Szefowie szkół i przedszkoli alarmują, że w najbliższych latach nie będzie miał kto uczyć. I to nawet jeśli nie wróci prawo pedagogów do wcześniejszej emerytury bez względu na wiek.
Na co może liczyć nauczyciel w samorządowej szkole lub przedszkolu / DGP
Dziś sejmowa komisja ds. petycji zajmie się inicjatywą dotyczącą przywrócenia przepisu z Karty nauczyciela mówiącego, że staż ubezpieczeniowy wymagany do nabycia prawa do emerytury nauczycielskiej składa się z okresu wykonywania pracy w szczególnym charakterze (20 lat) i z zatrudnienia ogólnego pozwalającego osiągnąć 30-letni staż ubezpieczeniowy. Drugim warunkiem przejścia na emeryturę nauczycielską byłaby konieczność rozwiązania stosunku pracy (wyłącznie na wniosek nauczyciela).
– Jeśli nie uda nam się tego wniosku rozpatrzyć do września, zajmą się nim posłowie kolejnej kadencji. Ta petycja, tak jak inne projekty obywatelskie, nie ulega dyskontynuacji prac legislacyjnych – tłumaczy Urszula Augustyn, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji ds. petycji, poseł sprawozdawca z klubu PO-KO.
Przypomnijmy, że obecnie nauczyciele co do zasady mogą przejść na emeryturę dopiero po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego, czyli 60 lat w przypadku kobiet i 65 lat w przypadku mężczyzn. Mogą jednak skorzystać również ze świadczeń kompensacyjnych, które są rodzajem wcześniejszej emerytury. Tu obok stażu pracy wymagany jest odpowiedni wiek (55 lat dla kobiet i 58 lat dla mężczyzn).

Wyszło od prezesa

Pomysł przywrócenia wcześniejszych emerytur dla nauczycieli wypłynął od Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS. DGP jako pierwszy napisał o tym 25 kwietnia 2019 r. („Prezes Kaczyński ma ofertę dla nauczycieli”).
Możliwość ta miała być odpowiedzią na propozycje zwiększenia pensum w szkołach nawet do 24 godzin tygodniowo. Związkowcy zwrócili uwagę, że wtedy pracę straciłoby około 100 tys. lub więcej nauczycieli. Według szacunków chętnych na wcześniejsze świadczenie byłoby znacznie więcej niż potencjalnych zwolnionych. W zamian ci, którzy pozostaliby w zawodzie, mogliby zarabiać znacznie więcej – nawet do 8,1 tys. zł brutto (za wyższe pensum).

MEN nie jest przeciwne

Ekipa rządowa nie jest przeciwna przywróceniu takiego rozwiązania na rok lub dwa. Dariusz Piontkowski, minister edukacji narodowej, w rozmowie z DGP 17 czerwca 2019 r. („Jestem przyjacielem nauczycieli”) stwierdził, że jest to wariant, który PiS bierze pod uwagę, choć jeszcze nie zapadły żadne decyzje.
– Musimy policzyć, czy stać nas na wypuszczenie dużej grupy doświadczonych nauczycieli. Widzimy przecież, że w niektórych miastach jest problem ze znalezieniem osób, które chciałyby pracować w oświacie – przekonuje obecny minister.
Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego „Solidarność-Oświata” FZZ, podkreśla, że taki gest ze strony rządzących w kontekście ostatnich zawirowań ze strajkiem zostałby bardzo pozytywnie odebrany.
– Rozwiązanie zawarte w petycji nikogo przecież nie zmuszałoby do odejścia z pracy. Dawałoby jedynie taką możliwość – zwraca uwagę.

Trzeba skalkulować

Profesor Magdalena Szczepańska, ekspert ds. legislacji w Biurze Analiz Sejmowych, w opinii do wniesionej petycji podkreśla, że zmiana zasad nabywania emerytur dla tej grupy osób wywarłaby wpływ na finanse Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a w konsekwencji budżet państwa (ze względu na deficyt FUS) oraz samorządy, które musiałyby uporać się z odprawami emerytalnymi.
Sceptyczny wobec tego rozwiązania jest Sławomir Piechota, przewodniczący komisji ds. petycji, poseł klubu PO-KO. Jego zdaniem, skoro nauczyciele odchodzą z zawodu i nie ma chętnych na ich miejsce, to raczej należy się zastanowić nad kompleksowymi rozwiązaniami, które pozwolą zatrzymać tych bardziej doświadczonych.

Szkoły wyczekują

Anna Sala, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego nr 1 w Suchej Beskidzkiej, przyznaje, że od kiedy pojawił się taki pomysł ze strony ekipy rządowej, u niej w szkole praktycznie o niczym innym się nie rozmawia.
– Jako dyrektor mam mieszane uczucia. Z jednej strony to rozwiązanie pozwoliłoby pożegnać się z wypalonymi zawodowo osobami. Ale z drugiej chętnych do odejścia może być tak wielu, że będę mieć problem z zapewnieniem pełnej obsady. A nowych pedagogów trudno znaleźć, bo młodzi nie są zainteresowani pracą w oświacie za takie wynagrodzenie – tłumaczy.
Dodaje, że obecnie nie zatrudnia żadnego stażysty i tylko jednego kontraktowego, a praktycznie cała kadra to osoby z dłuższym stażem i najwyższym stopniem awansu.
– Jeśli system wynagradzania i zatrudnienia nauczycieli radykalnie się nie zmieni, to za 10 lat będziemy mieli taką sytuację kadrową jak obecnie z lekarzami i pielęgniarkami – podkreśla.
Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty potwierdza, że wcześniejszą emeryturą jest zainteresowanych wielu nauczycieli.
– Dla nas, pracodawców, będzie to katastrofa, bo w dużych miastach praktycznie w każdym przedszkolu brakuje jednego lub więcej nauczycieli. Taki stan można zmienić tylko wyższymi wynagrodzeniami. Inaczej w dłuższej perspektywie grozi nam prawdziwy armagedon – przestrzega Pleśniar.