Wysokie składki dla firm albo potężne dotacje z budżetu. Takie będą konsekwencje ewentualnej reformy systemu emerytur pomostowych.
ZUS na zlecenie rządu przygotował raport dotyczący nie tylko prognozy finansowej Funduszu Emerytur Pomostowych w latach 2019–2040, ale także wprowadzenia samofinansowania wypłat świadczeń z tego funduszu.
– Dokument jest odpowiedzią na propozycje organizacji pracodawców, żeby takie emerytury obliczać na podstawie wpłaconych składek – wyjaśnia Marcin Zieleniecki, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.
– Czekałem z dużą niecierpliwością na te wyliczenia. I muszę przyznać, że jestem zaskoczony drakońską podwyżką wysokości składek na FEP – komentuje Tadeusz Zając, były główny inspektor pracy, doradca prezydenta Pracodawców RP.

Wielkie liczenie

ZUS policzył kilka wariantów. W pierwszym ustalił wpływy i wydatki na podstawie obowiązujących przepisów (pomostówki nadal pozostają świadczeniami wygasającymi). Z danych wynika, że z każdym rokiem będzie się powiększał deficyt tego funduszu. Najgorzej będzie w 2022 r., kiedy do wypłaty emerytur pomostowych z pieniędzy podatników będzie trzeba dołożyć prawie miliard złotych. A to dlatego, że właśnie w tym roku liczba wypłacanych świadczeń wzrośnie prawie dwukrotnie, do 37,3 tys. Dopiero w kolejnych latach sytuacja się poprawi, bo ich liczba będzie spadać. Najmniej będzie w 2040 r., kiedy wypłat będzie zaledwie 10,1 tys. Zmiana to efekt tego, że z każdym rokiem będzie się zmniejszać populacja uprawnionych do emerytur pomostowych (czyli tych, które zaczęły pracę przed 1 stycznia 1999 r.). To przekłada się na pieniądze. O ile wydolność FEP w 2021 r. wyniesie zaledwie 22,4 proc., to w 2039 r. wzrośnie do 137,1 proc., czyli wpływy ze składek będą większe niż wydatki.
Kolejny wariant policzony przez ZUS uwzględnia propozycję samofinansowania wypłat emerytur pomostowych. Wynika z niego, że składka na FEP pokryje wydatki dopiero, gdy w 2022 r. wzrośnie do 8 proc. W przyszłym roku już powinna wynieść 6,27 proc. Obecnie pracodawca ma obowiązek zapłacenia za każdego pracownika 1,5 proc. podstawy wymiaru składek (czyli pensji). Co więcej, nawet po wygaszeniu emerytur pomostowych w 2040 r. (kiedy będzie już najmniej świadczeniobiorców), firmy i tak będą musiały płacić blisko 5 proc. składki na FEP na pobierających świadczenie.
EMERYTURY POMOSTOWE / Dziennik Gazeta Prawna
Jeszcze gorzej wychodzą szacunki w trzecim wariancie. ZUS (na podstawie propozycji pracodawców) przyjął, że kapitał zgromadzony w FEP ma pokrywać wydatki na emerytury pomostowe w okresie pięciu lat jej pobierania. I wyszło, że w przypadku 15 lat pracy w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze składka powinna wynosić od 10,7 do 12,2 proc. zarobków. Dopiero jeśli pracownik będzie pracować 25 lat, to składka wynosząca od 6,7 do 7,1 proc. w całości pokryje wypłatę emerytury pomostowej przez okres 5 lat. – Firmy korzystające z pracy osób w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze powinny płacić wyższe składki, bo na tym zarabiają. I dlatego uważam, że trzeba wprowadzić samofinansowanie wypłat emerytur pomostowych – wyjaśnia autor tej koncepcji Jeremi Mordasewicz, ekspert ubezpieczeniowy z Konfederacji Lewiatan.
– Nie zgodzimy się pod żadnym pozorem na takie zmiany. System emerytur pomostowych musi być dotowany przez państwo, bo jest to system solidarnościowy – odpowiada Bogdan Grzybowski, dyrektor wydziału polityki społecznej OPZZ i członek Rady Nadzorczej ZUS. – W czasie prac nad emeryturami pomostowymi nikt nigdy nie zakładał, że ten system ma być samofinansujący – dodaje.
Podobnie uważa Henryk Nakonieczny, członek prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. – Nie ma takiej możliwości, żebyśmy się zgodzili na system samofinansujący. Dlatego będziemy przekonywać rząd, żeby ten przygotował projekt ustawy o zniesieniu wygaszenia emerytur pomostowych, pozostawiając dofinansowanie z budżetu do ich wypłaty – podkreśla Henryk Nakonieczny.

Podział pracodawców

Okazuje się też, że propozycja Konfederacji Lewiatan dotycząca samofinansowania pomostówek nie podoba się innym organizacjom pracodawców. – Zwiększanie stopy składek płaconych na Fundusz Emerytur Pomostowych jest niczym innym, jak tylko podniesieniem kosztów pracy. Za takie pomysły zapłacimy wszyscy wcześniej czy później, bo spadnie konkurencyjność polskich firm – nie tylko u nas, ale także w Europie – ostrzega prof. Jan Klimek ze Szkoły Głównej Handlowej, wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego oraz przewodniczący zespołu ds. ubezpieczeń społecznych RDS.
Pracodawcy RP także nie poprą zmian w takiej formie.
– Firmy zatrudniające pracowników w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze mogą nie wytrzymać finansowo – zauważa Tadeusz Zając. – Tym bardziej że eksperci ostrzegają przed nadciągającym spowolnieniem gospodarczym. I nie wolno pochopnie podejmować decyzji, żeby nie doprowadzić do katastrofy – dodaje.
Specjaliści podkreślają też, że wprowadzenie samofinansowania emerytur pomostowych może doprowadzić do sytuacji, w których firmy będą szukać sposobów obejścia nowych wydatków.
– Może to spowodować, że przedsiębiorcy będą likwidować stanowiska, na których jest wykonywana praca, za którą powinna być odprowadzana wysoka składka na FEP. I zamiast pracowników, takie prace będą wykonywać samozatrudnieni – zauważa Łukasz Kozłowski, główny ekonomista z Federacji Przedsiębiorców Polskich. – Firmy też mogą przenosić produkcję do innych krajów, gdzie koszty pracy będą niższe – dodaje.
I właśnie z powodu tak wielu wątpliwości strona rządowa oczekuje, że związkowcy i pracodawcy wypracują wspólne stanowisko. Przy jednym zastrzeżeniu.
– Debata o emeryturach pomostowych musi być prowadzona w ramach systemu emerytalnego – zastrzega Marcin Zieleniecki.