Ustawa o PPK to nieudany akt prawny, a w jej treści jest wiele nie do końca przemyślanych rozwiązań – tak głosi obiegowa opinia. Postanowiliśmy więc zapytać ekspertów o konkrety – co, gdzie i dlaczego nie gra w tych przepisach. Lista niedociągnięć okazuje się bardzo długa. I jeśli nawet nie wszystkie, to przynajmniej te najważniejsze przydałoby się zlikwidować.
Dziennik Gazeta Prawna
Zdaniem prawników jedną z największych bolączek nowej ustawy o PPK (z 4 października 2018 r., Dz.U. poz. 2215) jest ustalanie terminów zawarcia umów, które składają się na PPK u każdego pracodawcy (tj. o zarządzanie i o prowadzenie PPK). O problemie pisaliśmy już w tygodniku Kadry i Płace (zob. „PPK: zamieszanie z terminami przyprawi o ból głowy” – KiP z 15 listopada 2018 r. (DGP nr 222); „Nie ustają problemy z liczeniem terminów w pracowniczych planach kapitałowych” – KiP z 29 listopada 2018 r. (DGP nr 232). Przypomnijmy: ustawa przewiduje dwa odrębne tryby zawierania umów – jeden wynikający z przepisów przejściowych (art. 134 ust. 2 i 3) i drugi zawarty w przepisach ogólnych (art. 8 ust. 1 i art. 16 ust. 1). Poza tym w każdym z nich – choć w obu z pewnymi odmiennościami – termin do zawarcia umowy o zarządzanie ustawa każe liczyć metodą cofania się wstecz (o 10 dni roboczych) od terminu zawarcia umowy o prowadzenie PPK. Ten ostatni zaś ustawa uzależnia od upływu trzech miesięcy liczonych – odpowiednio – od objęcia ustawą danego pracodawcy lub początku zatrudnienia.
– Przepisy ustawy o PPK są w tym zakresie skonstruowane bardzo niedbale, nieczytelnie i niezrozumiale. Spotkałem się już z co najmniej trzema różnymi interpretacjami tych terminów. A całej sytuacji zdecydowanie nie pomaga sam PFR, który w swoim serwisie WWW zmienił w ostatnim czasie własną interpretację tych terminów, moim zdaniem z prawidłowej na nieprawidłową – stwierdza Marcin Cetnarowicz, radca prawny, partner w SSW Pragmatic Solutions.
Eksperci podnoszą więc, aby co najmniej terminy na zawarcie pierwszych umów o prowadzenie PPK maksymalnie uprościć. – Nie ma żadnych powodów, aby adresatów ustawy pozostawiać z rebusem do rozwiązania, skoro do przepisu można wpisać po prostu konkretną datę – zauważa mec. Cetnarowicz.
Zgadza się z tym Łukasz Kuczkowski, radca prawny i partner w kancelarii Raczkowski Paruch. – Przepisy powinny zostać doprecyzowane tak, aby wynikało z nich w sposób jasny, na jakich zasadach powinny być ustalane terminy wykonania poszczególnych obowiązków. W przeciwnym razie można mówić o naruszeniu konstytucyjnej zasady zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa – przekonuje.