Gdyby zrealizować wszystkie planowane inwestycje, gminy mogłyby przeznaczać do spalenia ponad 60 proc. komunalnych śmieci. Sęk w tym, że wkrótce 65 proc. odpadów musi trafiać do recyklingu

Z zestawienia przygotowanego przez Towarzystwo na rzecz Ziemi (TnZ), udostępnionego DGP, wynika, że najwięcej instalacji do termicznego przekształcenia odpadów miałoby powstać na Śląsku, bo aż 24. Wysoko plasuje się także Dolny Śląsk, gdzie odpady miałyby trafiać do 12 instalacji. Na Mazowszu i w Wielkopolsce miałoby powstać po dziewięć instalacji. Na Podkarpaciu – osiem. Tyle samo w Małopolsce. Nieco mniej, bo siedem – w woj. lubuskim, a po pięć na Podlasiu i na Pomorzu. Po cztery w woj. zachodniopomorskim, łódzkim i świętokrzyskim, dwie w woj. lubelskim, a po jednej w warmińsko-mazurskim i opolskim.
– To instalacje wpisane do Wojewódzkich Planów Gospodarki Odpadami, a także zgłoszone na listę ministerialną (z której publikacji resort klimatu ostatecznie zrezygnował) oraz kilka dodatkowych zapowiadanych, lub wobec których już rozpoczęły się określone działania, np. otrzymały decyzję środowiskową czy pozwolenie na budowę – wyjaśnia Paweł Głuszyński z TnZ.
Razem to 103 inwestycje. Sumaryczny koszt ich realizacji jest niemożliwy do oszacowania, bo w przypadku części instalacji brakuje danych. Kwoty podane w przypadku 45 z nich opiewają w sumie na ponad 16 mld zł. Są wśród nich największe i najdroższe instalacje termicznego przekształcania odpadów (ITPO), czyli m.in. budowa warszawskiej spalarni szacowana na ponad 2 mld zł, ale także nieduże inwestycje kosztujące kilkadziesiąt milionów złotych. To np. rozbudowa ciepłowni, wymiana kotła na węgiel na piec, w którym będzie można spalać odpady.
Niebezpieczny trend
Szacunkowo TnZ obliczyło natomiast ich wydajność. – Tam, gdzie brakuje informacji o wydajności, przyjąłem minimalną na poziomie 20 tys. ton rocznie. Dotyczy to zwłaszcza ciepłowni, które mają się przekształcić w spalarnie odpadów – wyjaśnia Paweł Głuszyński.
Gdyby wszystkie inwestycje zostały zrealizowane, dałoby to dodatkową wydajność blisko 6,7 mln ton rocznie (patrz: infografika). Gdy dodać do niej działające już spalarnie, uzyskujemy wydajność, która pozwoliłaby na termiczne przekształcenie ponad 63 proc. odpadów komunalnych (w odniesieniu do danych GUS o ilości odpadów komunalnych wytworzonych w 2019 r.). Byłoby to teoretycznie możliwe, bo z ustawy o odpadach (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 797 ze zm.) pod koniec ubiegłego roku usunięto ograniczenie mówiące, że do spalenia może trafić do 30 proc. odpadów komunalnych.
Trzy to nie osiem
Sęk w tym, że w najbliższych latach mniej więcej tyle odpadów (65 proc. w 2035 r.) powinno trafiać do recyklingu, a nie do spalenia. W hierarchii postępowania z odpadami spalanie jest na szarym końcu (mniej korzystną środowiskowo formą ich zagospodarowania jest jedynie składowanie), a Unia Europejska termicznego przekształcenia z odzyskiem energii nie zalicza do recyklingu.
Na tę kwestię zwraca uwagę Andrzej Rubczyński z Forum Energii. – Warunkiem powodzenia inwestycji jest przeprowadzenie rzetelnego bilansu, który uwzględni przyszłe cele dotyczące gospodarki obiegu zamkniętego. Są szacunki wskazujące, że po uwzględnieniu procesów recyklingu i trendów gospodarki obiegu zamkniętego pozostanie około 3 mln ton odpadów, które mogą trafić do spalenia – wskazuje.
Przypomnijmy, że gdyby zrealizować wszystkie planowane inwestycje zakładające spalanie odpadów, łączna wydajność instalacji wyniosłaby ponad 8 mln ton rocznie. Dlatego przeciwnicy budowy spalarni ostrzegają samorządy, że inwestowanie w nie jest ślepą uliczką. Co roku rośnie co prawda ilość odpadów komunalnych, jednak z roku na rok wzrasta także presja na recykling. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiada wprowadzenie powszechnego systemu kaucyjnego. Polska musi też wdrożyć przepisy dotyczące rozszerzonej odpowiedzialności producentów – opakowania trudne do przetworzenia będą obciążane wyższą opłatą. Za nieosiągnięcie wymaganych coraz wyższych poziomów grożą nam natomiast surowe kary.
Droga na skróty?
Skąd zatem boom na spalarnie? Samorządy widzą w nich sposób na rozwiązanie problemu drogiej w zagospodarowaniu frakcji wysokokalorycznej, z której wytwarzane jest paliwo alternatywne. Kolejny argument skłaniający je do inwestowania w termiczne przekształcenie odpadów wynika z konieczności modernizacji nieefektywnych energetycznie ciepłowni opalanych węglem. Koszty ciepła systemowego rosną wraz z pnącymi się cenami emisji CO2 (pisaliśmy o tym: DGP nr 63/2021 „Taniej już było, czyli czekają nas podwyżki opłat za ciepło”).
– Wiele samorządów postuluje za umożliwieniem budowy niewielkich lokalnych instalacji pełniących funkcję lokalnych ciepłowni, w których spalane będą odpady. Takie instalacje to odpowiedź na lokalne zapotrzebowanie na ciepło systemowe, często w związku z likwidacją starych jednostek węglowych – argumentowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska, rozluźniając przepisy dotyczące spalarni odpadów.
W dodatku na ciepło systemowe pochodzące z odpadów są i mają być większe pieniądze. Wsparcie zakłada projekt Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Do transformacji ciepłowni w kierunku pozyskiwania ciepła z odpadów można uzyskać natomiast dofinansowanie w NFOŚiGW. Przedstawiciele funduszu podkreślają, że instalacje pozwolą na domknięcie systemu gospodarki odpadami w samorządach. ©℗
Boom na palenie odpadów