009 r. do 73 w 2035 r. Naukowcy przyznają, że skala tej zmiany wydaje się nieprawdopodobna, a jej konsekwencje trudne do przewidzenia. Może to – w najczarniejszym scenariuszu – doprowadzić nawet do tego, że emerytury będą jeszcze niższe niż wynika to z obliczeń Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Podsumowując: niestety Polacy nie mają tylu dzieci, by one zagwarantowały im utrzymanie na starość. I chodzi tu zarówno o wspomaganie rodziców w sposób bezpośredni, jak i za pośrednictwem systemu zabezpieczeń emerytalnych. W dodatku czas trwania ich życia, a więc i pozostawania na emeryturze, będzie się wydłużał. To wszystko prowadzi do jednego tylko wniosku: na emeryturę trzeba zacząć odkładać jak najszybciej, najlepiej już dziś. – Im wcześniej zaczniemy regularnie oszczędzać na starość, tym mniejsze sumy trzeba na ten cel przeznaczać. A to oznacza, że im wcześniej się zacznie, tym mniej wyrzeczeń trzeba będzie ponieść w okresie, kiedy jest się w sile wieku – podkreśla Norbert Duczkowski, dyrektor biura produktów inwestycyjnych Getin Banku. Emerytura wymaga więc w polskich realiach równie wczesnego planowania, co droga naukowa, kariera zawodowa, zakup mieszkania czy samochodu. Oczywiście można zdać się na samą państwową emeryturę z ZUS ale eksperci ostrzegają, że będzie się to wiązać z radykalnym spadkiem poziomu życia.