Kolejne wsparcie dezaktywujące zawodowo społeczeństwo czy realna pomoc dla kobiet, które poświęciły się wychowywaniu dzieci – eksperci widzą potrzebę zmian, ale dostrzegają też ryzyko.
Wprowadza je projekt ustawy o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym. W myśl nowych przepisów od przyszłego roku matka, która urodziła i wychowała (bądź tylko wychowała) co najmniej czworo dzieci, po ukończeniu 60 lat będzie mogła ubiegać się o wsparcie. Taka sama pomoc będzie przysługiwać mającemu 65 lat ojcu, który wychowywał dzieci po śmierci matki albo po porzuceniu przez nią rodziny.
Świadczenie ma być przyznane osobom mieszkającym w Polsce i – po ukończeniu 16. roku życia przez okres co najmniej 10 lat – ściśle związanym z naszym krajem i rozliczającym się u nas z fiskusem. Mają je otrzymać nie tylko obywatele, ale też obcokrajowcy z prawem pobytu.
Pomoc wypłacana będzie rodzicom, którzy nie mają środków do utrzymania. Wsparcie będzie przysługiwać w wysokości najniższej emerytury. Natomiast w przypadku, gdy osoba zainteresowana pobiera już świadczenie z ZUS lub KRUS, lecz jest ono mniejsze, zostanie podwyższone do kwoty najniższej emerytury.
Resort rodziny tłumaczy, że celem nowego instrumentu ma być zapewnienie środków do życia osobom, które zrezygnowały z pracy lub jej nie podjęły ze względu na wychowanie dzieci. Ma przeciwdziałać ubóstwu takich ludzi i nie będzie związane z wcześniejszym opłacaniem przez nich składek na ubezpieczenia społeczne.
– Na pewno nie będzie to emerytura, tylko świadczenie, które dla jego beneficjentów ma spełniać taką funkcję. Jestem zwolennikiem takiego rozwiązania, tym bardziej że proponowałem bardzo podobne już przed 10 laty. Musi być ono jednak konstruowane z niezwykłą rozwagą – podkreśla dr Tomasz Lasocki z Katedry Prawa Ubezpieczeń WPiA UW.

Wiele wątpliwości...

Projekt jednak – jak podkreśla ekspert – ma sporo wad.
– Największym mankamentem jest wypłata tego świadczenia tylko osobom, które nie wypracowały sobie minimalnej emerytury. Trudno będzie mi wytłumaczyć np. mojej chrzestnej, matce czwórki dzieci, jakaż to sprawiedliwość doprowadziła do sytuacji, w której jako kobieta godząca wychowywanie z pracą zawodową została pominięta w ustawie. Nagrodzone zostaną tylko te osoby, które były bierne zawodowo. W konwencji ustawa zniechęci kobiety – matki czwórki dzieci – do wchodzenia na rynek pracy, bo i tak dostaną ustawowe minimum. Takie osoby nie będą zatem zainteresowane legalną pracą, powiększając szarą strefę. To kolejne świadczenie dezaktywujące zawodowo społeczeństwo – uważa dr Lasocki.
Według niego najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie takiego wsparcia jako dodatku do emerytury.
Innym istotnym problemem jest, jego zdaniem, brak zdefiniowania w projekcie pojęcia „wychowania” dzieci.
Komu nie przysługuje planowane wsparcie / Dziennik Gazeta Prawna
– Nie jest jasne, czy należy rozumieć, że dziecko ukończyło 18 lat, czy może założyło odrębne gospodarstwo domowe, a może osiąga przychody, które pozwalają mu na odrębne utrzymanie – zastanawia się dr Lasocki. W jego ocenie to jest ewidentnie pole do interpretacji i decyzji uznaniowej dla organów przyznających.
– Co więcej, odwołanie nie będzie kierowane do sądów powszechnych – jak w przypadku innych decyzji emerytalnych, a zatem nikt nie zweryfikuje pod tym względem tych orzeczeń – podkreśla.
Poważnym problemem, na który wskazuje ekspert, jest także zdecydowane uprzywilejowanie.

...i znaków zapytania

– Projekt zawiera również kilka już nie tak fundamentalnych błędów, które – mam nadzieję – zostaną usunięte w toku dalszych prac – mówi dr Lasocki. Wskazuje w tym kontekście na przepis, który pozbawia świadczenia osoby tymczasowo aresztowane, odbywające karę pozbawienia wolności (oprócz dozoru elektronicznego) lub przebywające w placówkach odwykowych. – Czyli jeżeli ktoś dostanie pieniądze z tytułu wychowania dzieci, nie może się źle zachowywać. W innym wypadku utraci świadczenie. To jest próba kontroli państwa nad obywatelem, a takie rozwiązania stosowano przed 100 laty np. w Australii, a później w krajach „demokracji” ludowej – mówi dr Lasocki.
Katarzyna Siemienkiewicz z Pracodawców RP zwraca z kolei uwagę na aspekt budżetowy nowego rozwiązania.
– Skutki finansowe projektu są oparte na danych szacunkowych, gdyż GUS nie dysponuje bieżącymi informacjami o liczbie kobiet, które kiedykolwiek urodziły czworo lub więcej dzieci. Liczby te należy traktować więc z przymrużeniem oka – wskazuje ekspertka.
Jak podkreśla, świadczenie stanowi kolejne obciążenie dla budżetu państwa, które w żaden sposób nie zostanie zrekompensowane, np. poprzez realizowanie obowiązku składkowego.
Z kolei Zbigniew Żurek, wiceprezes BCC, podkreśla, że bezsprzecznie osoby, do których kierowana jest ustawa, nie powinny być pozostawione samym sobie, jednak należy pamiętać, że mają one dzieci, na których ciąży obowiązek alimentacyjny, i to one w pierwszej kolejności powinny wspomóc rodziców. – Państwo powinno się włączyć dopiero wtedy, gdy alimentacja nie skutkuje – podkreśla ekspert.
Etap legislacyjny
Projekt skierowany do konsultacji