Projekt zmiany przepisów, który umożliwiałby otrzymywanie przez osoby z emeryturą lub rentą części kwoty świadczenia pielęgnacyjnego, został odrzucony podczas głosowania w Senacie.
Nowelizację ustawy z 28 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 2220 ze zm.) przygotowali senatorowie z komisji praw człowieka, praworządności i petycji. W pierwotnym kształcie zakładała ona, że świadczenie pielęgnacyjne ma przysługiwać osobom pobierającym emeryturę oznaczoną symbolem EWK.
Otrzymują ją matki, które z uwagi na konieczność sprawowania stałej opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem skorzystały w latach 90. z możliwości przejścia na specjalną wcześniejszą emeryturę. Należne im pieniądze z ZUS często są o wiele niższe niż świadczenie pielęgnacyjne, które obecnie wynosi 1583 zł. Dlatego projekt przewidywał, że takie matki otrzymywałyby wyrównanie będący różnicą między wysokością świadczenia pielęgnacyjnego a kwotą ich emerytury. Potem zdecydowano się rozszerzyć to uprawnienie na wszystkie osoby, które mają przyznane emerytury z innych tytułów oraz renty.
Członkowie izby wyższej odrzucili jednak projekt komisji, o czym przesądziło negatywne stanowisko Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
– Propozycja nowelizacji jest nie do zaakceptowania w takiej postaci. Bardzo poszerza krąg uprawnionych do świadczenia pielęgnacyjnego, bo byłoby to ponad 9 mln emerytów i rencistów – twierdził Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Dodał, że w projekcie nie ma informacji, ile osób skorzystałoby z nowych przepisów oraz jaki byłby to koszt dla budżetu.
Senator Jan Rulewski, który był wyznaczony do prezentowania projektu, przekonywał, że przesłanki uzyskania świadczenia pielęgnacyjnego są ściśle określone w przepisach ustawy (opieka nad osobą, która stała się niepełnosprawna przed ukończeniem 18 lub 25 lat). Większość senacka zagłosowała jednak przeciwko nowelizacji.
– Senatorowie rozbudzili nadzieje wśród matek z emeryturą EWK, które od dawna dopominały się o zmianę przepisów, a teraz po raz kolejny zderzyły się z brutalną rzeczywistością – mówi dr Rafał Bakalarczyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dodaje, że posługiwanie się przez resort liczbą 9 mln potencjalnych beneficjentów zmiany ustawy tworzy mylne wrażenie, że jest w ten sposób otwierana jakaś furtka do wykorzystywania luki w przepisach, podczas gdy faktyczny krąg uprawnionych będzie zdecydowanie mniejszy.