Trzy wyroki przywracające świadczenia byłym funkcjonariuszom zapadły jednego dnia przed Sądem Okręgowym w Częstochowie. Zdaniem sędziego celem ustawy dezubekizacyjnej jest polityczny odwet.
– Ustawa narusza zasadę demokratycznego państwa prawa i wprowadza odpowiedzialność zbiorową – orzekł sędzia Sądu Okręgowego w Częstochowie Marek Przysucha. I wydał wyroki w trzech sprawach funkcjonariuszy pozbawionych świadczeń w wyniku ustawy dezubekizacyjnej. W każdej ze spraw oddalił wniosek Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA o zawieszenie postępowania i zdecydował o przywróceniu emerytury.
Uzasadniając na sali decyzję, uznał, że ma prawo i obowiązek stosować zapisy konstytucji bezpośrednio i to one, nie ustawa, mają wartość nadrzędną. – Odpowiedzialność zbiorowa występowała albo w społeczeństwach plemiennych albo w systemach totalitarnych – podkreślił Marek Przysucha. – Autorzy ustawy wrzucają wszystkich ludzi do jednego worka bez udowodnienia winy, mówiąc, że uczestniczyli w systemie bezprawia.
Jeden z wyroków dotyczył 60-latka, który został objęty ustawą, bo pracował w V departamencie gospodarczym MSW i był w szkole oficerskiej w Legionowie. Jak wyliczył mu IPN, na rzecz totalitarnego państwa przepracował w latach 1987–1989 dokładnie 1 rok, 5 miesięcy i 14 dni. – W 1990 r. zostałem pozytywnie zweryfikowany. Z Warszawy przyszedł dokument, że spełniam warunki moralne do dalszej służby – opowiada. Pracował więc dalej, m.in. w komendzie miejskiej policji. Na emeryturę odszedł w 2017 r.
Zdaniem sędziego niedopuszczalne jest istnienie art. 15c ustawy dezubekizacyjnej. Mówi on, że emerytura jest naliczana według zasady: 0 proc. podstawy wymiaru za każdy rok służby na rzecz totalitarnego państwa. I bez względu na to, ile przepracowało się po 1990 r., nie może być wyższa niż przeciętna emerytura wypłacana przez ZUS. Według Marka Przysuchy powszechny system ubezpieczeń społecznych nie zna czegoś takiego jak zabieranie emerytur. – W tym przypadku jest to nieuzasadnione wywłaszczenie w zakresie praw nabytych – ocenił efekt ustawy.
Sędzia odwołał się również do znajdującej się w Traktacie o Unii Europejskiej zasady proporcjonalności. – Ona pozwala sędziemu pytać: „Czy cel ustawy był prawowity? Czy kryją się za nim wartości zgodne z zasadą państwa prawa?”. Nie widzę innych celów poza odwetem politycznym – uznał.
– Tak już w życiu jest, że biednemu zawsze wiatr w oczy. Nad tymi, którzy byli prześladowani w PRL i mają 700 zł emerytury, żaden sędzia się nie pochyli. Bogatym i wpływowym łatwiej jest pójść do sądu. Zawsze znajdą się jakieś europejskie trybunały, konstytucje, które można wykorzystać – ocenia Arkadiusz Czartoryski z PiS.